Roman Paszke w Argentynie. Walczy o aresztowany jacht

Kapitan Roman Paszke dotarł do Buenos Aires. W stolicy Argentyny zamierza walczyć o swój jacht Gemini 3, który został zatrzymany przez sąd jako zastaw za prowadzoną na początku roku akcję sprowadzenia go do portu Rio Gallegos.

Awaria pływaka i przerwany rejs

Kiedy Roman Paszke - polski kapitan, zwycięzca prestiżowych regat Kiler Woche i Admiral's Cup, a także żeglarski "wyczynowiec", od kilkunastu lat zaangażowany w projekty bicia rekordów w opływaniu Ziemi - znajdował się około 314 mil morskich od Przylądka Horn, jego katamaran uległ awarii. W nocy z 5 na 6 stycznia w lewym pływaku zostały zalane wodą przedział nawigacyjny i maszynowy. Kapitan podjął decyzję o przerwaniu próby bicia rekordu samotnej żeglugi dookoła świata i skierował się do argentyńskiego portu Rio Gallegos.

Po 24 godzinach żeglugi z uszkodzonym lewym pływakiem i pokonaniu, od momentu awarii ok. 180 mil morskich, Roman Paszke dotarł do ujścia rzeki Gallegos. Tam przyjął hol od motorówki pilotowej, przy pomocy której, po około 4 godzinach dotarł do miejsca postojowego.

Następnego dnia, 8 stycznia Gemini 3 został wyciągnięty z wody w celu wykonania niezbędnych napraw. Początkowo przy jachcie pracował dwuosobowy zespół. Natomiast, po tygodniu do Argentyny dotarł czteroosobowy polski Zespół Brzegowy, który rozpoczął prace naprawcze.

Aresztowany jacht

- Po zakończeniu prac i otrzymaniu niezbędnych pozwoleń morskich ten sam zespół miał na przełomie lutego i marca rozpocząć rejs powrotny do Polski. W drodze powrotnej, w jednym z portów Brazylii, do załogi miał dołączyć kapitan Paszke, który w końcu stycznia przyleciał do Polski na spotkania z ubezpieczycielem jachtu oraz ze Sponsorami projektu.

Jednak, jacht, pomimo zakończenia wszystkich zleconych napraw i otrzymania zezwolenia żeglugi od inspektorów argentyńskich został zatrzymany w porcie. Stało się tak na wniosek jednej z firm argentyńskich, która po otrzymaniu uzgodnionej wcześniej opłaty za holowanie - dodatkowo zażądała ponad 300 tys. dolarów USD za rzekome uczestnictwo w "asyście ratowniczej". Wobec nie uiszczenia zapłaty, decyzją lokalnych władz "Gemini 3" ma zakaz opuszczenia portu, a polska załoga - zakaz korzystania z jednostki, co zmusiło polskich żeglarzy do szukania prowizorycznego zakwaterowania na terenie miasta - przekazał Janusz Cieliszak z biura medialnego projektu.

Kapitan Paszke twierdzi, że sam starał się ocalić jacht, awarię opanowywał we własnym zakresie, a tylko na ostatnim odcinku, przy wprowadzaniu jachtu do portu na rzece Gallegos, korzystał z usług holownika. Jak podkreślił kapitan, usługa ta została wcześniej uzgodniona drogą mailową i wyceniona przez wykonawcę na kwotę ok. 15 tys. dolarów USD.

Sądowe potyczki

- Po wykonaniu wszystkich napraw, w tym zleconych przez argentyńskich inspektorów, opłacono wszelkie koszty związane z pobytem jachtu w porcie, w tym także opłatę za holowanie, łącznie ok. 50 tys. dolarów USD. Jednak obecne dodatkowe żądania doprowadziły do przymusowego zatrzymania katamaranu w Rio Gallegos. Jednocześnie ubezpieczyciel jachtu nie uznaje żądań argentyńskich z powodu braku obiektywnego zaistnienia "asysty ratowniczej" a armator i koordynator tego sportowego projektu - nie dysponuje kwotami zbliżonymi do obecnie podnoszonych przez firmę holowniczą. Sprawa trafiła do lokalnego sądu. Według ekspertów potyczka sądowa może potrwać wiele miesięcy, a do tego czasu, pozostawiony bez opieki ten super nowoczesny katamaran poddany ciężkim warunkom nadchodzącej na półkuli południowej zimy z wiatrami ponad 150 km/h, niskimi temperaturami oraz ustawiony na tymczasowym rusztowaniu ulegnie odkształceniu i zniszczeniu.

Aby ratować jacht - nie pozostaje nic innego, jak tylko negocjować, aby katamaran najpóźniej na początku kwietnia mógł opuścić Argentynę. Brak ugody oraz rosnące koszta portowe, administracyjne i prawnicze zmuszą armatora do odwołania załogi do kraju i doprowadzą do zniszczenia najszybszego polskiego żaglowego jachtu sportowego, ale spowodują także, że jakiekolwiek żądania argentyńskie również zostaną niezaspokojone - przekazał Janusz Cieliszak.

Rejs po rekord

Wyprawa Romana Paszke rozpoczęła się w grudniu ubiegłego roku. Celem kapitana było pobicie rekordu żeglugi wokół globu na wielokadłubowcu, ze wschodu na zachód, samotnie, bez pomocy z zewnątrz. Dotychczasowy rekord należy do Jeana Luca Van Den Heede, który na jachcie Adrien od listopada 2003 do marca 2004 roku przepłynął trasę w czasie 122 dni, 14 godzin., 3 minuty i 49 sekund. Paszke tego wyczynu zamierzał dokonać w 100 dni.

O aresztowaniu katamaranu Gemini 3 możesz przeczytać TUTAJ.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.