Rio 2016. Srebro Małachowskiego. Przegrał w ostatnim rzucie

Srebro! Piotr Malachowski nie zdobył pierwszego złota olimpijskiego w rzucie dyskiem w karierze, ale to okazało się dopiero w ostatnich sekundach pojedynku z Hartingiem. Christophem Hartingiem. Niemiec odebrał Małachowskiemu złoto ostatnim rzutem! - A ja jestem szczęśliwy! I cieszę się, że tym medalem dałem Polakom radość po ostatnich historiach dopingowych. Żeby zapomnieli! - powiedział Polak.

Jest to czwarty medal dla Polski w Rio i pierwszy srebrny.

Małachowski mógłby powiedzieć: jak nie jeden Harting, to drugi. Starszy brat Robert odpadł w eliminacjach z powodu kontuzji, młodszy Christoph zachował energię na rzut życia w ostatniej serii i wyprzedził już niemal pewnego zwycięstwa Małachowskiego. Robert był lepszy na igrzyskach w Londynie, w Pekinie, na mistrzostwach świata w Berlinie w 2009, w dodatku w Niemczech wygrał z Małachowskim rzutem w ostatniej serii, też bijąc rekord życiowy!

A Christoph na 15 pojedynków z Polakiem, wygrał do startu w Rio tylko raz! W tym roku, w Dessau.

Wicemistrz olimpijski z Pekinu od początku konkursu ciskał dyskiem jak złoto. Wyglądało to na pokaz totalnej dominacji i kontroli nad wydarzeniami - przez pięć kolejek.

Małachowski, rzucając jako ostatni machnął w pierwszej serii 67,32 m i ustawił rywali w szeregu.

Każdy w pierwszej serii próbuje po prostu zaliczyć rzut, nie rwać się na wielki wynik, ale dla Małachowskiego oznaczało to wczoraj zupełnie coś innego niż dla przeciwników, w tym późniejszego zwycięzcy. Dla niego było to ponad 67 metrów, dla najlepszych z nich około metra bliżej. W drugiej i trzeciej próbie dodał siłę - zgnębił rywali odległościami 67,06 m i 67,55 m. Ten rzut - w trzeciej serii był najlepszy. - Gdybym nie uwolnił dysku ciut za szybko, byłoby 69 metrów - powiedział Małachowski.

Ale w następnych widać było, że albo jeszcze trochę energii zostawił sobie na czarną godzinę, jeśli taka miałaby przyjść, albo poczuł się już zwycięzcą. - Przyczaić się z siłami na później? Tego się nie da zrobić - tłumaczył Polak po konkursie. - Nie można kalkulować, bo energia ucieka. Trzeba rzucać na pełną moc - powiedział.

Postraszył Polaka w ostatniej serii finałowej Martin Kupper z Estonii (66,58 m) i Niemiec mówiący po polsku Daniel Jasinski (67,05). Aż wreszcie, jako ostatni rywal, stanął w kole Harting - i rzucił rekord życiowy 68,37 m. - Widziałem, co się szykuje. Christoph celował w prawy sektor, dwa razy walił w siatkę. Mógł mu wyjść rzut w ostatniej serii, dlatego byłem skoncentrowany do końca - mówił Polak. - Christoph to bardzo fajny i trochę dziwny facet. Powiedział mi przed moją serią: Musisz walczyć! Bo my się lubimy.

Harting też pokazywał publiczności, ze teraz jest czas na dopingowanie Polaka. I stadion olimpijski próbował pomóc. ALe rzut był nieudany.

Srebro jest ogromnym sukcesem dla Polaka - dziś może śmiało stanąć tuż obok Tomasza Majewskiego, jako najbardziej utytułowany polski miotacz-olimpijczyk. - Jestem szczęśliwy. Ile my mamy tych medali? Czy jesteśmy Michaelem Phelpsem? Nie. Więc taki jak mó bardzo cieszy - powiedział Polak.

Ale przegrana złota w ostatniej serii jednak boli. Polak długo się zbierał z rzutni. Eksplozji dzikiej radości nie było widać. Dopiero w szatni wyglądał na rozluźnionego, spełnionego i zadowolonego z wyniku. Wyściskali się z Majewskim, który czekał wraz z dziennikarzami na Piotra, przyjacielsko udał oburzenie, gdy kulomiot żartobliwie wypominał mu, co zrobił źle w ostatnim rzucie. - Dobra, przyjdę na twój konkurs i też ci powiem kilka słów - zapowiedział Majewskiemu.

W sezonie Małachowski dominował w zawodach, choć nie aż tak jak Paweł Fajdek i Anita Włodarczyk w rzucie młotem, którzy mają po 10 najlepszych wyników w tym roku. Przed startem w Rio mówił: - Pewnie, że przyjechałem tu, aby zwyciężyć, a nie po to, aby zająć ósme miejsce.

Polak nie wygrał tylko dwóch zawodów w tym sezonie - w Dessau (tu przegrał z Christophem Hartingiem, który wówczas miał najlepszy swój wynik w sezonie 68,06 m) i Diamentowej Lidze w Rzymie (gdzie był szósty).

Małachowski wiedział że powinien podejść raczej spokojnie do rzutów w finale, bez niepotrzebnego napięcia, które czasem mu towarzyszyło w ważnych startach. W eliminacjach razem z Austriakiem Lucasem Weissheidingerem osiągnęli minimum kwalifikacyjne (65,50 m) jako jedyni. No, i odpadł starszy Harting.

- Jeśli sport będzie mi sprawiał przyjemność, będę dalej rzucał i będziecie się ze mną męczyć jeszcze cztery lata, do Tokio. Ale jeśli będzie to po 62 metry, nie ma mowy na ciąg dalszy - powiedział.

Ktoś go zapytał, co powiedział Hartingowi po zakończeniu konkursu... - Spotykamy się w Tokio za cztery lata - odpowiedział Małachowski.

Piękne zachowanie Hartinga przy rzucie Małachowskiego. "Musisz walczyć chłopie do końca"

Władysław Kozakiewicz o srebrze Małachowskiego: serce mnie boli, zły jestem jak cholera

Małachowski: Kibice będą musieli się męczyć ze mną jeszcze cztery lata

Zobacz wideo

Sprawdź klasyfikację medalową

Więcej o:
Copyright © Agora SA