Puchar Stanleya. Zamieszki w Vancouver po porażce Canucks

Po porażce swoich ulubieńców w Pucharze Stanleya, fani Vancouver Canucks dali wyraz swojej furii na ulicach kanadyjskiego miasta - podpalone samochody i poprzewracane radiowozy, to tylko niektóre z "wyczynów" rozwścieczonych Kanadyjczyków. - To straszne. To miasto może być dumne z drużyny i chłopaków, których ma. Szkoda, że tak się dzieje - mówił po zajściach kapitan gospodarzy Henrik Sedin.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Boston Bruins przegrywali w finałowej serii już 2-3, a mimo to zdobyli Puchar Stanleya. Najpierw doprowadzili do meczu numer 7, a następnie w decydującym meczu na wyjeździe pokonali rywali aż 4:0. Canucks w ostatnim spotkaniu nie zdobyli nawet gola i to we własnej hali.

Kibice zgromadzeni przy telebimach na ulicach Vancouver z tej okazji postanowili zdewastować kilka pobliskich dzielnic łącznie z gigantycznymi ekranami, na których śledzili zmagania swoich ulubieńców. Wszystko zaczęło się, gdy w stronę telebimów poleciało kilka butelek po piwie. Mecz się jeszcze nie skończył, ale klęska Canucks była nieunikniona, kibice opuszczali miejsca w Rogers Arenie, a tłum zgromadzony pod halą ruszył ulicami Vancouver skandując przekleństwa, odpalając petardy oraz przewracając i podpalając zaparkowane samochody (w tym radiowozy).

Zanim zareagowała policja, zostały wybite szyby w pobliskich bankach, splądrowane biuro pobliskiej wypożyczalni samochodów i poprzewracane przenośne WC. Policja nie zdołała jednak powstrzymać szalejącego tłumu, który nadal podpalał kosze na śmieci i rzucał kamieniami w okna restauracji. Szał udzielił się części aż 70 000 osób, którzy wyszli na ulice z nadzieją świętowania sukcesu lokalnej drużyny.

Z relacji nastoletnich świadków wydarzeń, wynika, że odpowiedzialna za zajścia była niewielka grupa osób. - Większość robiła sobie zdjęcia przy palących się autach i szła w przeciwnym kierunku - mówił jeden z nich.

 

- To straszne. To miasto może być dumne z drużyny i chłopaków, których ma. Szkoda, że tak się dzieje - mówił po zajściach kapitan gospodarzy Henrik Sedin

Powtórka z 1994?

Poprzednie tego typu zajście towarzyszyło porażce Canucks z New York Rangers w finale Pucharu Stanleya w 1994 roku. Wówczas najbardziej ucierpiała Robson Street, tym razem w środku wydarzeń była Georgia Street nieopodal Rogers Areny, na której rozgrywane są mecze Canucks. 17 lat temu w wyniku zamieszek 200 odniosło obrażenia, a straty wyniosły ponad milion dolarów.

Bruins zdobyli Puchar Stanleya ?

Zobacz, jak swoje miasto niszczyli fani Vancouver Canucks

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.