Rio 2016. Oktawia Nowacka "czyta z ruchów uszu i nozdrzy koni"

Oktawia Nowacka zdobyła brązowy medal w pięcioboju, choć bardzo długo przekonywała się do koni. Teraz je kocha, a one się jej odwdzięczają. - Czyta z ruchów ich uszu i nozdrzy - mówi jej trener jeździectwa Andrzej Żółkiewski.

Oktawia objęła prowadzenie wygrywając konkurs szermierczy, utrzymała je w pływaniu, ale dopiero po przejeździe po parcourze - z tylko siedmioma punktami ujemnymi - mogła czuć się w miarę bezpiecznie przed wielkim finałem. Bo konie w pięcioboju są niepewne. Podobnie jak jeźdźcy. Ale Oktawia wśród nich jest jeźdźcem wyjątkowym.

Te siedem punktów karnych złapała przy zrzutce na pierwszej przeszkodzie. - Koń jaki jest każdy wie. Ma cztery nogi i jedną może coś potrącić - stwierdził Andrzej Żółkiewski, trener jeździectwa z 50-letnim stażem w warszawskiej Legii. - Ale potem było fantastycznie.

Żółkiewski to właśnie ten trener, który za metą wycałował Veronę, klacz, która dowiozła Oktawię do mety na pierwszym miejscu po trzech konkurencjach. - Wycałowałem. Bo koń to żywe zwierze i bardzo potrzebuje ciepłych gestów - mówi trener i z tego co mówił wiadomo, że miłość do koni udało mu się zaszczepić również Oktawii.

- Byłem przy tym, kiedy pierwszy raz dosiadła konia. Na początku, powiedziałbym, miała zdystansowany stosunek do koni - mówił wczoraj Żółkiewski w czasie, gdy Oktawia szła do dekoracji medalowej. - Jest szlachetną osobą, z ugruntowaną filozofia życiową, wiecie przecież, że jest weganką. I na przykład nie chce używać bata, ani ostróg. A koń to jednak zwierzę 450 kilogramowe, Oktawia waży około 50 kilogramów i musi zdecydowanie go prowadzić.

- Z czasem Oktawia podeszła poważnie do koni. Teraz potrafi czytać z ich ruchów uszami i nozdrzami - mówi trener. - Śmieje się jadąc, nawet wtedy ona i koń mają jakieś przygody. Nie zmieniło ją to, że spadała wiele razy. To taki sport, że trzeba spadać. Ani jedna kontuzja z tych jej najpoważniejszych nie przydarzyła się podczas jazdy.

- Konie w pięcioboju, to w ogóle trudna sprawa. W Polsce pięcioboistka klasy Oktawii ma drugą kategorię jeździecką. Normalnie, aby ją osiągnąć, trzeba około 300 dni rocznie spędzić na koniu. A pięcioboiści nie mają tyle czasu, bo mają do poprawienia również inne konkurencje. Spędzają na nich może osiemdziesiąt dni. Na szczęście są supersprawni i dają sobie radę. Gdybym ja z tyloma godzinami w siodle spadł, to pewnie bym się rozplaskał jak pomidor, a oni się dobrze trzymają.

- A trzeba tu powiedzieć, że konie pięciobojowe wcale nie są łatwe do prowadzenia, bo nikt nie przekaże na jeden dzień zawodów wyśmienitego konia sportowego. Dlatego tak ważne jest losowanie. I Verona była koniem idealnym - powiedział trener Żółkiewski.

- Oktawia tak się przywiązała do koni, że ostatnio powiedziała, że chciałaby wciąć na utrzymanie takiego konia na emeryturze. My jej w tym finansowo pomożemy, bo nie zgodzimy się, żeby za taki piękny czyn musiała płacić 2500 zł miesięcznie, bo mniej więcej tyle kosztuje utrzymanie konia. Ten gest świadczy jak szlachetną osobą jest Oktawia.

Brązowa medalistka po zawodach chciała odszukać Veronę i jej osobiście podziękować. Przez pocałowanie.

W pięcioboju często jest tak, że jak się zaczyna, tak się kończy. Oczywiście są pewne wyjątki - dotyczy to zwłaszcza niekorzytnego losowania koni.

Ale w Rio nic takiego się nie zdarzyło. Oktawia zaczęła pięciobój rewelacyjnie, wygrała 27 walk, tylko osiem przegrała i zwyciężyła w pierwszej części zawodów. - Wtedy już w ogóle się o nią nie obawiałam. Bo wiedziałam, że szermierka to jest konkurencja, która jej nie wychodziła - powiedziała Dorota Idzi, mistrzyni świata z 1988 roku.

Na pływaniu Oktawia utrzymała prowadzenie, w czym pomogła - jeśli można tak powiedzieć - kontuzja stopy w pierwszej części sezonu. Przez nią Oktawia nie mogła trenować nad wytrzymałością poprzez bieganie, więc skupiła się na pływaniu, strzelaniu i jeździe konnej.

W przeszkodach wylosowała konia Veronę, który jak się okazało był zwierzęciem nadzwyczaj posłusznym: w swoim pierwszym przejeździe z inną zawodniczką zaliczył jedną zrzutkę, i z Oktawią też, choć zaczęło się groźnie, właśnie od zrzutki.

Potem Verona zamieniła się w fulbluta skaczącego szybko i pewnie. Oktawia jadąc się śmiała. - Ona już tak ma, ze się śmieje cały czas - mówił Żółkiewski.

Kiedy Oktawia skończyła przejazd po parcourze, miała 12 sekund przewagi nad drugą zawodniczką, Francuzką Elodie Clouvel. I wtedy trzeba było się mocno zastanawiać, czy Polka utrzyma przewagę.

Zasady nowego pięcioboju zmieniły się szalenie od ostatnich medali Arkadiusza Skrzypaszka. Zamieniły się w dynamiczne widowisko z Wielkim Finałem. Dziś tylko pierwsza część szermiercza odbywa się dzień przed pozostałymi konkurencjami. Zaś strzelanie jest dramatycznym show godnym najlepszej oprawy TV. Zawodnicy wykonują rundy po stadionie, strzelają pistoletami laserowymi, po wysiłku pudłują na potęgę. Lider nie może być pewny wygranej.

Oktawia źle zaczęła, od trzech nietrafionych strzałów. Jej przewaga nad wiceliderką zmalała, zaś za Francuzką działo się mnóstwo. Drugą serię strzelania Oktawia wykonała perfekcyjnie: szybko, pewnie, 5 na 5. Przewaga znów wzrosła. Trzecie strzelanie ok., ale za nią rywalki były już coraz bliżej. Zwłaszcza Australijka Chloe Esposito, wspaniała biegaczka. Wreszcie czwarte, ostatnie - katastrofa! Cztery pudła. Australijka pognała przodem, a Clouvel z Oktawią.

To prawdopodobnie tutaj przypomniała się kontuzja stopy, bo przed nią Oktawia nie dałaby się wyprzedzić Francuzce. Ostatecznie przybiegła na metę jako trzecia.

Joanna Jóźwik stoczy walkę z wiatrakami? Kim są rywalki Polki w finale? [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.