Soczi 2014. Biathlon. Nowakowska-Ziemniak: Na strzelnicy jesteśmy wolniejsze, ale teraz nie można tego przyspieszyć

Porażka Polek w biegu pościgowym. - Opanowania emocji w kluczowych momentach najbardziej uczy bezpośrednia rywalizacja. Ja miałam mało takich startów, kiedy musiałam opanowywać emocje. I dlatego taki start jak ten jest wielką nauką - mówi Monika Hojnisz, najlepsza w dzisiejszych zawodach polska biathlonistka.

Monika Hojnisz (19. w biegu pościgowym, dwa nietrafione strzały)

Chciałabym wiedzieć, co się stało na ostatnim strzelaniu. Zdawałam sobie sprawę, co się dzieje. Wiedziałam, że wjeżdżając na strzelnicę, jestem siódma. Widziałem, że dziewczyny wciąż stoją na strzelnicy, i że medal jest na wyciągniecie ręki. Być może to spowodowało, że moje strzelanie nie było takie, jak bym chciała. Mógł być medal, jest 19. miejsce. Bieg dał mi doświadczenie, po to tu przyjechałam, bo są to moje pierwsze igrzyska, ogromna impreza. Przyjechałam, aby trochę się bawić, a na pewno uczyć. Priorytetem są następne starty. Nie chcę zwalać winy na narty, ale troszkę można. W porównaniu z innymi zawodniczkami moje pracowały gorzej. Widać, że nie tylko nasza niemoc nie pozwala nam walczyć z zawodniczkami.

Przed biegiem wiedziałam, że dobrym strzelaniem można się poprawić, ale tutaj trzeba pamiętać, że tylko wtedy, jeśli inne dziewczyny nie trafiają. Czułam się dobrze biegowo na trasie, wyglądało na to, że mogę powalczyć.

Opanowania emocji w kluczowych momentach najbardziej uczy bezpośrednia rywalizacja. Ja mało miałam takich startów, kiedy musiałam opanowywać emocje. I dlatego taki start jak ten jest wielką nauką. Zaowocuje na przyszłość. Na szczęście jestem typem zawodniczki, która - na moje szczęście - szybko zapomina o niepowodzeniu. To plus, że nie rozpamiętuję.

Weronika Nowakowska-Ziemniak (20. w biegu pościgowym, dwa nietrafione strzały):

Nie czułam się dobrze, liczyłam na lepszą dyspozycję swoją i nart. Nie mogłam liczyć na medal po tym, co widziałam na trasie, ale mogę być zadowolona ze strzelania. Bieg był mocny i emocjonujący, więc dwie rundy karne to nie jest źle. Nie najlepiej się czułam na trasie. Byłam siódma, czyli wysoko na starcie, więc starałam się skupić na tym, co mam zrobić.

Właściwie już na pierwszym kole wiedziałam, że nie jest ze mną dobrze, ale starałam się walczyć na tyle, na ile mnie stać. Mam trzy dni do biegu indywidualnego, nie mogę tracić zimnej krwi.

Na strzelnicy jesteśmy wolniejsze, ale teraz nie można tego przyspieszyć, dziś to jest nasz rytm. Nad zmianami trzeba pracować wcześniej - wiosną, latem, jesienią.

Teraz też nie trafiłam w trzecim strzale tak jak w sobotę. Wiecie, co się wtedy stało [gdyby wtedy Nowakowska-Ziemniak trafiła, miałaby niemal na pewno medal - red.]? Pocisk uderzył w kant. Często innym dziewczynom wtedy tarcza się chowa, mi się nie schowała. Może będę miała szczęście innym razem.

Krystyna Pałka (34., trzy nietrafione strzały):

Nie jestem zadowolona z siebie. Chyba po tym biegu mogę już więcej powiedzieć o mojej formie - nie trafiliśmy z nią [długa cisza]. Dziewczyny biegają, a mi nogi stają [jeszcze dłuższa przerwa]. Ciężko powiedzieć, czy to góry, że nie mogę biegać na swoim poziomie [Krystyna jest bliska łez, przerwa najdłuższa]. Dziękuję.

Magdalena Gwizdoń (38., dwa nietrafione strzały):

Nie będę rozmawiać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA