PŚ w skokach. Żyła lata, Diethart patrzy

Piotrowi Żyle na myśl o lotach w Bad Mitterndorf ?aż się micha cieszy?. Od piątku do niedzieli na austriackim mamucie nasz nieobliczalny zawodnik ma odnaleźć formę i radość ze skoków. Tej własnym kibicom nie da Thomas Diethart. Sensacyjnego zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni do zawodów nie zgłosił trener Alexander Pointner. Kwalifikacje w piątek o godz. 14. Relacja na żywo w Sport.pl

Prędkość, z jaką zawodnik dojeżdża do progu, zwykle przekracza 100 km/h, a przy lądowaniu dochodzi do 130 km/h. W swoich opowieściach o lotach nawet wielcy mistrzowie są zgodni - pod koniec rozbiegu mają wrażenie, że za chwilę wskoczą do studni. Czy się boją? Oczywiście. Adam Małysz wiele razy opowiadał, że nogi trzęsły mu się jak galareta, kiedy po raz pierwszy w życiu siadł na belce skoczni mamuciej.

Diethart na takiej belce nie siedział nigdy. I na razie nie usiądzie.

Pointner pamięta Loitzla

Pięć lat temu Wolfgang Loitzl był o włos od wygrania wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni. Zwyciężył w Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen, a wyczynu Svena Hannawalda z sezonu 2001/2002 nie powtórzył, bo w Oberstdorfie przegrał o 1,2 pkt z Simonem Ammannem.

Ale 29-letni już wtedy skoczek i tak był w euforii. W kilka dni osiągnął więcej niż przez wszystkie wcześniejsze lata kariery. Odniósł pierwsze pucharowe zwycięstwa w życiu, a zaraz po cudownych dniach w TCS wracał do siebie, by w kolejnych zawodach Pucharu Świata pokazać się kibicom z rodzinnego miasta.

Jednak w Bad Mitterndorf Loitzl nie odleciał. Konkursy na mamucim obiekcie skończył na miejscach 7. i 10. i już do ostatnich dni sezonu, a więc przez dwa kolejne miesiące, skakał w kratkę. Co prawda wygrał jeszcze w Zakopanem i w konkursie mistrzostw świata na skoczni normalnej w Libercu, ale w wyścigu o Kryształową Kulę nie potrafił dotrzymać kroku Gregorowi Schlierenzauerowi i Ammannowi. Od tamtej pory Loitzl nie wygrał już nic. Przesadą byłoby twierdzić, że to skoki na mamucie tak go rozregulowały, ale trudno nie uznać, że prowadzący już wtedy austriacką kadrę Alexander Pointner teraz wrócił myślami do tamtej sytuacji.

O Loitzlu czy o Jakubie Jandzie wiadomo, że nie są lotnikami i nawet w najwyższej formie na mamutach mogą być bezradni. W 2006 roku Czech na skoczni Kulm zajął siódme miejsce w mistrzostwach świata w lotach. Pozycja niby dobra, ale nie dla skoczka, który dopiero co wygrał Turniej Czterech Skoczni. Przed lotami Janda wygrał pięć konkursów, po nich już nigdy żadnego. Puchar Świata wywalczył tylko dzięki wielu punktom zdobytym w pierwszej części tamtego sezonu. Podobnie jak Loitzl, Czech 20 razy w karierze stawał na podium PŚ. Obaj wszystkie te pozycje wywalczyli w konkursach na skoczniach innych niż mamucie.

Diethart niedoświadczony. A Poppinger?

W skokach od zawsze są mistrzowie, którzy nie radzą sobie w walce na loty w okolice 200. metra i są tacy zawodnicy jak Martin Koch czy Robert Kranjec, którzy latanie kochają i na mamutach zachwycając nawet, gdy nie prezentują wysokiej formy na mniejszych obiektach.

Jednak najwięcej jest skoczków, którzy będąc w wysokiej dyspozycji, robią swoje bez względu na parametry skoczni. Bardzo możliwe, że właśnie takim zawodnikiem okazałby się Diethart.

