MKOl. Bach olimpijski

Czy wybór Thomasa Bacha na szefa MKOl to triumf imperatora Juana Antonio Samarancha, który przeobraził olimpizm w gigantyczną komercyjną korporację?

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Członkowie MKOl zgodnie z regulaminem mieli po kolei odrzucać w głosowaniach kandydata, który otrzymywał najmniejsze poparcie, chyba że już w pierwszej turze zwycięzca uzyska bezwzględną większość. Niemiec na stanowisku najbardziej wpływowego człowieka sportu zastąpi Jacques'a Rogge, który zostanie zapamiętany jako promotor zdecydowanej walki z dopingiem, ale też współodpowiedzialny za kontrowersje wokół igrzysk w Pekinie (jak powodowane politycznie ograniczenie dostępu do internetu).

59-letni Bach potrzebował tylko dwóch serii, aby zdobyć ponad 50 procent głosów elektorów. Będzie rządził osiem lat. Został dziewiątym przewodniczącym (siódmym Europejczykiem, ósmym był Amerykanin Avery Brundage) od czasu powstania komitetu w 1894 roku. Członkowie MKOl wstali i na baczność wysłuchali hymnu organizacji zagranego na instrumentach dętych.

Niemiec idealnie pasuje do komercyjnego olimpizmu, z jego CV wynika, że jest pragmatykiem. Nieco ponad dwie dekady temu Bach - złoty medalista z drużyną niemieckich florecistów w 1976 roku w Montrealu (jest teraz jedynym złotym przewodniczącym) - przez dwa lata członkostwo w MKOl łączył z pracą w dziale marketingu Adidasa. Dlatego idealnie pasował do nowego ruchu olimpijskiego, pod okiem Samarancha zmieniającego się w sprawną maszynerię zarabiającą bajońskie pieniądze na igrzyskach letnich i zimowych. Przez ostatnie 20 lat MKOl przyniósł 20 mld dol. zysku, był to również czas Bacha. Ten trend się utrzyma.

Bachowi nie zaszkodziły informacje niemieckich dziennikarzy, którzy przypomnieli o podejrzeniach z lat 70. Złoty medalista olimpijski miał używać na planszy nieuczciwych metod - moczyć rękawice szermiercze, by elektroniczny system nie zaliczał trafień rywala. W reportażu telewizji publicznej WDR wypowiadali się dawni zawodnicy, jak Arnd Schmitt, dwukrotny mistrz olimpijski, którzy sugerowali, że Bach - jako członek władz klubu Tauberbischofsheim - musiał wiedzieć o ustawianiu meczów, procederze według nich wtedy powszechnym.

W wyborach najważniejsze było jego 20-letnie doświadczenie w pracy na odpowiedzialnych odcinkach oraz wsparcie jednej z najważniejszych osobistości olimpijskich - Kuwejtczyka Ahmeda Al-Fahada Al-Ahmeda Al-Sabaha. Szejk, a właściwie król lobbingu (ma za sobą udane kampanie na ważne stanowiska sportowe dla swoich faworytów oraz kilka zwycięskich wyścigów o prawa do organizacji imprez), kilka dni temu ogłosił, że popiera Bacha - prezesa zrzeszenia arabskiego biznesu w Niemczech. Żaden szef międzynarodowej federacji sportowej - niekoniecznie należącej do programu olimpijskiego, ale rozpoznawanej przez MKOl - nie może zlekceważyć słów szejka. Kieruje on bowiem stowarzyszeniem rozdzielającym poolimpijskie pieniądze, zarobione m.in. na sprzedaży praw do transmisji igrzysk. Po londyńskich 26 sportowych federacji dostanie od MKOl aż 500 mln dol. do podziału. Ta kwota dynamicznie wzrasta. Po Barcelonie w 1992 r. było około 30 mln dol., po Pekinie 300 mln.

Z Bachem rywalizowali szwajcarski wioślarz i sportowy urzędnik Denis Oswald, portorykański finansista Richard Carrion, singapurski biznesmen i dyplomata Ng Ser Miang, tajwański architekt i szef federacji bokserskiej Wu Ching Kuo, były największy tyczkarz w historii - Ukrainiec Siergiej Bubka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.