Londyn 2012. Dyskoból Małachowskiego

Wielki Niemiec Robert Harting wygrał konkurs dyskoboli, Piotr Małachowski był aktorem drugiego planu i zajął piąte miejsce

Ile razy zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego? Dowiesz się w serwisie Polacy w Londynie ?

Wielki Niemiec Robert Harting wygrał konkurs dyskoboli, Piotr Małachowski był aktorem drugiego planu i zajął piąte miejsce

Miałem w dłoniach złoty medal Tomka Majewskiego, ale nie przymierzałem, bo ponoć to przynosi pecha. Nie pogniewam się i na srebro - żartował Małachowski były wicemistrz olimpijski, były wicemistrz świata i były mistrz Europy po słabych, niepokojąco słabych eliminacjach. Awansował do finału z siódmym wynikiem. I dodał, że od swojego druha, z którym często zdobywał medale lub wraz z nim ponosił klęski na tych samych imprezach, chyba musi pożyczyć na finał, hmm, cohones. Prawdopodobnie bardziej przydałaby się jednak mocna, stresoodporna głowa, a na pewno w pełni zdrowy prawy biceps. Bo właśnie on spowodował obniżkę formy.

Małachowski zaczął sezon wyśmienicie, zresztą zazwyczaj początek sezonu jest u niego świetny. Tym razem w drugim starcie w tym roku, Polak machnął 67,53 m w Diamentowej Lidze w Dausze, tydzień później na tradycyjnym mityngu w Halle rzucił aż 68,94 m (trzeci wynik w karierze) i wyglądało na to, że Polak jest na najpiękniejszym szlaku, aby pobić Hartinga w Londynie.

Potem jednak było gorzej. Na początku czerwca na Europejskim Festiwalu Lekkoatletycznym w Bydgoszczy Małachowski cisnął dyskiem na 62,84 m, paląc pięć pierwszych rzutów.

A potem zaczęły się kłopoty z bicepsem, dyskobol śmigał ze Spały do Warszawy na badania do swojego ulubionego ortopedy Roberta Śmigielskiego. Podobna sytuacja miała miejsce przed mistrzostwami Europy w Barcelonie w 2010 roku, gdy Małachowskiego bolał palec nadający dyskowi rotację. Wtedy Śmigielski uratował start Polakowi, a cała historia zakończyła się wspaniale - Harting został pokonany w finale w Barcelonie.

Tym razem lekarz nic poważnego w bicepsie nie stwierdził, ale Małachowskiego wciąż bolało. Miał ponadtygodniową przerwę od rzucania, potem rzucał kulkami, a nawet butem.

- Zabrakło treningów. W tym finale, w tych warunkach, medal był do osiągnięcia - mówił dyskobol, kilkanaście minut po przedstwieniu jakie zrobił zwycięzca Harting. Niemiec nie przegrał żadnego finału od porażki z Małachowskim w mistrzostwach Europy w 2010 r., tu zapewnił sobie pierwszy tytuł mistrza olimpijskiego przedostatnim rzutem. A potem przez kilkanaście minut szalał, zdarł koszulkę z potężnej klatki piersiowej (Harting ma 2 metry wzrostu i waży 126 kg), z nagim torsem przebiegł 100 m przez płotki właśnie ustawiane na finał kobiet. Dopiero wtedy się uspokoił.

Jak przebiegał konkurs

Polak zaczął od słabego rzutu na odległość 62,50 m, czyli ponad 5,5 metra dalej niż rewelacyjnie rzucający w pierwszej kolejce Irańczyk Ehsan Hadadi (68,18). Ten drugi przerzucił nawet faworytów - Niemca Roberta Hartinga i Litwina Virgiljusa Aleknę - choć w drugiej kolejce rzucił cztery metry bliżej. Za to Małachowski się poprawił. Z wynikiem 66,92 przesunął się na czwarte miejsce. Słabiej o blisko metr rzucał obrońca tytułu z Pekinu, Estończyk Gerd Kanter.

Do finałowej ósemki Małachowski wszedł z czwartą odległością. I w czwartej próbie znów się poprawił (67,19), zresztą jako jedyny dyskobol z czołówki. Ale rzucił zbyt mało, by wskoczyć na podium.

Kształt podium rozstrzygnął się w piątej próbie. Obudził się Kanter. Jego najlepszy rzut w sezonie 68,03, dał mu drugie miejsce. Chwilę po nim piąty w tym momencie Polak zepsuł rzut. Po raz drugi w konkursie dysk poszybował zbyt płasko i spadł gdzieś za pięćdziesiątym metrem.

Działo się za to w ścisłej czołówce. Najpierw Harting rzucił 68,27 i w ten sposób wyprzedził Hadadiego, a po chwili Irańczyk rzucił w okolicach 70 metrów, ale minimalnie, o fragment pięty, spalił rzut. I tak się skończyło bo w finałowej próbie żaden z rywali się nie poprawił.

W ćwierćfinale siatkówki hit - Polska - Rosja ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA