Igrzyska Olimpijskie Rio 2016. Jak Polska atakuje granicę marzeń

Są przepłacone, ubrudzone dopingiem, zakłamane. Ale i tak nie ma w sporcie nic lepszego. W nocy z piątku na sobotę na Maracanie otwarcie igrzysk. Rio 2016 będzie wyjątkowe. Mimo wszystkich plag, które spadły na Brazylię. Czy to będą też przełomowe igrzyska dla polskiego sportu? Relację z ceremonii otwarcia igrzysk będziecie mogli śledzić w sobotę około godz. 1 w nocy, w Sport.pl - To jest Twój LIVE.

Stań w wiosce olimpijskiej w Barra da Tijuca, na wielkim placu z widokiem na lagunę i góry, i powiedz temu tłumowi sportowców, że to wszystko nie ma sensu. Że powinni się na tym placu zbierać po to, by protestować, albo narzekać, a nie robić sobie zdjęcia, wymieniać znaczkami, udzielać wywiadów, śmiać się i plotkować. To wszystko nie ma sensu, bo gospodarz nie ze wszystkim zdążył, autobusy jadą za długo, Brazylia jest podzielonym krajem, brakuje oznaczeń, woda bywa brudna, igrzyska się skomercjalizowały, jest doping, a MKOl nie wyrzucił wszystkich Rosjan.

Igrzyska mają mnóstwo wad. Zawsze miały. Nie zmieniały świata, tylko płynęły z nurtem. Wyleczyły się z jednej choroby, to wpadały w drugą. Były już w gościnie u zbrodniarzy i dyktatorów, były zakładnikiem bojkotów, terrorystów, zimnej wojny, sztucznego podziału na amatorów i zawodowców, cichego przyzwolenia na doping, a potem walki z dopingiem, w której więcej było porażek niż zwycięstw. Ale najważniejsze się w nich nie zmieniło. Jak pisał Simon Barnes, przez lata najlepszy sportowy komentator "Timesa", igrzyska to jest czas, gdy gdziekolwiek spojrzysz, ktoś właśnie przeżywa najważniejszy dzień swojego życia. I w piątek ceremonią otwarcia na Maracanie zaczyna się szesnaście takich dni.

Stephane Antiga: wszystko co robiliśmy, zmierzało do Rio

Organizuje te igrzyska gospodarz w pułapce: w kryzysie finansowym i politycznym. Gospodarz z wieloma problemami. Trzeba mieć cierpliwość do Rio, w którym bogactwo sąsiaduje z biedą, niebezpieczeństwo z serdecznością, luksus z niedoróbką, Maracana z piękną ruderą, w której kiedyś było muzeum. Do Rio, w którym kamery na sambodromie będą miały za tło dla tarcz panoramę faweli. Rio w którym najsłynniejsze plaże świata są obmywane przez tak brudne wody, że strach się kąpać. Ale o skażonych wodach zatoki Guanabara najmniej mówią sportowcy, którzy mają na tych wodach startować. Dla żeglarzy większym problemem jest nieprzewidywalny wiatr. Bo to on może zabrać im medal, a nie brudna woda. A oni przez ostatnie miesiące wszystko podporządkowali temu medalowi.

Jak mówił nam w czwartek na tym wielkim placu w wiosce olimpijskiej Stephane Antiga, wszystko co on i siatkarze robili przez ostatnie dwa lata, zmierzało do Rio. Do medalu. I w Rio będzie tak samo. - Tak, podróże na treningi mogłyby być krótsze, klimatyzacja w hali jest szalona, ale to jest po prostu kolejne wyzwanie. Na każdych igrzyskach jest jakieś wyzwanie, a tutaj jest pięknie, i wioska lepsza niż na przykład w Atenach w 2004 - mówi Antiga. - Zawsze, gdy mnie na jakimś turnieju pytali o mój wymarzony finał, mówiłem że Polska-Francja. Ale teraz powiem inaczej. Polska - Brazylia. Bo wiem, że grać taki mecz siatkarski w Brazylii z gospodarzami to byłoby coś magicznego - dodaje Antiga. Polacy przyjechali jako mistrzowie świata do kraju, w którym siatkówka jest jednym z najważniejszych sportów. Brazylijczycy mówią nawet, że jest sportem numer jeden. Siatkówka, nie futbol. Bo futbol nie jest tu sportem, tylko religią.

