Doping. Banici wracają na igrzyska

Zdyskwalifikowani za doping sportowcy nie mogą być po odbyciu kary wykluczani z udziału w igrzyskach olimpijskich

Tak orzekł w czwartek w kontrowersyjnym wyroku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie. Na igrzyskach zobaczymy więc dziesiątki, być może setki byłych dopingowiczów, o ile zdobędą olimpijskie kwalifikacje. Tylko w lekkoatletyce - to szacunki federacji IAAF - może chodzić aż o 50 osób.

W tym gronie znalazła się m.in. przyłapana na zażywaniu EPO podczas zimowej olimpiady w Vancouver biegaczka narciarska Kornelia Marek. Po zakończeniu dwuletniej dyskwalifikacji może teraz starać się o wyjazd do Soczi w 2014 r. W kolarskim wyścigu w Londynie pojedzie być może Brytyjczyk David Millar, a o dziesiąty olimpijski medal powalczy łyżwiarka szybka Niemka Claudia Pechstein. Na igrzyska może też wrócić brytyjski sprinter Dwain Chambers.

MKOl w 2008 r. wprowadził zasadę, że sportowcy przyłapani na stosowaniu niedozwolonych środków, po zakończeniu dyskwalifikacji, mogą wracać do uprawiania sportu, ale mają zamkniętą drogę na igrzyska. CAS uznał jednak, że przepis oznacza podwójną karę za to samo przewinienie - dyskwalifikację nakładała najpierw Międzynarodowa Agencja Antydopingowa (WADA), a potem dodatkowo MKOl - i jest nieuprawniony.

Byli dopingowicze zwycięstwo zawdzięczają Amerykanom i ich prawnikom. To właśnie komitet olimpijski z USA wsparty przez związek lekkoatletyczny domagał się przywrócenia prawa do startów dla LaShawna Merritta, mistrza olimpijskiego z Pekinu w biegu na 400 m. Jego przypadek był głośny, bo Amerykanin bronił się, że zakazany środek zażył niechcący w specyfiku na powiększenie penisa. WADA nie uwierzyła, skazała go na 21 miesięcy. Po odbyciu kary Meritt podjął batalię o powrót na MŚ i igrzyska. Tę pierwszą wygrał łatwo - IAAF szybko ugiął się pod protestami Amerykanów i wpuścił Meritta na bieżnię w Daegu, gdzie zdobył srebrny medal. W czwartek pod ciężarem prawnych argumentów przed Trybunałem w Lozannie padł też MKOl.

Olimpijscy prawnicy dowodzili, że dodatkowa kara miała być surowa i odstraszać od sięgania po doping - jeśli boisz się, że nie pojedziesz na igrzyska, masz więcej do stracenia. Ale ta argumentacja przegrała z wywodami prawników Meritta.

CAS stwierdził, że można różnicować pierwotne kary dla sportowców nakładane przez WADA, np. dać cztery lata za wyjątkowo ciężkie przewinienia i w ten sposób zamknąć drogę do igrzysk, ale nie wolno karać podwójnie za to samo. MKOl ogłosił, że akceptuje werdykt i "poszuka innej drogi prawnej na surową walkę z dopingiem".

- Jestem szczęśliwa, zwyciężyła sprawiedliwość - powiedziała BBC skazana za doping krwi Claudia Pechstein, która zanim w Soczi włoży na nogi łyżwy, chce pojechać w wyścigu kolarskim na letniej olimpiadzie w Londynie.

Formalnie, Marek, Millar, Chambers, Pechstein i dziesiątki im podobnych wciąż nie mogą jeszcze startować na igrzyskach, bo na podstawie przepisów MKOl zostali ukarani przez krajowe komitety, ale ich wewnętrzne regulaminy powinny się teraz zmienić. Brytyjczycy zapowiedzieli jednak, że tak łatwo się nie poddadzą. Być może każdy banita będzie więc musiał walczyć o swoje osobno.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.