Oni są jak rockmani, czyli niecodzienna konferencja koszykarzy USA

Nie było zadawania pytań, nie było wypowiedzi dla wszystkich. Amerykańscy koszykarze usiedli każdy w innymi miejscu największej sali konferencyjnej w Parku Olimpijskim i natychmiast otoczyły ich tłumy dziennikarzy - donosi korespondent Sport.pl w Londynie Łukasz Cegliński.

Z prawej strony podestu usiedli Kobe Bryant, LeBron James i Carmelo Anthony, którzy z zarobkami powyżej 20 mln dolarów rocznie są w czołówce najbogatszych sportowców w Londynie. Pierwsze miejsce zajmuje tenisista Roger Federer, ale koszykarzy USA w dziesiątce jest aż pięciu.

Ale to nie pieniądze koszykarzy przyciągają do nich dziennikarzy i kibiców, tylko ich wielka sława . NBA, jej czołowi koszykarze, jest znana na całym świecie i nawet przedolimpijska konferencja z udziałem jej gwiazd wyglądała inaczej niż większość takich spotkań.

Do największej sali konferencyjnej w Parku Olimpijskim przyszło kilkuset dziennikarzy i cała amerykańska drużyna z kompletnym sztabem trenerskim. - Proszę nie robić sobie zdjęć z zawodnikami, proszę nie brać autografów. Nie utrudniajmy sobie pracy - apelował prowadzący spotkanie. A stojący za jego plecami koszykarze robili zdjęcia publiczności i nagrywali filmy.

A potem rozsiedli się na krzesłach w różnych miejscach sali. Dopchać się do Bryanta, Jamesa, Anthony'ego czy Kevina Duranta było nie sposób. Łatwiej było dotrzeć do mniej znanego Kevina Love'a.

- Czujecie się jak Beach Boys? - zapytał podkoszowego Minnesota Timberwolves jeden z dziennikarzy robiąc aluzję do wujka koszykarza, Mike'a Love'a, który był wokalistą tej grupy. - Beach Boys, no jasne... Raczej jak The Beatles - odparł Love.

- W Las Vegas, w Waszyngtonie, w Barcelonie, w Londynie - wszędzie jesteśmy rozchwytywani - mówił Love. - Spotkanie z prezydentem, odwiedziny najdziwniejszych miejsc - kościołów, zabytków itp. Niesamowite jest, ile doświadczamy poza koszykówką.

- Czujemy się jak rockmani - przyznał koszykarz. - W czwartek wieczorem byliśmy w wiosce olimpijskiej i mnóstwo różnych sportowców robiło sobie zdjęcia z Kobe lub LeBronem. Ich międzynarodowa sława jest wielka.

- Wyobrażacie sobie, że nie wygracie? - padło kolejne pytanie. Ale Love odpowiedział na nie wymijająco: - Nie można podchodzić do sprawy w ten sposób, że się nie wygra. Pewnie wszyscy chcą wygrać, nawet, jeśli wiedzą, że czegoś im brakuje.

- Wiesz cos o Nigerii? - dociekali dziennikarze. Amerykanie, faworyci igrzysk, z Nigerią spotkają się w grupie A 2 sierpnia. - Jak będziemy z nimi grali, to odpowiem wam na wszystkie pytania ich dotyczące. Będziemy mieli wideo, omówienie ich gry. Ale w tej chwili nie wiem o nich nic - przyznał Love.

Nate McMillan, jeden z asystentów trenera Mike'a Krzyzewskiego, przy którym stał najmniejszy tłum, opowiadał o tym, jak koszykarze zachowują się poza halą. - Jest w drużynie kilku fotoreporterów, którzy wciąż robią zdjęcia i filmują. Próbują złapać kolegów we wstydliwym momencie. Dochodzi do tego, że jak ktoś idzie spać w autobusie lub w samolocie, to zakłada kaptur na całą twarz, bo inni już właśnie wyciągają kamery. Kto jest w tym najgorszy? Może Kevin Love, może Tyson Chandler...

- A wie pan, że Love nagrał Jamesa, kiedy ten miał ślinotok podczas snu? - spytał ze śmiechem jeden z dziennikarzy? - Poważnie? Tego nie wiedziałem... - pękał ze śmiechu McMillan.

O turnieju i rywalach Amerykanie wypowiadali się z szacunkiem. - Chcemy zagrać w finale, ale w sparingach graliśmy z trzema świetnymi drużynami - Brazylią, Argentyną, której proszę nie traktować w kategoriach weteranów oraz Hiszpanią. To nasi najwięksi rywale, mają wielu graczy z NBA, wygrywali już największe światowe imprezy, graliśmy z nimi w finałach.

Amerykanie w trakcie przygotowań wygrali wszystkie pięć sparingów, w tym ostatni, z Hiszpanią, 100:78. Pierwszy mecz z Londynie rozegrają w niedzielę, a ich rywalem będzie wicemistrz Europy Francja.

Więcej o:
Copyright © Agora SA