Dwa złote krążki w 90 lat i cztery olimpijskie złota w dwa tygodnie. W Soczi reprezentacja Polski osiągnęła większe sukcesy niż w 21 wcześniejszych edycjach zimowych igrzysk. Licząc igrzyska letnie i zimowe, reprezentacja Polski z 41 takich imprez dopiero ósmy raz wróci, mając w dorobku co najmniej cztery złote medale.
Nasza 60-osobowa kadra zajęła w Soczi 11. miejsce w klasyfikacji medalowej. Dopiero w sobotę z czołowej "10" wypchnęła ją Austria, ostatniego dnia igrzysk wyprzedzić Polskę mogła jeszcze tylko Szwecja. Ale zadanie miała trudne, bo jej hokeiści i któryś z narciarzy startujących na 50 km musieli zdobyć złote medale. Dwaj biegacze - Johan Olsson i Marcus Hellner - byli wymieniani w gronie pięciu głównych faworytów (dane za firmą Fortuna), ale całe podium zajęli Rosjanie. A w hokejowym finale lepsi od Szwedów okazali się Kanadyjczycy.
Polacy 11. miejscem w ostatecznej klasyfikacji nawiązali do wyniku kadry z Atlanty.
Letnie igrzyska z 1996 roku biało-czerwoni zakończyli właśnie na 11. pozycji, zdobywając 17 medali - siedem złotych i po pięć srebrnych oraz brązowych.
Tamten wynik można uznać za podobny do obecnego, bo w Soczi zaplanowano rozegranie 98 konkurencji, a w Atlancie było ich 271. Łatwo policzyć, że na igrzyskach w USA okazji do zdobycia olimpijskich laurów było prawie trzy razy więcej, zatem prawie trzy razy większa liczba medali zdobytych tam przez Polaków oznacza podobną skuteczność naszych zawodników wtedy i teraz.
Za dwa lata na igrzyskach w Rio de Janeiro rozegrane zostaną 304 konkurencje. Polacy, którzy będą reprezentować nas w Brazylii, chcąc osiągnąć wynik podobny do tego, jaki zanotowali nasi olimpijczycy w Soczi, powinni wywalczyć co najmniej 18 medali.
Dziś trudno uwierzyć, że to możliwe, bo w XXI wieku na letnich igrzyskach nasi sportowcy w Atenach (2004 rok), Pekinie (2008) i Londynie (2012) zawsze zdobywali tylko 10 krążków.
Atlanta, z którą zestawiamy Soczi, to czwarte najlepsze igrzyska dla Polaków w historii. Lepiej biało-czerwoni spisywali się tylko w latach 60. i 70. XX wieku.
W 1964 roku, w Tokio, z 23 medalami (siedem złotych, sześć srebrnych i 10 brązowych) Jerzy Kulej, Józef Szmidt, Waldemar Baszanowski i inni nasi wspaniali sportowcy wywalczyli siódme miejsce w klasyfikacji olimpijskich potęg. Wtedy polski sport rzeczywiście był potężny. Worki medali przynosiła polska szkoła boksu, w lekkiej atletyce cieszyliśmy się ze złota damskiej sztafety 4x100 m z Ireną Kirszenstein, która zdobyła też srebro w skoku w dal, i ze srebra męskiej sztafety na tym samym dystansie. W Tokio mieliśmy też na olimpijskim podium drużynę, bo brąz wywalczyły siatkarki.
Osiem lat później w Monachium i w 1976 roku w Montrealu też mieliśmy swoje specjalności. Medale nadal dawał nam boks, Kirszenstein, która stała się Szewińską, stawała na podium 200 i 400 m, wspaniałymi występami porywali nas Władysław Komar, Tadeusz Ślusarski i Jacek Wszoła, do medali dojeżdżali kolarze w wyścigach drużynowych, a zespoły siatkarzy, piłkarzy i szczypiornistów potrafiły zdobyć w Kanadzie odpowiednio złoto, srebro i brąz. To tam Polska z 26 medalami (7-6-13) zajęła w klasyfikacji najwyższe, szóste miejsce w historii.
Wszyscy mistrzowie olimpijscy z Soczi! Zobacz ich zdjęcia
W XXI wieku najlepszymi dotąd igrzyskami były dla nas poprzednie zimowe. W 2010 roku w Vancouver Justyna Kowalczyk, Adam Małysz i drużyna panczenistek zdobyli w sumie sześć medali i zapewnili Polsce 15. miejsce w ostatecznej klasyfikacji. W Atenach (trzy złote medale) Polska zajęła 23., w Pekinie (również trzy złota) - 20., a w Londynie (dwa złota) - dopiero 30. pozycję.
W przywoływanej Atlancie popis dali nasi przedstawiciele sportów walki. Tam siedem z 17 medali (cztery złote) zdobyli zapaśnicy i judocy. Teraz swojej specjalności na letnich igrzyskach nie mamy, dlatego też nie mamy wyników na miarę oczekiwań.
W Soczi Polska wspólnie z Niemcami wygrała klasyfikację medalową w skokach narciarskich, a w łyżwiarstwie szybkim uplasowała się na drugiej pozycji za dominującą Holandią. W skokach medale dla nas zdobywał co prawda tylko Kamil Stoch, ale bezsprzecznie w tej dyscyplinie doczekaliśmy się szerokiej kadry, którą w perspektywie najbliższych lat stać na kolejne olimpijskie sukcesy. Dużo możemy sobie obiecywać również po panczenistach, którzy tworzą mocne drużyny. Potencjał, który w Soczi nie dał medalu, ale kilka miejsc w czołówce, mają biatlonistki. Najmłodsza z nich, 22-letnia Monika Hojnisz, za cztery lata w Pyeongchang może mocno włączyć się do walki z najlepszymi. Na dołączenie do czołówki stać też biegaczkę Sylwię Jaśkowiec i biegacza Macieja Staręgę. Na razie oboje startują w cieniu Justyny Kowalczyk, ale w bieżącym sezonie oboje potrafili już plasować się w czołowych dziesiątkach Pucharu Świata, Jaśkowiec stanęła nawet na podium, zajmując trzecie miejsce w prologu Tour de Ski. Zresztą, w biegach nie można wykluczyć, że na jeszcze jedne igrzyska pojedzie nasza najbardziej utytułowana zimowa olimpijka w historii.
Z Kowalczyk czy bez niej w 2018 roku w Pyeongchang polską reprezentację najpewniej znów będzie stać na dobry występ. To nie przypadek, że na drugich z rzędu zimowych igrzyskach nasza kadra zdobywa sześć medali. W Vancouver i Soczi nasi sportowcy wywalczyli w sumie 12 olimpijskich krążków, w tym aż pięć złotych. Przez wszystkie wcześniejsze lata uciułali takich medali ledwie osiem, a jedynym zimowym mistrzem olimpijskim z Polski długo pozostawał Wojciech Fortuna.
Po sygnale z Vancouver w Soczi dostaliśmy potwierdzenie, że polski olimpizm zaczyna być silny nie latem, tylko zimą. O tym powinni pamiętać ci, którzy podejmują strategiczne decyzje dla polskiego sportu.
Aktualna klasyfikacja medalowa
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone