Aresztowany stał w porcie 236 dni. Dziś "Fryderyk Chopin" znów pływa i wiadomo, dlaczego złamał maszty. Co się wydarzyło na Atlantyku?
29 listopada 2010 r. ok. 100 mil morskich na południowy zachód od brytyjskich wysp Scilly "Fryderyk Chopin" traci oba maszty . Statkiem dowodzi doświadczony kapitan Ziemowit Barański. Po utracie drugiego masztu musi nakazać wyłączenie silnika, by zanurzone w wodzie elementy olinowania nie wkręciły się w śrubę. Statek w asyście dwóch jednostek staje w dryfie, niedługo później bierze go na hol duży kuter rybacki "Nova Speero". Dwa dni później "Chopin" jest już w Falmouth. Nikt nie spodziewa się, że najtrudniejsze dopiero przed statkiem i jego załogą.
Realne niebezpieczeństwo? "Tylko kilka godzin"
Wbrew alarmującym tytułom niektórych mediów, wyrażającym obawę o losy załogi, nikomu z 47 osób na pokładzie nic się nie stało. Pływająca obecnie jako kapitan "Chopina" Małgorzata Czarnomska podkreślała w rozmowie z portalem Gazeta.pl szczęśliwy fakt, że nikt z załogi w momencie wypadku nie pracował na rejach. Podczas gdy nawet polskie MSZ deklarowało gotowość wysłania do Falmouth psychologa, by zapewnił opiekę 36 nieletnim członkom załogi - nastolatkom z programu edukacji na morzu "Szkoła pod Żaglami" kpt. Krzysztofa Baranowskiego - owych nieletnich interesowało tylko jedno: jak szybko uda się naprawić żaglowiec i podjąć od nowa przerwany rejs.
- Tak naprawdę realne niebezpieczeństwo groziło nam przez kilka godzin - opowiadał potem ówczesny dowódca "Chopina", doświadczony kapitan Ziemowit Barański. Prawdziwa walka i szarpanina zaczęła się od momentu przybicia do Falmouth.
Fani na Facebooku kontra PZU
"236 dni gehenny załogi, rozterek jej kolejnych kapitanów, zapaści finansowych, walki o odszkodowanie czy sporu pomiędzy rybakami holującymi żaglowiec a jego armatorem" - podsumowuje w ukazującej się w Wielkiej Brytanii "Coolturze" polski dziennikarz Piotr Dobroniak, który - zaprzyjaźniwszy się z załogą żaglowca - ku ogromnej wdzięczności fanów "Chopina" miesiąc po miesiącu relacjonował postępy jego remontu i walki o wypłynięcie z Falmouth.
Już miesiąc po wypadku Krzysztof Baranowski alarmuje, że PZU nie chce zapłacić odszkodowania, które umożliwiłoby sfinansowanie remontu uszkodzonego "Chopina" . Ubezpieczyciel tłumaczy, że "nie zaszło żadne ze zdarzeń wymienionych w umowie ubezpieczenia , które byłoby podstawą do przyjęcia odpowiedzialności odszkodowawczej". Rzecznik PZU Michał Witkowski wyjaśnia, że warunki pogodowe, w których doszło do wypadku, nie wyczerpywały tzw. klauzuli heavy weather, na którą powoływał się armator, czyli nie były "cięższe i trudniejsze niż te, których statek normalnie doświadcza na danym akwenie i o danej porze roku".
Dopiero 17 lutego - prawie 4 miesiące po wypadku - portal Elondyn.co.uk informuje , że PZU zmieniło zdanie i pokryje koszty remontu. Jednym z powodów jest nowy dowód - raport brytyjskiego Met Office (Urzędu Meteorologii), z którego wynika, że w chwili złamania masztów porywy wiatru były w granicach 62 węzłów, tj. 11 stopni w skali Beauforta . Innym - najprawdopodobniej potężna kampania społeczna, m.in. na Facebooku, gdzie PZU natychmiast zaczęło mieć złą prasę. A "Chopin" ma na tym portalu tysiące fanów.
Żaglowiec aresztowany
Decyzja PZU, choć rozwiązuje część kłopotów z pieniędzmi, jest jednak mocno spóźniona. Już 7 grudnia 2010 r. "Fryderyk Chopin" zostaje aresztowany w porcie Falmouth wyrokiem brytyjskiego Sądu Admiralicji na wniosek rybaków z kutra "Nova Speero" po tym, jak okazało się, że ówczesny armator - Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji - który w trakcie przedłużających się negocjacji z PZU wyasygnował kilkadziesiąt tysięcy złotych na remont żaglowca - nie ma funduszy, by zapłacić równocześnie rybakom za holowanie statku do Falmouth.
25 maja 2011 r. remont jest prawie skończony. Prawie, bo wciąż nie wiadomo, kiedy statek będzie mógł opuścić kornwalijski port i wrócić do Polski. Cały czas obowiązuje areszt w związku z roszczeniami właściciela kutra "Nova Speero" o wynagrodzenie za stracony na holowanie czas, zużyte paliwo i pracę załogi, a na dodatek remontująca "Chopina" stocznia A&P nie chce zainstalować ostatnich pięciu rei na masztach w oczekiwaniu na spłatę ostatniej raty za remont. Umieszcza je na maszcie dopiero w drugiej połowie czerwca. Kilka dni później statek... jest już w Szczecinie, bo w jego historii następuje kolejny niespodziewany zwrot akcji.
Kto kupił "Fryderyka Chopina"?
W połowie czerwca 2011 r. zmienia się właściciel brygu . "Chopina" kupuje firma 3Oceans pasjonata żeglarstwa i biznesmena Piotra Kulczyckiego.
Nowy armator działa szybko. "Nagle to, co ciągnęło się miesiącami, skutecznie załatwiono w ciągu niecałych dwóch tygodni" - komentuje relacjonujący remont Piotr Dobroniak . 3Oceans wpłaca 60 tys. funtów kaucji na zabezpieczenie przyszłej spłaty wynoszącego 300 tys. dolarów zadłużenia wobec "Nova Speero", przedstawicielom armatora udaje się też zawrzeć ugodę, dzięki której uwolniony z aresztu "Chopin" 30 czerwca 2011 r. melduje się w Szczecinie . Wygląda na to, że skończyły się kłopoty z brakiem pieniędzy trapiące jednostkę niemal od chwili zwodowania w 1992 r. W tym czasie statek m.in. trzy razy zmieniał właściciela i armatora, mimo to w ciągu 20 lat przepłynął prawie cały świat, często pod dowództwem Barańskiego.
Przyczyny wypadku: Kapitan niewinny
Po wypadku media pytają o działania kapitana, jego osobę, wątpliwości budzi też wiek (ponad 70 lat). O tym, jak wyglądał wypadek, kapitan Barański opowiadał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" . Misterna konstrukcja stalowych lin, zapewniająca stabilność masztom żaglowca, została naruszona, gdy złamał się bukszpryt. Niedługo potem złamał się pierwszy maszt - fokmaszt. Kilka godzin później bryg stracił grotmaszt.
20 kwietnia 2012 r. Izba Morska w Szczecinie publikuje wyciąg z orzeczenia z 12 sierpnia 2011 r., w którym eksperci stwierdzają, że przyczyną wypadku było "pęknięcie pierwszego od dziobu statku łączenia segmentów bukszprytu w rejonie strefy przegrzania spoiny, wskutek uderzeń fali, względnie obcego pływającego, zanurzonego przedmiotu, a następnie - po poluzowaniu olinowania sztagowego - złamanie fokmasztu i kolejno poprzez zluzowany topsztag złamanie grotmasztu".
Inspektorzy Polskiego Rejestru Statków (PRS) nie mają zastrzeżeń co do przedwypadkowego stanu masztów, bukszprytu, lin i innych elementów osprzętu statku. Izba Morska orzekła też, że kapitan Barański "podejmował właściwe decyzje mające na celu przede wszystkim bezpieczeństwo młodzieży i załogi oraz bezpieczeństwo statku" i "wykazał wysoki profesjonalizm". A dopuszczony wszelkimi wymaganymi pozwoleniami do żeglugi "Chopin" szykuje się do regat wielkich żaglowców.
Katastrofalny wyciek. Zobacz wszystkie zdjęcia ujawnione przez Greenpeace >>>
- Szydło o Żelaznej Kopule. "To jest tak głupia wypowiedź, że nóż się w kieszeni otwiera"
- Dzieci z DPS-u na kolanach szorowały kościół. Nowe informacje w głośnej sprawie
- Generał upomina Dudę. "Nasze niebo nie jest w pełni zabezpieczone"
- Impreza Zjednoczonej Prawicy w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wezwano Straż Marszałkowską
- TV Republika, Popek i "Wstajemy". Obejrzeliśmy nową śniadaniówkę, żebyście wy nie musieli
- Kamiński pojawi się przed komisją śledczą? Zaapelował do posła Szczerby
- Poszukiwany Rafał Z. zatrzymany. 43-latek podejrzewany jest o zabójstwo żony
- Napad na kantor w Chodzieży. Policja szuka sprawcy
- Duda spotka się z Trumpem. "Gra na dwóch fortepianach". Jest jednak małe "ale"
- Donald Tusk wyróżniony. Polski premier wśród najbardziej wpływowych ludzi świata