- Uważam, że poradziłbym sobie. Chciałbym wystartować, sprawdzić się - mówił 22-latek w poniedziałek, zaraz po swym wielkim triumfie w Turnieju Czterech Skoczni. Dwa dni później nowy as w talii Pointnera wypowiadał się już inaczej. - Wspólnie zdecydowaliśmy, że w dwóch najbliższych konkursach nie wystąpię. Pojawię się pod skocznią, żeby kibicować kolegom - stwierdził.

Oficjalnie Diethart potrzebuje odpoczynku po trudach TCS. - Ostatnie dni były dla Thomasa wyczerpujące. Teraz może odpocząć i cieszyć się sukcesem - tłumaczy Pointner i dodaje, że na specyficzne zawody, jakimi są loty, wybrał zawodników bardziej doświadczonych.

Doświadczenie austriacki trener postrzega dziwnie, skoro wyżej ceni Manuela Poppingera niż Dietharta. Obaj zawodnicy lotów nigdy dotąd nie próbowali, ale Poppinger nigdy też nie zdobył punktów Pucharu Świata i nawet nie startował w nim nigdzie poza Austrią, a Diethart w sześciu startach w bieżącym sezonie zgromadził ich tyle, że jest już szóstym zawodnikiem olimpijskiego sezonu.

To właśnie perspektywa igrzysk w Soczi wstrzymuje Pointnera przed każdym niepewnym ruchem. Austriacy muszą zaufać doświadczonemu szkoleniowcowi i nie denerwować się, że nie zobaczą w akcji swego nowego idola. Pointner nie jest w łatwej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że to Jan Ziobro właśnie wygrał TCS, a Łukasz Kruczek kilka dni później zamiast niego wystawia na zawody np. Andrzeja Zapotocznego. A gdyby jeszcze chodziło o zawody w Polsce, mielibyśmy debatę narodową dotyczącą decyzji trenera.

Odlot Żyły

W zamieszaniu wokół Dietharta jasne staje się, że bez względu na wszystko ma on w lutym w Soczi błyszczeć tak jak na przełomie grudnia i stycznia. Znający go szkoleniowcy uznali, że efekt będzie im uzyskać łatwiej, jeśli będą zawodnika prowadzić ostrożnie. Inną drogą do swojego błysku ma dotrzeć Piotr Żyła.

Z szóstki zawodników (Kamil Stoch, Maciej Kot, Jan Ziobro, Klemens Murańka, Dawid Kubacki i właśnie Żyła), jakich na konkursy powołał Kruczek, to właśnie Żyła z lotów cieszy się najmocniej. Współrekordzista Polski w długości skoku (podobnie jak Stoch 232,5 m osiągnął w Vikersund) zaraz po Turnieju Czterech Skoczni pisał na Facebooku, że na myśl o zawodach w Bad Mitterndorf cieszy mu się "micha". Pamiętając, jak w ubiegłym sezonie marzył o spektakularnych upadkach po przeskakiwaniu skoczni trudno dziwić się, że teraz właśnie tak ujął sprawę.

Żyła to kamikadze. Frajdę sprawia mu oglądanie ubiegłorocznego lotu Jurija Tepesa na 220. metr skoczni w Harrachovie, gdzie rekord obiektu wynosi 214,5 m. Skok Słoweńca rekordem nie jest, bo Tepes przewrócił się przy lądowaniu. W słowniku "Tepesa fajnie złożyło". Fajnie na tyle, że Żyła też chciałby coś takiego przeżyć. Możemy być więc pewni, że na skoczni Kulm zrobi wszystko, by sobie polatać.

- Piotrek ma fantazję, lotów nigdy się nie bał, a o niewielu skoczkach można tak powiedzieć. Teraz rzeczywiście może się w nim coś odblokować - mówi klubowy trener zawodnika, Jan Szturc.

Jeśli Żyła rzeczywiście odleci, drugą część sezonu może mieć tak udaną jak przed rokiem. W 2013 zdobył brązowy medal mistrzostw świata w drużynie, a indywidualnie wygrał konkurs PŚ w Oslo i zajął trzecie miejsce w Planicy. Wtedy do Turnieju Czterech Skoczni nie zdobył ani jednego punktu. Teraz przed TCS punktował we wszystkich ośmiu konkursach, a w Kligenthal, Lillehammer i Engelbergu wskakiwał do czołowej "10", zajmując miejsca piąte i dwa razy szóste. Krótko mówiąc, jest się z czego odbić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.