Rio 2016. Ciężary. Tomasz Zieliński wyrzucony z wioski olimpijskiej

We wtorek Tomasz Zieliński, gdy tylko około 10.30 otrzymał informację o pozytywnym wyniku próbki B (oficjalne potwierdzenie dostała również misja PKOl), spakował się i wyszedł z wioski zwykle zatłoczona bramą, gdzie stacjonują dziennikarze oraz stacje telewizyjne i radiowe nie mające praw transmisyjnych.

Nie protestował, nie upierał się tak jak poprzedniego dnia w rozmowie z dziennikarzami, że będzie olimpijczykiem aż do rozpatrzenia odwołania przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu. Zapowiedział, że będzie apelował, i może to robić, ale nie jako olimpijczyk. Jak do tej pory, żaden polski sztangista przyłapany na dopingu nie zrezygnował z odwołania do najwyższych instancji sportowych, w niektórych przypadkach kończyło się to sukcesem. Czasem laboratorium lub kontrolerzy popełniali błędy proceduralne, które powodowały podważenie wyników badań przez prawnych obrońców dopingowiczów.

Zawodnik sam przebukował lot - start kategorii 94 kg, w której miał rywalizować on i brat Adrian, przypadał na sobotę 13 sierpnia - i odleciał do Polski we wtorek około godz. 15 z lotniska Galeao.

Zieliński jest pierwszym przypadkiem wyrzucenia Polaka z wioski olimpijskiej po Jarosławie Morawieckim, hokeiście, który wpadł na dopingu w 1988 roku, podczas igrzysk w Calgary.

Zieliński, oraz jego brat Adrian trenowali przed igrzyskami według indywidualnego toku razem z ich zaufanym trenerem Jerzym Śliwińskim. Dołączyli do zgrupowania prowadzonego przez trenera kadry Ryszarda Soćkę dopiero na dwa tygodnie przed wylotem do Rio.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.