Jastrzębie uczy młodzież hokeja w... Czechach

Jak dobrze wyszkolić przyszłego polskiego hokeistę? To proste. Wystarczy wysłać go po naukę do Czech. Za południową granicą dziecko zagra w fachowej lidze, podszlifuje jazdę na łyżwach i nikomu nie przyjdzie do głowy, by przegnać je z lodowiska.

Władze JKH GKS Jastrzębie, klubu hokejowej ekstraligi, wpadły na genialny pomysł, jak profesjonalnie wyszkolić swoich młodych adeptów. Wykorzystując położenie miasta blisko granicy z Czechami, nasi działacze porozumieli się z południowymi sąsiadami, światową potęgą w tej dyscyplinie. Ci zgodzili się na udział Polaków w ich lidze!

Intencje autorów tego projektu po polskiej stronie były oczywiste. - Niczego mądrego nie wymyślę, jeśli powiem, że poziom hokeja w Czechach jest wyższy, szkolenie jest bardziej profesjonalne, rywalizacja zdecydowanie większa, a rozgrywki o wiele mądrzej poukładane aniżeli u nas. To tak, jakby przesiąść się z poloneza do mercedesa klasy S - wyjaśnia wiceprezes jastrzębskiego klubu Andrzej Frysztacki.

To przez wzgląd na jego osobę Czesi nie mieli większych obiekcji. - Zdajemy sobie sprawę, że nasz hokej nie ma z tego żadnych korzyści, ale Andrzej to nasz przyjaciel. Nie mogliśmy mu odmówić. Płacą wpisowe, dlaczego więc nie mielibyśmy ich wziąć do siebie? - mówi działający w strukturach śląsko-morawskiego związku hokejowego Karel Kafka.

Całe przedsięwzięcie zostało dobrze skalkulowane. Dojazd do przygranicznej Karwiny, Ostrawy, Hawirzowa czy Trzyńca nie jest przecież droższy niż wypad do Katowic czy Sosnowca. - A w rozgrywkach młodzieżowych właśnie te kwestie wiążą się z głównymi kosztami. Granice zostały pootwierane, to jak tu z tego dobrodziejstwa nie skorzystać? - argumentuje Daniel Czubiński, jeden z trenerów jastrzębskich mikrusów.

Najmłodsi hokeiści występują w liczącej 14 zespołów lidze śląsko-morawskiej. Jastrzębie wystawiło w niej trzy zespoły złożone z dzieci z roczników 1999-2002. Sezon trwa od września do marca.

W Czechach system działa już tak długo, że Kafka nie jest w stanie przypomnieć sobie dokładnej daty startu ligi minihokeja. - Jezus Maria, to już pewnie będzie jakieś 15 lat - mówi. Pożytek z tak wczesnej selekcji jest ogromny. - Podobną drogę przeszli chociażby Tomas Fleischmann [skrzydłowy Washington Capitals - przyp. red.], olimpijczyk z Vancouver Jakub Stepanek i wielu ze starszych gwiazd, jak David Moravec czy Pavel Kubina - wylicza czeski działacz.

Największą zaletą ligi jest intensywność gier. "Jastrząbki" mają możliwość wyjechać na lód około 45 razy w sezonie. Dla porównania: w kraju mali hokeiści zagraliby góra 20 spotkań.

- Na dodatek mierzyliby się z dużo słabszymi konkurentami i tylko w dość archaicznym cyklu turniejów - precyzuje Czubiński.

Pod jego okiem dzieci trenują w Jastrzębiu cztery razy w tygodniu. W innych ośrodkach mogą tylko o tym pomarzyć. - W Janowie czy Tychach patrzą na nas z zazdrością. Nie chcę już przywoływać przykrej historii z Katowic, kiedy wyrzucono dzieciaki z lodowiska w trakcie treningu, bo ważniejsze było udostępnienie ślizgawki, na którą przyszło raptem 10 osób - wypomina Czubiński.

