Soczi 2014. Kowalczyk: "Nie mam kalkulatora, mam nogi i ręce"

- Pobiegnę najlepiej jak potrafię. Ostatni bieg na 10 km dał mi piąte miejsce. Dziesięć biegów przed nim dało mi miejsca pierwsze. Nie mam kalkulatora przy sobie, mam nogi, ręce i postaram się ich użyć najlepiej jak potrafię - zapowiada przed startem na 10 km stylem klasycznym Justyna Kowalczyk. Początek o 11. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

W czwartek Justyna Kowalczyk pobiegnie w Soczi na swoim koronnym dystansie 10 kilometrów "klasykiem". Mistrzyni olimpijska z Vancouver twierdzi, że po wielu latach startów mimo wielkiej presji "trzeba stanąć na starcie i pobiec to, co się potrafi".

- Presja czasami pomaga. Nie schładzam jej w żaden sposób, robię to co zawsze. Pamiętam, że kiedyś bywały takie momenty, że były duże nerwy, duży stres. Teraz mam w sobie dużo spokoju. Czy to dobrze, czy źle nie wiem - tak się poukładało. Wiadomo, że nic już zmienić nie można. Co najwyżej zepsuć, np. nieprzespaną nocą. Ważne jest, żeby stanąć na starcie i mieć świadomość, że jest się na 100 proc. gotowym. Jeśli dałeś z siebie wszystko w drodze do tego startu, to jest dużo łatwiej. Jeśli masz jakieś znaki zapytania, to takie znaki zapytania potrafią bardzo się nasilać w takich momentach. Trzeba stanąć na starcie i pobiec to, co się potrafi (...) Nic poza tym - twierdzi w wywiadzie dla sport.tvp.pl Kowalczyk.

Justyna Kowalczyk przyznała, że podczas biegu na 10 kilometrów "klasykiem" w Soczi bardzo ważną rolę odegrają serwismeni. Polka stwierdziła, że warunki są inne niż podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme, gdzie nie potrafiła sobie poradzić.

- Na szczęście przez ten rok wiele rzeczy się zmieniło. Narty mamy inne, miejmy nadzieję, że będą pracowały lepiej. Wata jest, ale jest inna niż w Val di Fiemme. Spędziliśmy trochę czasu na najtrudniejszym odcinku trasy i mamy wybrane dwie-trzy pary nart, z których wybierzemy te jedne na start. To będą twarde narty - zapowiada Kowalczyk.

Polska zawodniczka przewiduje, że bieg rozstrzygnie się na dwukilometrowym podbiegu. - Będzie to trudny bieg taktyczny. Z początku mamy łatwość, żeby później było trudno - na ostatnich dwóch-trzech kilometrach. Trzeba po prostu spokojnie reagować na to, co się będzie działo na trasie. Ważne, żeby się nie zakwaszać. Ponieważ łatwo zrobić kilka szybkich ruchów, zakwasić się, zepsuć cały bieg. Według mnie bieg rozstrzygnie się na tym dwukilometrowym podbiegu - kończy Justyna Kowalczyk.

Więcej o:
Copyright © Agora SA