- Nigdy w życiu nie oszukiwałam. W takiej sytuacji nigdy nie wygram. A jeśli się uda, to i tak ludzie powiedzą, że to dzięki czemuś innemu - powiedziała 27-latka jeszcze kilka dni temu. W wywiadzie dla BBC była zapłakana, bo niemal przegapiła igrzyska w Rio. W ciągu ostatniego roku Lizzie Armitstead ominęła trzykrotnie badania antydopingowe i była bliska wykluczenia z rywalizacji międzynarodowej na cztery lata. Jednak Trybunał Arbitrażowy Sportu (CAS) uznał, że w jednym z trzech wypadków badań nie była to jej wina i faworytka wyścigów szosowych może wystąpić w Brazylii. Pomimo krytyki we własnym kraju.
- Najbardziej w tej sprawie dech w piersi zapiera nie tylko fakt, że to przez głupotę Atmitstead ona przegapiła trzy badania w 10 miesięcy najważniejszego roku w karierze. Nawet nie chodzi o hipokryzję władz brytyjskiego sportu, które były oburzone brakiem zawieszenia dla Rosjan na igrzyska w Rio, a potem wspomogły finansowo Armitstead, by pozwolić jej na walkę na igrzyskach - pisze Oliver Holt dla "Mail on Sunday". - Wyobraźcie sobie, że jest ona z Rosji i co wtedy byśmy mówili - powiedział Zac Purchase, brytyjski sportowiec. - Każdy wie, co byśmy sobie powiedzieli. Że obecność takiego sportowca w Rio byłaby jakimś chorym żartem - dodaje Holt.
Dziennikarz przypomina, że badania Armitstead przypominały farsę, gdy będąc na zawodach w Szwecji recepcjoniści hotelu odmówili podania numeru pokoju w którym Brytyjka przebywała. Kolarka tłumaczy się, że pierwszy przegapiony test wynikał z błędów lekarzy - tak samo sytuację ocenił Trybunał, który uznał, że kolejne testy przeoczono ze względu na "głupi błąd" oraz "traumatyczną" sytuację rodzinną zawodniczki.
Teraz Armitstead będzie walczyć o złoty medal. - Jeszcze nie zaakceptowałam tego w pełni, ale w przyszłości będę musiała pogodzić się z tym, że ludzie zawsze będą wątpić w moje osiągnięcia - powiedziała. - Jestem całkowicie załamana, bo ocenia się mnie i moją rodzinę. A ja nigdy nie chciałam oszukiwać.
"Nie obrażajcie naszej inteligencji, gdy sporty olimpijskie walczą o swoje życie" - pisze z kolei Holt. "Jeśli ktoś ma problemy z badaniem rano, niech zarezerwuje dla testerów inną godzinę. Nie działa na nikogo zapewnienie, że skoro Armitstead badano w kolejnym dniu bezpośrednio po zawodach, to dowodzi jej uczciwości" - dodaje.
Dziennikarz zwraca uwagę, że Armitstead starała się w ostatnich miesiącach winić głównie swoje otoczenie - w tym federację kolarską Wielkiej Brytanii - a nie siebie za przegapione badania. - Przykro mi, ale trudno mi nie czuć złości, gdy ludzie jak ona i jej otoczenie starają się przykryć błędy i niedociągnięcia, by zrzucić winę na testerów - mówi.
"Tydzień temu liczyłem, że Armitstead wygra w niedzielę złoty medal olimpijski" - pisze Holt i nawiązuje do artykułu redakcyjnego kolegi, Matta Lawtona, który pierwszego sierpnia ujawnił utajnioną prawną walkę cyklistki o prawo do występu na igrzyskach w Rio. "Teraz mam nadzieję, że jej się to nie uda. Bo Armitstead nie powinno tu być, wszyscy to wiemy. Jej triumf oznaczałby, że sportom olimpijskim będzie jeszcze bliżej piekła" - kończy.