- Miałam taktykę, żeby zaatakować na przedostatnim 5-km kółku, bo jest trudniejsze niż ostatnie. Później trochę zwolniłam, żeby odpocząć przed ostatnimi metrami, mieć siłę na finiszu. Kowalczyk mnie wtedy doszła i przycisnęła tuż przed metą. Nie dałam rady jej dotrzymać kroku. Była za mocna. Myślę, że decydujący był ostatni zjazd. Kto wychodzi z niego pierwszy zdobywa złoto. W sobotę udało się to Justynie - relacjonuje Norweżka.
- Na początku byłam trochę rozczarowana, bo złoto było tak blisko, na wyciągnięcie ręki, ale już mi przeszło. Teraz bardzo się cieszę się z tego srebrnego medalu, zdobyłam w sumie pięć krążków, zostałam pierwszą w historii kobietą z
Norwegii z taką liczbą medali na zimowych igrzyskach. Nie wiem, co się będzie działo jak wrócę do kraju, ale na opakowaniach płatków śniadaniowych chyba jeszcze mnie nie będzie (śmiech) - dodaje.
- Komentarze Kowalczyk o astmie? Ona od lat jest świetną biegaczką, cieszę się że zdobyła złoto olimpijskie. Myślę, że miałaby tu szansę na więcej złotych medali, gdyby były inne trasy. Te w Whistler są wybitnie nie dla niej. Ale ja nie płakałam z tego powodu. Wszystkie te głosy o astmie słyszałam tak naprawdę nie od Kowalczyk, ale z mediów, z telewizji. Chcę już z tym skończyć. Dla mnie sprawa jest zakończona. Nie ma o czym mówić - mówi Bjoergen.