Na poniedziałkowym losowaniu to właśnie Kaczmarczyk był wysłannikiem polskiej ekipy i to on wyciągnął ze szklanej kuli niebieską kuleczkę z kartką z napisem "Polska" w środku. Przedstawiciel Argentyny dolosował do biało-czerwonych Rosję.
Po losowaniu Kaczmarczyk komentował: - Nie kalkulowaliśmy, wiedzieliśmy, że i Rosja, i Brazylia są bardzo mocne. Woleliśmy grać z Brazylią, ale teraz to już nie ma znaczenia.
- Dobre w tym losowaniu jest to, że, jeśli uda nam się awansować, to będziemy mieli teoretycznie łatwiejszą ścieżkę do finału - dodał analityk kadry.
Dlaczego Polacy woleli grać z Brazylią? - Bo się z nimi znamy. W tym sezonie z Brazylią wygrywaliśmy, choć na igrzyskach to zespół inny niż w Lidze Światowej. Z Rosją zagramy w tym roku pierwszy raz, więc będzie trochę niewiadomych. Z drugiej strony Rosjanie nie prezentują się jakoś super - ocenił Kaczmarczyk.
- Rosjanie z każdym meczem grają troszeczkę lepiej, na początku turnieju widać było u nich brak ogrania. Dziwny to zespół, ma trochę szarpaną grę.
- Na pewno Rosja ma mocnych środkowych - w jednym meczu dobrze gra Michajłow, w drugim Tietiuchin, w trzecim Chtiej. Słabym punktem jest przyjęcie i to, że mają wahania formy. A silne to zagrywka i blok - analizował grę rywali Polaków Kaczmarczyk.
- Rosja jest bardziej podobna do nas niż Brazylia, ale my gramy teraz szybciej niż oni. I choć oni mają mocniejszą zagrywkę, to w tym elemencie nie możemy się ich bać, nasza zagrywka też jest dobra.
Kaczmarczyk po porażce Polaków z Australią został w hali Earls Court i obejrzał mecz Rosji, która bez problemów rozgromiła Serbię. - Siedziałem w hali do 21, ciąłem wideo, wysyłałem trenerowi pliki - opowiadał. - Ale my od poniedziałkowego południa myślimy głównie o tym, by wrócić do swojej gry. Rywal był ważny, ale chcemy wrócić do swojej dyspozycji.
Ćwierćfinałowy mecz z Rosją odbędzie się w środę - początek o 20.30 czasu polskiego.