Przed środowym konkursem PŚ rekord skoczni w Falun wynosił 129,5 metra i należał do Kamila Stocha. Zanim jednak Polak usiadł na belce, to dwóch jego rywali pobiło rekordową odległość. Severin Freund i Noriaki Kasai skoczyli po 133 metry. Stoch skoczył o 10 metrów mniej i po pierwszej serii był dopiero 13. Prowadził Freund, który miał siedem punktów przewagi nad Kasai. Dla Stocha najważniejszy był jednak skok Petera Preva, który jest jego najgroźniejszym rywalem do zwycięstwa w Pucharze Świata. Słoweniec skoczył 125,5 m i po pierwszej serii był 10.
Świetnie w pierwszej serii spisał się Fin Lauri Asikainen, który był czwarty. Skoczył 128 metrów i stało się jasne, że zdobędzie pierwsze punkty w sezonie.
Co z resztą Polaków? Najlepszy był Maciej Kot, który skoczył 127,5 m i był 9., ale do podium, czyli trzeciego Andersa Fannemela tracił tylko 2,7 pkt. Do drugiej serii weszli też Jan Ziobro (16. miejsce), Dawid Kubacki (26.) i Klemens Murańka (27.). Sztuka ta nie udała się Piotrowi Żyle.
Freund i Kasai długo nie cieszyli się z rekordu, bo Stoch w drugiej serii skoczył 134,5 metra! Peter Prevc nie przestraszył się tego skoku Polaka. Wylądował metr bliżej i wyprzedził Stocha. Potem skakał Maciej Kot - 125,5 m dało mu miejsce za Prevcem i Stochem.
I zaczęło się liczenie - Stoch zatrzymałby koszulkę lidera (przed konkursem miał 13 pkt przewagi), gdyby Prevc był najwyżej trzeci, a Polak czwarty. Niewiele zabrakło, bo skoczków rozdzielił tylko Noriaki Kasai, który ze Stochem wygrał 0,5 pkt, a z Prevcem przegrał o 1,4 pkt.
Wszystkich pogodził Severin Freund. Niemiec był w środę nie do pobicia. W drugiej serii skoczył 135 metrów i drugi raz tego dnia odebrał Stochowi rekord skoczni.
Maciej Kot był 10., Jan Ziobro 21., a Dawid Kubacki 24.
Do końca sezonu pozostało jeszcze siedem konkursów indywidualnych. Najbliższy w piątek w Lahti.