Londyn 2012. Gruchała o pierwszy medal dla Polski!

Florecistka Sylwia Gruchała ma szansę zdobyć dla Polski pierwszy medal na igrzyskach w Londynie. - Chcę złota, bo tylko jego brakuje w mojej kolekcji. To moje ostatnie igrzyska, ale nie czuje presji, raczej nostalgię. Jestem dla siebie największym przeciwnikiem. Jeśli pokonam emocje, będzie dobry wynik - mówi w rozmowie ze Sport.pl.

Dla 31-letniej Gruchały to czwarte igrzyska w karierze. W Sydney zdobyła srebro z drużyną, w Atenach brąz indywidualnie. Turniej w Londynie rozpocznie w sobotę o 11.30, przez co nie mogła wybrać się na Ceremonię Otwarcia. Ale zbyła to machnięciem ręki. - Ja już jestem stara wyga, dość się naoglądałam otwarć. Jestem skoncentrowana, spokojna, podchodzę do wszystkiego na luzie. Kontuzje mnie omijały, mam za sobą niezły sezon, nie mogę się doczekać pierwszej walki - mówi.

Słowem, jest w diametralnie innym nastroju niż cztery lata temu w Pekinie, kiedy też miała szansę być pierwszą polską medalistką, ale skończyło się klęską, a po powrocie do kraju - skandalem. Oskarżyła związkowych działaczy i trenerów, że źle ją przygotowali do igrzysk. Zarzuciła im nie tylko złe, nieefektywne treningi, ale i... libacje alkoholowe na zgrupowaniach, przez które nie była w stanie się wyspać. Skończyło się odsunięciem od reprezentacji jej wieloletniego trenera Tadeusza Pagińskiego.

Sylwia opowiada, że sukcesowi w Londynie podporządkowała wszystko i sporo pozmieniała w życiu. Odrzuciła świat celebrytów, kolorowych magazynów i "Tańca z gwiazdami". Zmieniła trenera, przeniosła z Gdańska do Warszawy, zmiany dodały jej impulsu i motywacji. Poprawiła pracę nóg, a na treningach zaczęła też walczyć z mężczyznami. - To bardzo ważne doświadczenie, bo faceci walczą w wyższym tempie, dobrze było nabrać trochę męskiego stylu, podobnego do tego, w jakim walczą Francuzki - mówi.

Zdaniem trenera kadry, fechmistrza Longina Szmita ta pierwsza walka, z Japonką Kanae Ikehatą będzie niezwykle ważna. - Z Sylwią tak już jest, że jeśli pierwszą walkę potraktuje treningowo, rozgrzewkowo, a nie w stu procentach poważnie, to do następnych podejdzie rozluźniona i z wiarą w umiejętności - mówi. Żeby dostać się do strefy medalowej ósma w rankingu Gruchała będzie musiała pokonać dwie wyżej rozstawione zawodniczki - mistrzynię Europy, Rosjankę Innę Deriglazowę i wicemistrzynię olimpijską z Pekinu, Koreankę Nam Hyun-Hee.

- Jeśli Sylwia osiągnie w Londynie sukces, przestanie mówić o "ostatnich igrzyskach" i da się na mówić na występ w Rio za cztery lata. Ma olbrzymie możliwości, a startują tu zawodniczki o wiele lat od niej starsze. Ten turniej najlepiej da odpowiedź jej samej, czy warto kontynuować karierę i ten ogromny codzienny reżim. Wiadomo, że po 20 latach ciężkiego wysiłku psychika musi być nadwyrężona. Ale jeśli nadal będzie miała z tego przyjemność, nie odłoży broni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.