Igrzyska w Londynie multimedialnie! Olimpijskie wideo najlepsze na Sport.pl ?
Zespół Mike'a Krzyzewskiego męczył się tak naprawdę tylko w pierwszej połowie. Argentyńczycy byli w grze dopóki trafiali Manu Ginobili i Carlos Delfino, a siłę do walki pod koszami miał Luis Scola. Argentyńskiej trójce brakowało wsparcia od graczy drugiego planu i nie mieli pomysłu jak zatrzymać LeBrona Jamesa.
MVP ostatniego sezonu NBA i finałów po raz kolejny udowodnił, że to on jest liderem reprezentacji USA. Gdy w drugiej kwarcie Argentyńczycy zbliżyli się na cztery punkty, James wziął piłkę w trzech kolejnych akcjach i zdobył punkty spod kosza. Podobnie było w trzeciej kwarcie - wykorzystując swoją siłę wbijał się pod obręcz i trafiał. Jedną z akcji zakończył wsadem z faulem. W sumie w meczu miał 18 punktów, siedem zbiórek, siedem asyst i blok.
W drugiej połowie Amerykanie zaczęli trafiać także z dystansu. Cztery trójki z rzędu zaaplikował Kevin Durant w trzeciej kwarcie, od czterech trójek z rzędu czwartą kwartę zaczął Carmelo Anthony i Amerykanie momentalnie odskoczyli na 30 punktów. Ostatecznie wygrali 109:83.
Najwięcej punktów dla reprezentacji USA zdobył Kevin Durant - 19, a po 18 mieli James i Anthony. 13 punktów dorzucił Kobe Bryant, z czego osiem z rzędu w pierwszej kwarcie. Amerykanie trafili aż 18 rzutów z dystansu i ponad połowę rzutów z gry (43/81). Absolutnie zdominowali walkę o zbiórki (40:23) i jedyne, o co muszą się martwić, to o uraz Russella Westbrooka. Rozgrywający Oklahoma City Thunder w końcówce meczu doznał kontuzji lewej nogi.
18 punktów dla Argentyny rzucił Ginobili, a po 15 mieli Scola i Delfino. Pozostałych ośmiu zawodników rzuciło w sumie 35 punktów.
Amerykanie w finale, tak jak cztery lata temu w Pekinie, zagrają z Hiszpanami. Argentyńczycy, brązowi medaliści ostatnich igrzysk, o trzecie miejsce zagrają z Rosją.