Słuszność wyboru drogi szkolenia przez jastrzębian potwierdzają też rodzice mikrusów.

- Trzeba się uczyć od najlepszych! A skoro pojawiła się taka szansa, nie można jej zmarnować. Jak mawia mój brat, mistrzowie świata są teraz w przedszkolu. Jeśli na tym etapie nie zadbamy o ich rozwój, to o przyszłych sukcesach możemy zapomnieć - przekonuje Dariusz Blanik, brat mistrza olimpijskiego z Pekinu Leszka, który również zapragnął wychować hokeistę w rodzinie radlińskich gimnastyków.

Blanik nie ma wątpliwości, że jego ośmioletniemu Jakubowi czeska szkoła wyjdzie na dobre. - Efekty już są widoczne! W śląskiej lidze hokeja nasze dzieci z rocznika 2001 ogrywają o rok starszych od siebie po 20:0 - podkreśla i dodaje: - W Czechach trenerzy od małego wpajają im taktykę. Tam czterech chłopaków naraz za krążkiem nie pojedzie! No i jeszcze ta dbałość o jazdę na łyżwach, która za granicą jest sprawą kluczową. Warto ich podpatrywać i wyciągać wnioski - uważa.

Czesi dbają podobno o najdrobniejsze detale. - U nich niewyobrażalną rzeczą jest przełożyć mecz. W Polsce zdarza się to notorycznie. Trzymają się ścisłego harmonogramu i niezależnie od tego, czy dziecko ma 7, czy 20 lat, to w ligach leci mecz za meczem - opowiada Frysztacki.

Co ciekawe, polskie mikrusy radzą sobie w Czechach zupełnie przyzwoicie. - Niektórymi nawet zainteresowały się czeskie kluby... To możliwe chyba tylko na tym poziomie - przyznaje gorzko wiceprezes JKH.

Frysztacki uważa, że przepaść między polskim a czeskim hokeistą powstaje na etapie wkraczania w wiek juniora. - Dzieci w Polsce przecież rodzą się takie same jak u nich! W Czechach jednak nawet słabszy junior nie przepadnie, bo ma szanse ogrania się w trzeciej bądź czwartej lidze - mówi.

Prezes nie ma złudzeń, że bez zdolnej młodzieży nasi seniorzy szybko nie awansują do grupy A. - Hokej jest dyscypliną, w której przypadkowi zostawia się minimalny margines. Szkolenie jest bardziej precyzyjne. Nie zadbasz o to należycie, nie będziesz wygrywał. To nie piłka nożna, gdzie może się zdarzyć, że czwartoligowiec ogra zespół z ekstraklasy. Nie trzeba być alfą i omegą, żeby zauważyć, że w Polsce, niestety, wciąż drepczemy w miejscu - smuci się wiceszef jastrzębskiego klubu.

Jego klub rocznie wydaje na grupy młodzieżowe ponad 200 tys. zł. Śladowy procent pomocy oferuje miasto, w kosztach partycypują rodzice. Frysztacki nie ma co liczyć nie tylko na wsparcie finansowe z centrali, ale nawet na uznane ze strony federacji. - Nie dotarły do mnie żadne słowa pochwały z PZHL-u za wdrożenie w życie współpracy z Czechami. Ale ja nie zwracam na to uwagi, nie oczekuję tego. Wiem, że jest to dobre dla naszego rozwoju i dlatego to robimy. Oby młodzież mogła ogrywać się tam jak najdłużej - mówi jeden z szefów JKH.

Dowodem na to, że przygraniczna współpraca ma się znakomicie i także Czechom coś jednak przynosi, jest fakt, że w zespole z Karwiny aż dwie piątki tworzą 12 - i 13-latki z Jastrzębia! Czy młodzi Polacy są tacy wyśmienici? Nie do końca, przynajmniej na razie. - Karwina ma problem demograficzny. W mieście generalnie jest mało dzieci - uśmiecha się Kafka.

Czytaj o NHL ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.