- Zdarzyć się może wszystko, bo skoki są nieprzewidywalne. Nawet mały wiatr potrafi wypaczyć wyniki. Jeśli jednak będą równe warunki, jestem przekonany, że będzie dobrze - dodaje fiński szkoleniowiec.
64-letni trener nie stracił optymizmu nawet wtedy, kiedy Małysz skakał słabo. Dziś wspomina: - Od dawna mówiłem, że dla nas najważniejsze są igrzyska. Szanowaliśmy każdy start, ale priorytetem było Vancouver i pod tym kątem ustaliliśmy cykl przygotowań. Myślę, że na razie wykonaliśmy dobrą robotę. Trzymamy się planu.
Ten zakłada, że Małysz dotrze do Kanady pięć dni przed startem. - Wynik w Klingenthal to efekt naszej konsekwencji. Adam jest dokładnie na takim poziomie, jakiego oczekiwaliśmy. Skacze dobrze i - co ważne - równo. O to chodziło. Nie obawiam się o przystosowanie do nowych warunków. To doświadczony zawodnik, który wie, jak się zachować. Termin przylotu do Kanady nie jest przypadkowy.
Według Fina ważne jest to, że Małysz skacze teraz swobodniej. - Psychologia ma duże znaczenie. Adam nie lubi presji, skoki muszą mu dawać radość. Wszyscy widzą, że tak jest właśnie teraz. To dobry znak na igrzyska.
- Adam już w tej chwili jest tak dobry jak jego skok w środę. Ale stać go na jeszcze lepszą formę - mówi "Gazecie" i Sport.pl Apoloniusz Tajner, prezes PZN i były trener Adama Małysza. Wywiad znajdziesz rano w Sport.pl i "Gazecie Wyborczej"
Jan Szturc: Wystrzał formy Adama będzie w Vancouver ?