PŚ w skokach. Stoch na 99 proc. kryształowy

Trzecie miejsce w Oslo, 12. podium w 24. starcie kończącego się sezonu i już nie tyle kolejny krok, co skok do pierwszej w karierze Kryształowej Kuli - to dorobek Kamila Stocha z Oslo. W niedzielę Polak powiększył przewagę nad drugim w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Peterem Prevcem do 168 punktów. Za dwa tygodnie, po dwóch ostatnich startach w Planicy, nasz podwójny mistrz olimpijski na 99 proc. odbierze nagrodę dla zwycięzcy sezonu.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

35. sezon Pucharu Świata niemal na pewno będzie piątym w historii wygranym przez Polaka. Po czterech triumfach Adama Małysza w 2001, 2002, 2003 i 2007 roku na listę triumfatorów już wpisał się Stoch, któremu teraz pozostaje tylko postawić kropkę nad i.

Zdobywca dwóch złotych medali niedawnych igrzysk w Soczi zajął w Oslo trzecie miejsce, drugi w klasyfikacji PŚ Prevc był 11., a trzeci Severin Freund wygrał, zachowując matematyczne szanse na Kryształową Kulę.

Niemiec przed dwoma ostatnimi startami traci do Polaka 197 punktów, Słoweniec jest gorszy o 168 pkt. Obaj dobrze wiedzą, że dogonić Stocha byłoby im niezwykle trudno, nawet gdyby Polak nie wystartował w Planicy.

W historii PŚ nie zdarzyło się, by zawodnik mający tak dużą przewagę przed ostatnim weekendem rywalizacji nie obronił pierwszej pozycji. Emocje związane z pogonią drugiego skoczka za pierwszym, wyprzedzającym go o co najmniej 100 punktów, przeżywaliśmy tylko dwa razy.

Przed dwoma laty Anders Bardal przyjechał do Planicy jako lider, który drugiego Gregora Schlierenzauera wyprzedzał o 123 punkty. Obronił się spokojnie, choć zajął tylko 12. i 23. miejsce, zdobywając zaledwie 30 punktów. Piąty i czwarty Austriak powiększył swoje konto o 95 punktów i ostatecznie sezon ukończył z wynikiem gorszym od Norwega o 58 punktów.

Dużo większe emocje kibicom zafundowali dziesięć lat temu Janne Ahonen i Roar Ljoekelsoey. Wicemistrz świata w lotach narciarskich przed dwoma ostatnimi startami wyprzedzał mistrza o 142 punkty. W Lillehammer i Oslo Norweg odniósł zwycięstwa, zainkasował za nie 200 punktów, a Fin za siódmą i ósmą pozycję dostał odpowiednio 36 i 32 pkt. Ljoekelsoey odrobił więc 132 pkt, sezon zakończył z dorobkiem 1306 pkt, ale Ahonen miał ich 1316 i to on odebrał Kryształową Kulę.

Teoretycznie Prevc może w swoim kraju spisać się tak dobrze, jak zrobił to Ljoekelsoey. Zwłaszcza że konkursy zostaną rozegrane nie na znanej wszystkim mamuciej skoczni, która jest w przebudowie, ale na obiekcie dużym, na którym Puchar Świata nie gości, a na którym Słoweńcy często trenują.

- To, że Prevc lepiej zna skocznię, nie ma znaczenia, bo Kamil jest w dużo lepszej formie - mówi Apoloniusz Tajner. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego był przekonany, że to Stoch zdobędzie Puchar Świata nawet, gdy po konkursie w Falun Prevc odebrał mu koszulkę lidera.

W Szwecji Słoweniec zajął drugie miejsce, ale w żadnych z pięciu następnych startów nie wskoczył już na podium. W Lahti był czwarty i szósty, w Kuopio czwarty, w Trondheim dopiero 45., a w Oslo 11. Stoch po trzeciej pozycji w Falun był kolejno: trzeci, pierwszy, pierwszy, dziewiąty i trzeci.

Nawet jeśli Prevc cudownie się odrodzi, a Polaka rozregulują mistrzostwa świata w lotach narciarskich (czego oczywiście się nie spodziewamy), które od 13 do 16 lutego odbędą się w Harrachovie, to i tak trudno uwierzyć, że przy dwóch zwycięstwach Słoweńca w Planicy Stoch nie zdobędzie tam w dwóch startach 32 punktów (wystarczy, że raz zajmie ósme miejsce albo np. w obu konkursach będzie na 15. pozycji). Tyle wystarczy, bo gdyby Stoch i Prevc zgromadzili dokładnie tyle samo punktów, to Kryształową Kulę odebrałby nasz zawodnik, ponieważ wygrał w sezonie więcej konkursów (w tej chwili ma sześć zwycięstw, a Słoweniec dwa).

Łatwiej niż w wygrane Prevca uwierzyć dziś w triumfy świetnego w końcówce sezonu Severina Freunda, który w Oslo aż o 13,3 pkt wyprzedził drugiego Bardala. Za to trudniej wyobrazić sobie, że Stoch nie zdobędzie czterech punktów, a przy dwóch zwycięstwach Niemca w Planicy Polakowi do wygrania Pucharu Świata wystarczyłaby nawet tak skromna zdobycz.

Jeśli tylko naszemu mistrzowi nie stanie się nic złego, to za dwa tygodnie dostaniemy potwierdzenie tego, co wiemy już teraz - że Kamil Stoch był w tym sezonie najlepszym skoczkiem narciarskim świata.

Więcej o:
Copyright © Agora SA