Zagłębie zbudowało superskład, ale zapomniało o bramkarzu

Hokejowy zespół z Sosnowca - drużyna typowana do walki o medale - zaczął sezon w koszmarnym stylu. Trzy porażki i ostatnie miejsce w tabeli ekstraligi. W czym tkwi problem?

Latem działacze inwestowali przede wszystkim w napastników. Defensywa, która od kilku sezonów uchodzi za największą słabość drużyny, jeszcze straciła na znaczeniu, gdy okazało się, że w Zagłębiu nie chce dłużej grać utalentowany Paweł Dronia. Sytuację drużyny mógłby poprawić klasowy bramkarz. Tuż przed rozpoczęciem sezonu zespół opuścił jednak Tomasz Rajski, który na odchodnym powtarzał, że nie ma już ochoty czekać na zaległe wypłaty. Efekt? W trzech meczach sosnowiczanie stracili aż 18 bramek, które wpadały do siatki, gdy między słupkami stali Tomasz Dzwonek i Bartłomiej Nowak.

- Czy można opierać zespół na bramkarzu, który jednego dnia mówi, że można na niego liczyć, a drugiego opuszcza zespół? Wierzyłem, że wyzwaniu podoła Dzwonek. On jednak czuje się pewnie w roli zmiennika, a gdy odpowiedzialność za wynik spada na jego plecy, to zaczyna popełniać błędy - uważa prezes klubu Adam Bernat.

Za szkolenie bramkarzy w Zagłębiu odpowiada trener Mariusz Kieca, który wierzy, że z Dzwonkiem i Nowakiem zespół też może bić się o medale. - Trudno mieć pretensje do bramkarzy, gdy katastrofalne błędy popełniają obrońcy. Początek sezonu jest zły, bramkarze też nie są bez winy. Zaczęła się gra na poważnie, za plecami krzyknęli kibice i okazało się, że rywalizacja w sparingach to nie to samo co walka o punkty. Bramkarzy presja dotyka najmocniej. Muszą być jak skała - mówi Kieca i przyznaje, że ma w klubie zawodnika, któremu presja i strach wydają się obce. To Łukasz Blot, który wrócił do zespołu po kilku latach przerwy spowodowanej m.in. wpadką dopingową. - Jemu z kolei brakuje kondycji - dodaje Kieca.

W każdej chwili w Sosnowcu może pojawić się obcokrajowiec. Bernat nie bierze jednak takiego rozwiązania pod uwagę. - W Polsce jest czterech bramkarzy, którzy teoretycznie gwarantują grę na wysokim poziomie. To Rafał Radziszewski [wychowanek Zagłębia - przyp. red.] z Cracovii, Arkadiusz Sobecki z GKS-u Tychy, Krzysztof Zborowski z Unii i Przemysław Odrobny ze Stoczniowca Gdańsk - podkreśla prezes. Zagłębie od dawna liczy na transfer Odrobnego.

Bernat podkreśla, że nie tylko słabość bramkarzy przyczyniła się do fatalnej inauguracji. - Zespół potrzebuje czasu, by zgrać się z dziesięcioma nowymi zawodnikami. Do tego doszła plaga kontuzji i przede wszystkim kłopoty z zatwierdzeniem do gry nowych hokeistów [PZHL nałożył na klub zakaz transferów - przyp. red.] - wylicza działacz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.