Adam Malysz: Nie mam sobie nic do zarzucenia

Na pewno liczyłem na więcej i trudno mi się wytłumaczyć. Nie mam sobie nic do zarzucenia, podczas przygotowań wszystko robiłem jak należy. Optymizmu mi jednak nie brakuje, mam nadzieję, że forma przyjdzie i zobaczymy efekty mojej pracy - powiedział po Turnieju Czterech Skoczni Adam Małysz, który zajął w nim dziewiąte miejsce.

Robert Błoński: Jak pan oceni swoje skoki i cały turniej?

Adam Małysz: Ani z jednego, ani z drugiego nie mogę być zadowolony. W Bischofshofen za wolno jechałem, nie da się daleko skoczyć, jeśli w pierwszej serii jadę wolniej o 2 km/godz. od Janne Ahonena. To jakieś dziesięć metrów różnicy. Nie wiem, czemu narty tak wolno jechały, bo w poprzednich konkursach prędkości miałem na poziomie najlepszych. Skoki też były poniżej oczekiwań, popełniam za dużo błędów technicznych. Żeby je wyeliminować, muszę spokojnie popracować. Tutaj była nerwówka i zawody za zawodami.

Przyjechał pan na turniej, żeby szukać formy z początku sezonu, która pozwoliła w Lillehammer zająć trzecie miejsce.

- Nie udało się, skoki nie były tak dobre, jak się spodziewałem. Na pewno liczyłem na więcej i trudno mi się wytłumaczyć. Nie mam sobie nic do zarzucenia, podczas przygotowań wszystko robiłem jak należy. Optymizmu mi jednak nie brakuje, mam nadzieję, że forma przyjdzie i zobaczymy efekty mojej pracy.

A przyczyny tego, że forma uciekła?

- Zobaczę najpierw, co powie trener Hannu Lepistö. Na pewno wszystko dokładnie przeanalizuje. Podzwoni po kolegach, skonsultuje się, obejrzy w telewizji i znajdzie radę. Czasem kładzie się wieczorem spać, nic nie mówiąc, a rano wstaje ze świeżymi pomysłami. I mówi: "Robimy tak i tak". Gwałtownych ruchów nie będzie.

Co los zabrał Koflerowi na igrzyskach, właśnie oddał w TCS!

Do najlepszych traci pan, średnio, pięć metrów na skok.

- Raz przewaga jest duża, innym razem niewielka. Za wcześnie na analizę, ale wiem, że muszę zachować spokój. Jestem doświadczonym skoczkiem i wiem, że kiedy coś nie idzie, często próbuje się szukać przyczyn wszędzie. A to nie na tym polega.

Czy nie obawia się pan, że w Kulm podczas lotów forma ucieknie jeszcze bardziej?

- Bardziej popsuć się nie da. Na mamucich skoczniach, podczas odbicia, trzeba mocniej wychylać się do przodu. A ja to robię w tej chwili. Za bardzo się wychylam, nogi wjeżdżają pode mnie i nie ma jak się odbić. Może to wszystko zaskoczy w Kulm?

Pana zdanie na temat rzekomo zbyt obszernych austriackich kombinezonów.

- Nie bardzo patrzę na nie, koncentruję się na sobie. Mam swoje problemy i z nimi muszę sobie przede wszystkim poradzić. Poprawić wszystkie błędy na progu i z nich wyjść. Oglądanie się na innych byłoby teraz głupotą.

W Kulm skoczy pan w nowym kombinezonie?

- Tak, ma dojechać nowy strój. Ale nie wierzę, że to będzie jakieś cudowne ubranie i naraz polecę o 50 metrów dalej. Technika musi wrócić. I tyle.

Aż się popłakał ze szczęścia - Andreas Kofler wygrał TCS ?

Copyright © Agora SA