Soczi 2014. Chrupki ten lód, który będą gryźć

Dwóch panczenistów z drużyny - Zbigniew Bródka i Konrad Niedźwiedzki - ścigało się w środę w testach na owalu w Adler-Arienie i od razu okazało się, że lód jest bardzo osobisty - jednego lubi mniej, innego więcej. Wyścigi panczenistów na 1000 metrów w środę 12 lutego od 15 polskiego czasu. Wcześniej będą się ścigać mężczyźni na 5000 (sobota), kobiety na 3000 (niedziela), a następnie odbędą się wyścigi na 500 m (poniedziałek, wtorek).

Trener kadry łyżwiarzy Wiesław Kmiecik pamięta czasy, kiedy było jeszcze bardziej osobiście, czyli kombinowało się i kręciło lody. Mianowicie wypuszczało się delikwenta zaraz po przejeździe rolby, maszyny do wyrównywania powierzchni toru, którą na przykład ustawiało się tak, aby lała więcej wody na lód. On wtedy zamarzał inaczej, tworzyła się cienka warstewka, jak na kałuży, i taki nieszczęśnik musiał ją przebijać płozami łyżew, co go bardzo spowalniało i męczyło. Ustawiało się też temperaturę mrożenia na sztucznych torach, bo kiedyś czas między startami faworytów zależał od losowania i można było zyskać na różnicy temperatury lodu.

Dziś trudno sobie wyobrazić takie manipulacje, ale i tak są możliwe na mniejszą skalę. Na przykład od sędziego głównego zależy w dużym stopniu, jak szybko po zjeździe rolby wyjeżdża następna para zawodników na być może nie do końca zamarznięty lód albo to, jak długo łyżwiarze będą jeździć bez czyszczenia tafli. - Ja w każdym razie nie chciałbym, aby któryś z naszych jechał zaraz po rolbie - mówi trener Kmiecik.

Margines kręcenia lodów się znacznie zmniejszył, ale lód wciąż jest bardzo osobisty, bo każdy łyżwiarz lubi inny, albo odwrotnie - lód ma swoich ulubionych zawodników. Bardziej lub mniej polane wodą, twardsze lub bardziej miękkie lubią bardziej technicznie jeżdżących, z długimi ruchami lub bardziej siłowych, jak sześciokrotny medalista olimpijski Rintje Ritsma, który gdy jechał, słychać było na kilometr, tak grzmocił płozami. - Ja lubię, gdy lód jest wymagający. Tutaj zmienił się od poniedziałku, wtedy był gorszy, widzę po czasach - mówi Bródka.

Panczeniści może nie mają tylu określeń na lód co Eskimosi na śnieg albo Buszmeni na pustynię, ale Bródka zachwycił wczoraj słownictwem. Powiedział, że w środę lód był chrupki i że mu to pasuje. Bródka w testowym odcinku na 1000 m miał drugi czas (1 min 09,75 s), gorszy od jednego z faworytów Holendra Koena Verweija (1.09,27) - najszybsi Amerykanie nie wzięli udziału w próbie, ale też kilku innych zawodników znajdujących się wysoko w klasyfikacji Pucharu Świata. W takiej imitacji zawodów startują ochotnicy z pełnymi szykanami: losowane są pary, jest strzał startera, mierzony czas. Naszym olimpijczykom się przyda wysiłek, bo mieli tydzień bez jazdy - kłania się wizyta w Warszawie na mistrzostwach Polski sprinterów, podczas których był trzaskający mróz, sypał śnieg i wiało, a trener, nie chcąc ryzykować zdrowia zawodników i stanu ich łyżew, zarządził odpuszczenie zawodów. Lód był tam po prostu zbyt dziurawy.

Szósty wynik miał w Adler-Arienie Konrad Niedźwiedzki (1.10,91) i nie był tym zachwycony. - A tutaj lód jest taki, jak myślałem, że będzie, czyli oporny. Tylko że mnie to ścięło, a nie innych. Ja po warszawskiej przerwie muszę się znów nauczyć jeździć - stwierdził.

Trenujący od czterech lat w prywatnym holenderskim zespole TVM Niedźwiedzki uważa, że rodzaj lodu oraz położenie toru tuż nad poziomem morza będzie mu w Soczi sprzyjało, ale na razie nie wygląda to tak różowo. Na opornej tafli na przedłużonych sprintach 1000 m i 1500 m mają według niego nie dać rady fachowcy od krótkich dystansów, bo opadną z sił w końcówce. - Dla nich będzie o jeden łuk za dużo - mówił Polak. - Ale na razie czuję, że nóżki nie mogą mi dojść do siebie. To, co mówiłem o wykańczaniu sprinterów, przydarzyło się mi. Tutaj lód nie wybacza i mi też nie wybaczył.

Polakom na pewno nie pomaga tłok w pokoju, bo zgodnie z wciąż obowiązującą zasadą o równych i równiejszych, Rosjanie rozdzielili po swojemu pokoje.

- Mieszkamy we trzech na 20 m kw. Na noc do snu zakładam zatyczki do uszu, oddzieliłem się od kolegów ścianą zbudowaną z szaf. Nie wyobrażałem sobie, że będziemy mieć tego rodzaju problemy - mówił Niedźwiedzki.

Na razie nie wiadomo nic na temat zmiany warunków. - Ja na razie utrzymuję spokój, ale nie wiem, jak długo - powiedział trener Kmiecik, który wygląda na takiego, co rzeczywiście nie pociągnie długo z tym spokojem.

Polacy już trenują na olimpijskich obiektach! Kliknij, aby obejrzeć zdjęcia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.