Soczi 2014. Następczyni Vonn nie zawiodła. Amerykanie wielbią Mikaelę Shiffrin

18-latka we wspaniałym stylu wygrała slalom specjalny w Soczi. Młodziutka Amerykanka potwierdza swój wielki talent, a w Ameryce za nią szaleją. Stała się najmłodszą złotą medalistką olimpijską w slalomie.

Do zawodów przystępowała jako wielka faworytka. Jest liderką PŚ w slalomie, sześciokrotnie była na podium, trzy razy wygrała. W Soczi nieźle pojechała już w slalomie gigancie, gdzie zajęła piąte miejsce. W piątek po pierwszym przejeździe skomentowała: - Nie martwię się zbytnio drugim przejazdem i nie stresuję prowadzeniem. Po za tym 0,5 sekundy to nie jest dużo (Shiffrin miała przewagę 0,49 s nad Marią Hoefl-Riesch - red.). Po drugim przejeździe jej przewaga była minimalnie większa. Nad drugą Marlies Schild miała 0,53 sekundy przewagi.

Po 42 latach została kolejną Amerykanką, która wygrała olimpijski slalom. Ostatnio w 1972 roku dokonała tego Barbara Ochran. Również dzięki Shiffrin Amerykanie przedłużyli swoją świetną passę w Soczi, zdobywając medale w każdym kolejnym dniu. Mogą być pierwszą reprezentacją w historii zimowych igrzysk, która zdobędzie medal każdego dnia.

"Wow! Złoty medal dla Shiffrin! Stała się najmłodszą złotą slalomistką w historii igrzysk! Ma tylko 18 lat!" - napisał na Twitterze Courtney Nguyen, amerykański dziennikarz. "Mikaela Shiffrin wygrała dzięki niesamowitej obronie przed wypadnięciem ze środkowej części trasy. Nie sądzę, żeby jakakolwiek inna alpejka zdołałaby się utrzymać na trasie w takiej sytuacji" - napisał dziennikarz NBC Alex Goldberger.

Początki wielkiej gwiazdy

"Shiffrin właśnie miała drzemkę. Zawodniczkę czekał za chwilę start w mistrzostwach USA w wieku do 14 lat. Pamiętam, jak poszedłem po nią. Obudziła się 20 minut przed startem, rozgrzała się i po prostu poszła na stok" - wspomina Shiffrin Brayton Pech, jej koleżanka z pokoju z Akademii Burke Mountain w Vermoncie. Młoda Amerykanka zawody oczywiście wygrała. Drugą zawodniczkę pokonała o... 11 sekund. To w narciarstwie alpejskim przepaść. Zwykle różnice wynoszą setne części sekundy. Ameryka wiedziała, że ma olbrzymi talent. W 2010 roku po raz pierwszy zaczęto o niej mówić jako kolejnej Lindsay Vonn. Od tamtej pory przymiotniki "przeciętny" i "zwyczajny" nie występują przy jej nazwisku.

- Jest uzdolniona jak Mozart w muzyce - powiedział kiedyś o niej Dave Gavett, szef i trener innej akademii z Vermontu, Green Mountain Valley School.

Shiffrin w Pucharze Świata pojawiła się 11 marca 2010 roku w zawodach w Szpindlerowym Młynie. Wtedy jeszcze nie potrafiła zdobyć punktów. Udało się to w kolejnym sezonie. 29 grudnia po raz pierwszy stanęła na podium slalomu w Linzu, mimo że po pierwszej serii zajmowała 12. miejsce. Ostatecznie zakończyła zawody na trzecim. Wcześniej w kwietniu stała się najmłodszą w historii mistrzynią alpejską USA. Na Winter Park w Kolorado wygrała w slalomie.

Lepsza niż Vonn

Poprzedni sezon miała świetny. Slalom specjalny wygrała czterokrotnie - w Are, Zagrzebiu, Flachau i Lenzerheide. Zdobyła małą kryształową kulę w tej konkurencji, a w klasyfikacji generalnej zajęła 5. miejsce. Na MŚ była złota.

Shiffrin jest też pierwszą Amerykanką, która wygrała trzy zawody Pucharu Świata jeszcze przed zakończeniem 18. roku życia. Nie udało się to nawet Lindsey Vonn, która musiała na to poczekać do 20. roku życia.

- Od zawsze byłem przekonany, że tak się stanie - powiedział o eksplozji talentu Shiffrin Roland Pfeifer, austriacki trener techniczny Amerykanek. - Gdy dwa lata temu po raz pierwszy zobaczyłem Mikaelę podczas treningu, powiedziałem jej, że jeśli nadal będzie tak jeździć, to w Pucharze Świata nikt jej nie pokona. Widziałem kilka tak utalentowanych młodych zawodniczek, ale żadna z nich nie potrafiła tak ciężko trenować. Nigdy nie widziałem lepszej od niej - dodał.

Shiffrin, która na zawody PŚ podróżuje z matką Eileen, tylko się uśmiecha, gdy słyszy podobne komentarze. Nie czuję się nikim ważniejszym niż zwykłą uczennicą liceum. - To miłe, ale ja się nie wywyższam. Muszę pamiętać, że mam tylko 17 lat. Często czuję się jak dziecko i wcale tego nie ukrywam - mówiła w jednym z wywiadów sama zawodniczka.

Gdy dwa sezony temu po raz pierwszy stanęła na podium, zwróciła się nieśmiało do zwyciężczyni Marlies Schild, trzykrotnej medalistki olimpijskiej: "O mój Boże. Jestem twoją wielką fanką. Cóż, teraz stoję na podium obok ciebie, ale oczywiście nadal jestem wielką fanką". Teraz to ona będzie patrzyła na swoją idolkę z góry. Schild w Soczi była druga.

