Londyn 2012. Plażówka wśród zabytków - wszystko pięknie, tylko Polacy przegrali

Olimpijską siatkówkę plażową zacząłem oglądać oczarowany, a skończyłem rozczarowany. Polakami, który nieoczekiwanie przegrali mecz z Łotyszami 1:2 - pisze z Londynu korespondent Sport.pl Łukasz Cegliński.

Relacja Zczuba i na żywo z I dnia Igrzysk Olimpijskich 2012 ?

Wiem, że Grzegorz Fijałek miał poważną kontuzję mięśnia uda, że nie trenował sześć miesięcy. Wiem, że Polacy na igrzyskach debiutują, a jeden z Łotyszy, Aleksandrs Samoilovs, cztery lata temu był w parze, która w Pekinie sensacyjnie pokonała w meczu faworyzowanych Amerykanów.

Ale to Polacy są w turnieju wyżej rozstawieni (na 9. miejscu, podczas gdy Łotysze na 16.), to Polacy wygrali - bardzo pewnie, do 12! - pierwszego seta. Wydawało się, że zwyciężą w meczu. Tymczasem Fijałek i Mariusz Prudel zagrali potem bez werwy, a tracąc punkty spuszczali głowy...

Fijałek mówił po meczu: - W pierwszym secie zagraliśmy dobrze, wszystko nam wychodziło. Potem może zabrakło trochę koncentracji, trzeba było dobić przeciwnika. Chłopaki z Łotwy pierwszego seta przespali, później się rozbudzili, a my nie kończyliśmy ataków po przyjęciu - tłumaczył Fijałek.

Prudel: - Igrzyska to trudny turniej, są duże emocje... To jest sport - nie gra się perfekcyjnie, czeka się na błąd przeciwnika, a w tym meczu my popełniliśmy ich więcej.

- Szkoda porażki, bo mielibyśmy lepszą pozycję przed kolejnym meczem. Ale trudno. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba brać się do roboty i grać dalej - dodał Prudel.

To, co uderzyło mnie w trakcie meczu, to mowa ciała obu duetów. Presja debiutantów jakby skrępowała Polaków - obaj w białych czapeczkach rzadko cieszyli się po udanych akcjach, rzadko pobudzali się do lepszej gry. Łotysze krzyczeli, skakali do góry, okazywali emocje. Owszem, ich widowiskowe obrony i kontry pobudzały publiczność, która z kolei nakręcała siatkarzy, ale Polacy - znacznie mniej efektowni - byli, mam wrażenie, za spokojni.

Zapytałem po meczu Prudela, czy są z Fijałkiem po prostu wkurzeni na wynik, na grę. - W środku jesteśmy troszkę zdenerwowani, wkurzeni, bo można było wygrać, ale też cieszymy się z tego, że tu jesteśmy.

- To pierwsze igrzyska dla polskiej siatkówki plażowej - nie wiedzieliśmy, czego się tutaj spodziewać. Pierwszy mecz za nami, miejmy nadzieję, że każdy kolejny będzie lepszy - powiedział zawodnik.

Trzymam kciuki za polski duet, oby presja i radość z samej obecności w Londynie zamieniła się w koncentrację i złość na piasku. Z sześciu czterozespołowych grup do 1/8 finału awansują po dwa najlepsze zespoły, ale też dwie najlepsze ekipy z trzecich miejsc. Pozostałe cztery zagrają baraże o ostatnie dwa miejsca. Polacy w grupie D zagrają jeszcze z silną amerykańską parę Jake Gibb - Sean Rosenthal (w poniedziałek), a na koniec spotkają się z Freedomem Chiyą i Grantem Goldschmidtem z RPA (w środę).

A dlaczego zacząłem od tego, że byłem plażówką oczarowany? Bo to ciekawy sport, w którym - w odróżnieniu od superszybkiej halówki - widać, jak zawodnicy kombinują, jak próbują się oszukać, jak szukają precyzji w uderzeniach zamiast ścinać z całych sił.

Na dodatek w Londynie siatkówka plażowa rozgrywana jest w pięknym miejscu - Horse Guards Parade to największy plac defilad w centrum Londynu, gdzie odbywa się uroczysta parada na cześć królowej. Zza trybun, które przyjemnie ogrzewało słońce, widać zabytkowe budynki, a gdyby nie głośne okrzyki spikera, to na stadion dotarłyby odgłosy pobliskiego Big Bena.

Może one pobudziłyby nieco Polaków?

Wychodzisz z domu? Śledź relację z igrzysk na m.Sport.pl w swoim telefonie ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.