Londyn 2012. Bielecki: Fularczyk bardzo cierpiała

- Terapia odruchowa, terapia manualna kręgosłupa i stawów obwodowych, akupunktura - wylicza Aleksander Bielecki. Takim zabiegom fizjoterapeuta kadry siatkarzy poddał skarżącą się na ogromny ból pleców Magdalenę Fularczyk. Bielecki pomógł naszej wioślarskiej dwójce w składzie Fularczyk/Julia Michalska zdobyć brązowy medal igrzysk olimpijskich w Londynie.

Łukasz Jachimiak: Chyba należą się panu podziękowania za medal naszych wioślarek?

Aleksander Bielecki: Nie ma sprawy, jak ktoś potrzebuje pomocy, to pomagam.

Sportowcy od dawna mówią, że jest pan cudotwórcą, a teraz - znając historię Magdaleny Fularczyk - dostajemy dowód, że to prawda. Co pan zrobił, żeby postawić na nogi naszą wioślarkę, którą tuż przed olimpijskim finałem paraliżował ból pleców?

- Tradycyjne metody fizjoterapii nie skutkowały, więc trzeba było działać tymi niekonwencjonalnymi. Okazało się, że pomogła akupunktura. Świetnie, że wszystko dobrze się skończyło. Bo myślę, że jak Magda trochę odpocznie, to wróci do zdrowia. Ten okropny ból czuła przez bardzo ciężkie treningi.

Jak to się stało, że został pan wezwany na pomoc?

- Magda skarżyła się na plecy już przed igrzyskami. W Warszawie spięło ją mocno w okolicach karku. W przeddzień wylotu na igrzyska potrzebowała pomocy, a że byliśmy w tym samym hotelu, to wtedy przeprowadziliśmy pierwsze zabiegi. Teraz, przed finałem, przyjechała do mnie, do wioski olimpijskiej. Przyjechała, bo wioślarze zostali zakwaterowani w innym miejscu niż my. Zadzwoniła więc, zapytała czy znajdę czas, a ja nie mogłem odmówić. Zresztą, dzień przed Magdą była u mnie Julka Michalska. Niestety, dziewczyny mają takie treningi, jakie mają, w ich sporcie obciążenia są ogromne.

Czym poza akupunkturą ratował pan Fularczyk?

- Postawiłem na terapię odruchową, na refleksoterapię [stymuluje się odpowiednie nerwy, by pobudzić je do działania], na terapię manualną kręgosłupa i stawów obwodowych. Trzeba było wyrównać wszystko, żeby nie było bólu w miednicy i w kończynach, a później zająć się tkanką miękką - ścięgnami, więzadłami. To wszystko nie jest proste. Trzeba działać na powięziach, mięśniach, stawach.

Długo poddawał pan wioślarkę zabiegom?

- Zanim poczuła się lepiej minęło z półtorej godziny. Ona naprawdę bardzo cierpiała.

Zapytam, żeby uspokoić wszystkich - siatkarze nie ucierpieli na tym, że pomagał pan wioślarkom?

- Swoje obowiązki zawsze załatwiam w pierwszej kolejności. Jak pozamykam sprawy chłopaków, wtedy mogę pomóc innym sportowcom.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA