Maraton w Londynie. 30-letnia kobieta zasłabła tuż przed metą i zmarła

Organizatorzy maratonu w Londynie potwierdzili, że Claire Squires 30-latka, która zasłabła tuż przed metą londyńskiego maratonu, zmarła w szpitalu w niedzielę popołudniu.

Claire Squires, fryzjerka z North Kilworth w Leicestershire wzięła udział w londyńskim maratonie by pomóc w zbiórce pieniędzy na cele charytatywne. Na swoim twitterze napisała: "Hej, jak wiecie biegnę w londyńskim maratonie. Miała to być tylko zabawa, ale pojawiła się okazja, by zebrać pieniądze na cele charytatywne. Każde 5 funtów będzie się liczyć".

Znajomi Claire pomogli jej uzbierać 500 funtów, a teraz na portalach społecznościowych wyrażają głęboki żal po śmierci 30-letniej Brytyjki.

Niedzielny maraton był drugim w jej karierze, wcześniej zdobyła Kilimandżaro, także wykorzystując tę okazję by zebrać fundusze na cele charytatywne.

Do ukończenia maratonu zabrakło Claire jednego zakrętu - upadła przy Birdcage Walk, ulicy graniczącej z St.James's Park - kilkaset metrów dalej jest już Pałac Buckkingham i meta biegu. Natychmiast udzielono jej pomocy medycznej i przewieziono do szpitala, nie udało się jej jednak uratować.

Dokładne przyczyny śmierci Squires wyjaśni śledztwo.

Organizatorzy maratonu napisali w oświadczeniu na swojej stronie internetowej:

- Chcielibysmy podkreslić, że nasze myśli i troski są przy rodzinie zmarłej i łączymy się z nimi w bólu w tej trudnej chwili.

Śmierć Claire Squires była 10. wypadkiem śmiertelnym na trasie londyńskiego maratonu w historii imprezy, która zaczęła się w 1981 roku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.