Wychowywanie mistrzyni

Matka Mikaeli, Eileen, która ma doświadczenie narciarskie, obserwuje wszystkie aspekty życia swojej córki. Cały czas jest przy niej, gotuje jej pomiędzy zawodami, pomaga w lekcjach, aby jej córka mogła sobie poradzić z matematyką, którą zalicza przez internet. Tak jak zresztą wszystkie egzaminy.

- Ma wszystko podane na talerzu. Ale nie wykorzystuje tego. Całą uwagę skupiam na niej. Staram się spełniać wszystkie jej zachcianki. Nie wpływa to na nią źle. Często po prostu mówi mi: "Mamo przestań. Chodźmy pooglądać telewizję" - opowiada o Mikaeli jej matka.

Matkę Mikaeli pamięta Rika Moore, trener narciarski w Vail w Kolorado, gdzie urodziła się obecna mistrzyni świata w slalomie. Wspomina, jak ta trenowała inne dzieci, gdy była w ciąży z Mikaelą. - Ta cała rodzina kocha narty - mówi o nich. Rodzicie Mikaeli nie byli tak uzdolnieni, jak ich córka. Ojciec Jeff jest anestezjologiem, a matka pielęgniarką.

- Mikaela była bardzo wesołą 7-latką, ale od razu było widać jej determinację podczas jazdy na nartach. Wiele dzieci trenuje dlatego, że chcą tego ich rodzice. Ale nie Mikaela. Ona miała własną motywację i była skupiona na każdym kolejnym skręcie na trasie - dodaje Moore.

W wieku ośmiu lat Mikaela wraz z rodzicami przeprowadziła się do New Hampshire. Tam kontynuowała naukę. Tym razem pod okiem trenera Ricka Colta. Setki jej zjazdów utwierdziły go w przekonaniu, że ma do czynienia z cudownie utalentowanym dzieckiem. Gdy pytał ją, co robiła w wolnym czasie, ta odpowiadała, że oglądała wideo z Pucharów Świata, aby podpatrywać technikę najlepszych zawodniczek. W kuchni w rodzinnym domu Eileen ustawiała miotły, aby jej córka ćwiczyła ich wymijanie i odbijanie się od ciała.

Później wraz ze starszym o trzy lata bratem Taylorem przeniosła się do Burke Mountain Academy. - Ona już wtedy była świetną sportsmenką. Pewna siebie, ze wspaniałym czuciem śniegu - mówi Kirk Dwyer, szef tamtejszej akademii, który z czasem stał się jej osobistym trenerem. Mówi też, że matka chciała, aby Mikaela trenowała więcej, niż miała startów. - To tak jak z siostrami Williams w tenisie. Gdy były młode, trenowały, gdy inny startowali w zawodach. Dla Shiffrin trening to była podstawa rozwoju. Jeśli jedziesz na zawody, to masz tylko dwa zjazdy dziennie. Jak trenujesz, to pokonujesz trasę 12-13 razy dziennie - dodaje.

Shiffrin, gdy miała 12 lat, wystąpiła w roku tylko w 11 wyścigach. Wszystkie wygrała. Jak miała 14 lat, pojechała na MŚ do Włoch. Wygrała z ponadtrzysekundową przewagą.

Powroty do szkoły

Po każdym triumfie i każdych zawodach PŚ wraca do Vermont, aby chodzić do szkoły i trenować. - Gdy wraca z zawodów, zawsze opowiada nam o swoich doświadczeniach. Ale tak jest tylko przez jeden dzień. Potem skupia się na szkole i treningu. W ogóle nie wspomina o Pucharze Świata. Nawet gdy ją o to pytamy, to już nie odpowiada. Pyta tylko o nasze życie - mówi o Shiffrin jej koleżanka z pokoju w akademiku.

Inny jej przyjaciel ze szkoły, Thomas Walsh, mówi: - Gdy ją poznałem, od razu było widać, że będzie osiągać sukcesy. To jej przeznaczenie. Walsh, niestety, na razie nie robi takiej kariery, jak jego koleżanka. Ma raka kości i częściej przebywa w szpitalach na leczeniu niż na stoku. Mikaela jednak o nim nie zapomina. Jak sam mówi, wielokrotnie budząc się w szpitalu, widział przy łóżku swoją koleżankę.

Mistrzowie o Shiffrin

- Jeździ niesamowicie precyzyjnie jak na swój wiek - mówiła o Shiffrin Shild, wybitna specjalistka slalomu specjalnego. - Zrobiła wiele do tej pory i zrobi jeszcze więcej w przyszłości - dodaje. - Jest szalenie dobra - oceniał ją Ted Ligety, inny świetny amerykański alpejczyk.

Na razie Shiffrin specjalizuje się w slalomie i slalomie gigancie. Ale niedługo chce też zacząć startować w konkurencjach szybkościowych - w supergigancie i zjeździe.

- Będzie dobra w zawodach szybkościowych. Wie, jak się ślizgać. Ale na razie ważniejsze jest, aby jeszcze rozwinęła się w technicznych konkurencjach - mówi trener Amerykanek Pfeifer.

Sama zawodniczka nie myśli jeszcze o dalszych sukcesach i igrzyskach olimpijskich. - Na razie rzeczą, na której najbardziej się koncentruję, jest szkoła, i mam nadzieję, że zdam do kolejnej klasy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.