Brazylia: nie ma pieniędzy, ale jest serce i pomysł

Fernando Meireles, reżyser "Miasta Boga" i ceremonii otwarcia na Maracanie, musiał na finiszu ścinać budżet o połowę, zmieniać scenariusz, zwolnić dwie trzecie wykonawców. Jak mówi, serce artysty cierpiało. - Ale tak po prostu wypadało zrobić, a nie wydawać pieniądze których dziś brakuje na wszystko. Pokażemy, że można nadrobić sercem i pomysłem. Zrobimy to po swojemu - mówi. I to właściwie mogłoby być hasłem dla całych igrzysk. Bo piątkowe wieczory otwarcia to jest jeden z nielicznych momentów, gdy cały świat patrzy podczas igrzysk na to samo. A potem już każdy będzie tworzył igrzyska po swojemu. Każdy będzie miał swoje wspomnienia. Najgorsze igrzyska ostatnich lat zorganizowała Atlanta 1996, powtarzają to zgodnie wszyscy którzy tam byli. Ale dla Polaków to jest piękna Atlanta, z workiem złotych medali już w pierwszy weekend, ze złotem młodego Mateusza Kusznierewicza, z hollywoodzkim konkursem skoku wzwyż i srebrem Artura Partyki.

Polskie olimpijskie dryfowanie

Tamta Atlanta sprzed 20 lat to do dziś ostatnie igrzyska letnie, na których Polacy mogli się poczuć silni. Byli o jedno miejsce od czołowej dziesiątki klasyfikacji medalowej. Od Atlanty zaczęła się dla naszych sportów letnich droga w dół. W nijakość, jak w trzech ostatnich igrzyskach, po których nie sposób było rozstrzygnąć, czy polski sport stoi w miejscu, czy się cofa. Ateny 2004 - dziesięć medali. Pekin 2008 - dziesięć medali. Londyn 2008 - dziesięć medali, w tym ledwie dwa złote. Pieniędzy na przygotowania raz było więcej, raz mniej, różnie je dzielono, zmieniali się szefowie PKOl, ministrowie sportu, strategie, a medali było cały czas tyle samo. Skończył się czas multimedalistów, od Aten i Otylii Jędrzejczak żaden polski sportowiec nie zdobył więcej niż jednego medalu na tych samych letnich igrzyskach. Dryf trwa już tak długo, że sportowcy zimowi zdążyli dogonić i przegonić letnich. Nie liczbą medali wprawdzie, ale jakością. W ostatnich igrzyskach w Soczi to oni zdobyli więcej złotych niż sportowcy letni w Londynie. Gdyby ktoś to zapowiedział w Atlancie, albo nawet cztery lata później w Sydney, odesłano by go do działu: fantastyka. Z Sydney Polacy wracali z 14 medalami, w tym sześcioma złotymi. A zimowi olimpijczycy czekali wtedy na jakikolwiek medal już od 28 lat i Adam Małysz dopiero się przygotowywał do swojego wielkiego skoku, który zmieni polski sport.

Pewni, gniewni, mocni

Czy Rio będzie takim wielkim skokiem, który odmieni polski sport letni? Jakieś oznaki powrotu do dawnego życia są. Zaczął wracać do polskiego sportu najrzadszy gatunek: dominatora. Takiego jakim była w igrzyskach w Pekinie wioślarska czwórka podwójna: przed igrzyskami wygrywała rok w rok mistrzostwa świata i wygrała też na olimpijskim torze. Kogoś takiego jak Robert Korzeniowski w Sydney i Atenach. Lidera, kogoś dla kogo wygrywanie to codzienność. Teraz jest takich wielkich faworytów dwoje w lekkiej atletyce, Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek w rzucie młotem. Jest bardzo mocny Piotr Małachowski, choć on po powrocie Roberta Hartinga jest jednak w innej sytuacji niż Włodarczyk i Fajdek. A oprócz dominatorów jest cała grupa z wielkimi szansami na medal. Są mistrzowie świata w żeglarstwie Piotr Myszka i Małgorzata Białecka. Są młodzi gniewni, których stać na wszystko, jak Katarzyna Niewiadoma w kolarstwie. Są pływacy z szansami na podium, kajakarki które marzą by wreszcie zdobyć pierwsze polskie złoto w tym sporcie, jest wiele nowych twarzy w mocnych osadach wioślarskich. Są obrońcy tytułów z Londynu, Tomasz Majewski i Adrian Zieliński, których nigdy nie wolno lekceważyć, nawet jeśli ostatnie cztery lata były dla nich trudne. Jest Agnieszka Radwańska, która w poprzednich igrzyskach w Londynie zapłaciła wysoką cenę za bycie jedną z faworytek i za to, że się po porażkach nie ugryzła w język. Może w innej roli, bardziej w cieniu, będzie jej łatwiej. Jest Adam Kszczot, który mówi głośno: jadę do Rio po medal na 800 m. Są trzy pary w siatkówce plażowej, która będzie tutaj w centrum uwagi, na wielkim stadionie rozstawionym na Copacabanie.

Siatkarze i piłkarze ręczni z londyńską traumą

I to też jest coś nowego. Polacy wracają na największe sceny igrzysk, wracają do głównych ról w tych najchętniej oglądanych konkurencjach. W Londynie był olimpijski debiut pary Fijałek-Prudel, ale teraz będą już trzy pary. W wyścigu kolarzy pojadą Polacy, którzy w ostatnim cyklu olimpijskim zdobyli mistrzostwo świata, wygrywali etapy Tour de France i ważne klasyki. W lekkiej atletyce polska moc to już nie tylko rzuty i młode konkurencje, jak tyczka kobiet, ale też biegi, skok wzwyż. Są młode talenty, jak Konrad Bukowiecki czy Ewa Swoboda, od których oczywiście żadnego medalu wymagać na razie nie można, ale przeoczyć ich też nie można, bo mają talent i dobrą aurę. Są kandydaci do sprawienia niespodzianek w sportach walki. Polski letni olimpizm stał się znowu kolorowy. A kalendarz startów w Rio jest tak ułożony, że od pierwszego do ostatniego weekendu igrzysk dzień w dzień można wypatrywać czegoś miłego.

Zaczynają w pierwszą sobotę igrzysk kolarze i Sylwia Bogacka, pierwsza medalistka z Londynu. Kończą w ostatnią sobotę igrzysk kajakarki z kobiecej czwórki, Maja Włoszczowska w kolarstwie górskim i Kamila Lićwinko w skoku wzwyż. A do tego są dwie drużyny, obie z nadziejami na medal, obie przepracowujące w Rio traumę jaką były poprzednie igrzyska. Dla siatkarzy, bo przyjechali wtedy do Londynu jako zwycięzcy Ligi Światowej, na ich mecze do hali w Ealing ściągały tłumy Polaków. A odpadli szybko. Piłkarzom ręcznym z obecnego pokolenia igrzyska kojarzą się jeszcze gorzej. Z Pekinu odpadli w ćwierćfinale. Walkę o igrzyska w Londynie przegrali. A bardzo im zależy na tym, żeby po ich pokoleniu, które zostawiło tyle wspomnień w mistrzostwach świata, została też jakaś miła pamiątka w igrzyskach. Turniej zaczynają w niedzielę, jak siatkarze, ale w przeciwieństwie do nich - trudnym meczem, z gospodarzem, Brazylią. - Dla mnie ważne są w tych igrzyskach dwa mecze: z Brazylią i ćwierćfinał - mówił swoim zawodnikom trener Talant Dujszebajew na pierwszym zgrupowaniu przed igrzyskami. - Z Brazylią, bo zwycięstwo otwiera drogę do ćwierćfinału. Ćwierćfinał, bo to jest przepustka za granicę marzeń - mówi Dujszebajew. I mógłby to powiedzieć w imieniu całej polskiej ekipy na igrzyska: w Rio wyzwaniem jest, żeby znowu wrócić za granicę marzeń, a nie się od niej odbijać, jak podczas szarych igrzysk w Atenach, Pekinie i Londynie.

Rio, przystanek przed Azją

Całe igrzyska w Rio szare na pewno nie będą. Ani spokojne. Nadal się nie udało wyjaśnić, którzy Rosjanie mogą startować, a którzy nie, bo Trybunał Arbitrażowy w przeddzień igrzysk uznał za nielegalną nałożoną przez MKOl karę wykluczenia z igrzysk wszystkich Rosjan którzy mieli w przeszłości wpadkę dopingową. To będą igrzyska bez lekkoatletycznej Rosji, pierwsze z reprezentacją uchodźców, ostatnie igrzyska w cieniu dwóch gigantów, Michaela Phelpsa i Usaina Bolta. Ostatnie na długi czas igrzyska poza Azją - IO w 2018 będą w Pjongczng, w 2020 w Tokio, w 2022 w Pekinie - a z polskiego punktu widzenia: ostatnie na razie igrzyska w telewizji publicznej, która pokazywała je od zawsze. Igrzyska w miejscach, które się kojarzą wyjątkowo. Na Maracanie, na Copacabanie, sambodromie, przy plażach Flamengo i Botafogo. Igrzyska miejskie: unikalne pod tym względem, że żeglarstwo, wioślarstwo, kajakarstwo będą rozgrywane w samym sercu miasta, a nie gdzieś na odległych torach. I w mieście, które żyje sportem. Rio ma się czego wstydzić na finiszu przygotowań, ale i ma się czym chwalić.

Gdy cię budzi, jak nas w piątek, przemarsz baterii samby pod oknami, wiesz, że Rio na te trzy olimpijskie weekendy o tym co dobre nie zapomni.

Okładki gazet na igrzyska w Rio

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.