Soczi 2014. Strażak Bródka mistrzem olimpijskim

Sensacja? Tak, biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce nie ma ani jednego toru krytego dla panczenistów, a Zbigniew Bródka na życie zarabia jako strażak. Ale też "nie", to żadna sensacja, bo olimpijskie złoto jest dla niego nagrodą za świetnie wykonaną pracę. Od dwóch sezonów to Polak jest najrówniejszym na świecie panczenistą na dystansie 1500 m. W Soczi po prostu potwierdził klasę.

- Gdybym nie wierzył w medal, nie miałbym po co tu przyjeżdżać - mówił Bródka. Miał prawo być pewny swego. W tym sezonie w czterech startach na 1500 m zajmował kolejno ósme miejsce w Calgary, szóste w Salt Lake City, trzecie w Astanie i drugie w Berlinie. - W Kanadzie i USA startował zaraz po kontuzji kolana, a i tak nie wypadał z czołówki. A później potwierdził, że nasze mówienie o olimpijskim medalu nie jest wydumane. Zbyszek to jest klasa - mówi o swoim podopiecznym trener Wiesław Kmiecik.

Doświadczony szkoleniowiec w 2008 roku przekonał 24-letniego Bródkę, by porzucił short-track na rzecz jazdy na torze długim. Dwa lata później Bródka pojechał na igrzyska w Vancouver i na 1500 zajął 27. miejsce. W ubiegłym sezonie zdobył Puchar Świata, choć tamtą jego edycję zaczynał jako zawodnik tylko przeciętny. Zwycięzcą został zaraz po sezonie, w którym był 14.

Puchar był dla Bródki nagrodą za stabilność. Bo jak już Polak do światowej czołówki wjechał, to rozgościł się w niej na dobre.

W sześciu startach poprzedniego sezonu cztery razy stawał na podium, zgromadził 460 punktów, drugiego Barta Swingsa wyprzedził aż o 124 punkty. Był kolejno: piąty w Heerenveen, siódmy w Kołomnie, trzeci w Astanie, drugi w Inzell, pierwszy w Erfurcie i drugi w finale PŚ w Heerenveen. W sumie, biorąc pod uwagę cały poprzedni i cały trwający sezon, Bródka aż sześć z 10 startów skończył na podium. Nikt na świecie nie jest tak stabilny jak on.

Na igrzyska Bródka przyjechał jako szósty zawodnik 1500 m z ubiegłorocznych mistrzostw świata na dystansach rozegranych właśnie w Soczi. Teraz w Adler-Arienie startował jako czwarty panczenista trwającego sezonu Pucharu Świata.

W 17. parze Bródka pojechał z rekordzistą świata Shanim Davisem. Mistrza olimpijskiego z Vancouver i Turynu na 1000 m i wicemistrza obu tych igrzysk na 1500 m Polak pokonał po wspaniałym, długim finiszu.

A później tak znakomicie jak Polak nie potrafił finiszować już nikt.

- Brakuje nam w Polsce zadaszonego toru, z młodymi zawodnikami trenujemy w spartańskich warunkach. W Zakopanem potrafiliśmy wychodzić w góry o 9 rano, a wracać o 20. Ale Zbyszek zawsze tak ciężką pracę lubił i nigdy nie narzekał - opowiada jego pierwszy trener Mieczysław Szymajda. - Co tu dużo mówić, Zbyszek musi pracować jako strażak, żeby zarabiać na życie - dodaje Kmiecik.

Trenerzy wierzyli, że w Soczi Bródka spełni swoje marzenie i odmieni życie, bo oni od lat znają naszego nowego bohatera. Teraz mistrza poznajemy i my.

Więcej o:
Copyright © Agora SA