Igrzyska w Rio. Nandrolon, bardzo dziarski staruszek

Nie taki nandrolon średniowieczny, jak go bracia Zielińscy malują. A jeśli nawet, to teraz w dopingu nastała moda na średniowiecze.

Nandrolon jest demokratyczny: jest w osiedlowej siłowni, jest na igrzyskach, był wykrywany i u ciężarowców i u piłkarzy, również tych najbardziej znanych, jak Pep Guardiola, Jaap Stam czy Frank de Boer. Jest kłopotliwy. Bo pojawiał się już w zanieczyszczonych odżywkach, w zanieczyszczonym mięsie, procesy ciągnęły się latami, tak jak walka o oczyszczenie Guardioli, jednego z piłkarzy, którzy w latach 2000-01 całą serią wpadli na nandrolonie. Winne były prawdopodobnie właśnie zanieczyszczone odżywki. Prawdopodobnie, bo wówczas nie było jeszcze tak dobrych testów i takiej wiedzy, jaką ścigający doping mają dzisiaj. Teraz znalezienie luki w badaniach na nandrolon graniczy z cudem.

Jak podejrzenie zamieniło się w pewność

Nandrolon pochodzi z lat 30. ubiegłego wieku. Wtedy zaczął kusić, a jedną z plag sportu stał się w latach 50. I chociaż jest staruszkiem, to nadal bardzo dziarskim. Bo skuteczny i powoduje mniejsze skutki uboczne niż dopingowa konkurencja. Dla kontrolerów nandrolon był od zawsze kłopotliwy podwójnie. Bo jest sterydem androgenno-anabolicznym, który organizm może w pewnej ilości wytworzyć sam. Dlatego nie wystarczy, że kontrola tylko wykryje jego ślad w organizmie. Trzeba jeszcze ustalić stężenie - czy przekracza dawkę, jaką organizm może wyprodukować, czy nie. O to właśnie chodziło w weryfikowaniu próbki Adriana Zielińskiego. Nie na upewnieniu się, czy nandrolon tam był, bo był na pewno. Tylko czy przekroczył dopuszczalne stężenie 2,5 nanogramów na mililitr. Dlatego próbka z Warszawy trafiła jeszcze do Rzymu. Okazało się, że były w niej ślady w stężeniu 4,1 ng. I tak podejrzenie zmieniło się w pewność.

To zasadnicza różnica w porównaniu np. z wykrywaniem takiej substancji jak klenbuterol. Też znanej Polakom z igrzysk, bo wykryto ją w Pekinie u kajakarza Adama Seroczyńskiego. Do skazania za doping wystarczy znalezienie najmniejszej drobinki klenbuterolu, bo organizm go nie wytwarza. U sławnego kolarza Alberto Contadora znaleziono go w najmniejszej wykrywalnej ilości i to wystarczyło, by wpadł w kłopoty. Natomiast samo znalezienie śladów nandrolonu w próbce moczu jeszcze żadną sensacją nie jest. Wykrycie go w stężeniu poniżej 2,5 nanogramów na mililitr może być oczywiście podpowiedzią, że ktoś stosuje doping, ale nie jest złamaniem przepisów. W walce z dopingiem liczą się tylko bardzo twarde dowody. Od dawna już problemem nie jest wykrycie niedozwolonej substancji. Problemem jest wykrycie jej i udokumentowanie tego w sposób, który pozwoli skazać i obronić werdykt, gdy sportowiec będzie próbował go podważyć na drodze prawnej, przede wszystkim przed Trybunałem Arbitrażowym, a w dalszej kolejności w sądach powszechnych. A sportowcy i ich prawnicy potrafią się uczepić nawet najbardziej absurdalnego argumentu, by podważyć wiarygodność badania. W archiwum werdyktów Trybunału Arbitrażowego można znaleźć na przykład orzeczenie, że nie można - jak się tego domagał dopingowicz i jego prawnik - podważyć wiarygodności testu z powodu obecności w laboratorium nagiego mężczyzny i jego psa.

Doping mikrodawkami

Tomasz i Adrian Zielińscy od początku odpowiadali na oskarżenia o doping, że jest niedorzecznością, że mogli wziąć nandrolon, bo ślady jego użycia mogą pozostawać w organizmie nawet półtora roku. Bywają takie przypadki. Ale jeśli nandrolon jest w dopuszczalnym stężeniu, czyli w takim, jakie może wyprodukować organizm, to jego ślady mogą się utrzymywać nawet całe życie, a nie będzie dopingowej wpadki. - Gdy w badaniu wychodzi 2,2 ng, to się nic nie mówi. Gdy wychodzi 2,8, niewielkie przekroczenie, to się badanie powtarza, żeby nikogo nie skrzywdzić, bo to są bardzo poważne sprawy - mówi prof. Jerzy Smorawiński szef Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Argument o kilkunastomiesięcznym utrzymywaniu się śladów w organizmie byłby istotny w przypadku takich substancji jak klenbuterol. W przypadku nandrolonu ma mniejsze znaczenie. A wyniki kolejnych testów Tomasza Zielińskiego dają powody by przypuszczać, że to mógł być doping mikrodawkami, tak by cały czas balansować na dopuszczalnym progu. Taka metoda była dotychczas kojarzona raczej z EPO. Sportowcy coraz częściej przyjmują je w mikrodawkach, takich które można wziąć późnym wieczorem, gdy kontroler już nie ma prawa zapukać do drzwi, a ślady użycia znikną z organizmu do 6 rano, gdy kontrolerzy znów mogą wzywać na badanie.

Fałszywie pozytywne wyniki

- W dawnych czasach zdarzały się przypadki tzw. fałszywie pozytywnych wyników, były wątpliwości, czy pochodne nandrolonu nie mogą być efektami metabolizmu innych hormonów, ale to już przeszłość. W świetle najnowszych badań nie ma wątpliwości, że dopuszczalne stężenie w organizmie nie powinno przekraczać 2,5 ng. Ponadto pojawił się znakomity test metodą izotopowej spektometrii, który pozwala odróżnić ślady nandrolonu wyprodukowanego przez organizm i syntetycznego, dostarczonego z zewnątrz. W przypadku wątpliwości co do stężenia, gdy jest okołoprogowe, można użyć tej metody. Dlatego badania tak się przeciągają, dodatkowo w tym przypadku nasz bardzo czuły aparat do badań był przez jakiś czas niesprawny. Stąd dodatkowe badanie w Rzymie - mówi prof. Smorawiński.

Trudno też będzie wytłumaczyć się złapanym na dopingu zanieczyszczoną odżywką, bo ostatnio nie było takich przypadków. Jeszcze trudniej - zanieczyszczonym mięsem, bo tuczenie zwierząt nandrolonem jest w krajach unijnych zakazane od końca lat 80.

- Nie ma co wchodzić w takie dyskusje ze sportowcami. Niech to robi Trybunał Arbitrażowy. Może i nandrolon jest stary jak świat, ale w polskich ciężarach już były niedawno wpadki na nim. Więc to nie jest rzadki środek. Zresztą do łask wracają substancje, które już uważałem za relikty przeszłości - mówi prof. Smorawiński. I przypomina, że sportowcy znowu zaczęli wpadać na stanozolu, na którym złapano kiedyś Bena Johnsona. A ostatnia afera w Rosji przypomniała, że znów w modzie jest Oral Turinabol. Czyli dopingowa wunderwaffe z czasów NRD.

Zobacz wideo

Najbardziej niezwykli sportowcy, którzy startują w Rio

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.