Hokeiści z Jastrzębia w czołowej szóstce!

Zespół Wojciecha Matczaka zrealizował cel minimum założony na ten sezon. Po zwycięstwie nad GKS-em Tychy zagwarantował sobie miejsce w gronie najlepszych drużyn ligi

Hokeiści z Jastrzębia nie czekali na korzystne rozstrzygnięcia na innych lodowiskach, tylko wzięli sprawy we własne ręce. Od pierwszej minuty jak szaleni ruszyli na rywala, a efektem tego były trzy bramki strzelone już w pierwszej tercji meczu!

Wynik otworzył w 9. min Petr Lipina, a z głośników na Jastorze popłynął utwór Wiktora Sodomy "Jezek se ma". To znak, że akcja była udziałem graczy czeskich, będących siłą pierwszej piątki jastrzębskiej ekipy. Lipinę wsparli jak zwykle rodacy Pavel Zdrahal oraz Jiri Zdenek. Nie minęły kolejne dwie minuty, a krążek znów znalazł się za plecami Przemysława Witka, stojącego w bramce tyszan.

Bramkarz gości był bezradny. Po strzale Tomasza Pastyka zdołał wprawdzie zastopować zmierzającą w jego kierunku "gumę", z dobitką Damiana Kiełbasy też dał sobie radę, ale przy trzecim strzale tego ostatniego nie miał nic do powiedzenia. - Nie wiem, dlaczego tak to wyglądało... Jastrzębie bezlitośnie wykorzystało nasze błędy - machał ręką Tomasz Proszkiewicz. - Tyszanie byli zbytnio rozluźnieni. Nie spodziewali się, że spotka ich taki opór z naszej strony i zagrali tak, jak tego oczekiwałem - mówił trener Wojciech Matczak.

Jak sam przyznał, dla niego był to mecz szczególny. W ciągu pięciu lat pracy w tyskim GKS-ie zdobył mistrzostwo kraju, dwa wicemistrzostwa oraz brązowy medal. - Rzeczywiście, nieciekawa sytuacja... - przyznał Matczak. - Będąc w boksie Jastrzębia, grałem przeciwko drużynie, której kibicuję. Przecież mieszkam w Tychach, mój syn gra GKS-ie Tychy - wyliczał obecny szkoleniowiec JKH.

W drugiej tercji jego była drużyna wybudziła się z trwającego 20 minut letargu i zaczęła dyktować warunki na lodzie. - Kilku naszym graczom zaczęło się wydawać, że już grają superhokej, ale minie jeszcze sporo czasu, zanim oni zaczną dorównywać takim zawodnikom jak Bacul czy Gonera - denerwował się Matczak.

Miał czym, bo teraz to pod bramką Kamila Kosowskiego panował istny kocioł, ale golkiper JKH za każdym razem wychodził cało z ciężkich opresji. - Wykonał swoją pracę w 150 procentach! - chwalił bramkarza Matczak.

Tyszanie łatwo przedostawali się w tercję obronną jastrzębian, ale nie potrafili skutecznie wykończyć akcji. Proszkiewicz w końcu znalazł na sposób na Kosowskiego, ale zanim ta sztuka mu się udała, najpierw z bliska trafił w słupek i jeszcze zaprzepaścił wyborną okazję w sytuacji dwóch na jednego. Za trzecim razem zrobił już to, co do niego należało, wykorzystując błąd jastrzębskich obrońców.

Goście osłabieni brakiem kontuzjowanych Michała Garbocza oraz Adriana Parzyszka generalnie nie zachwycali, a już to, co zrobił Robin Bacul w 34. min, kiedy spudłował z metra do pustej bramki, rzadko widuje się nawet na polskich lodowiskach.

W ostatniej tercji gospodarze po kolejnej skutecznej akcji czeskiego tria i golu Zdenka przypieczętowali cenne zwycięstwo. - Mieliśmy jeden trudny okres w trakcie sezonu. Seria kilku porażek nas zdołowała, ale szczęście wróciło w odpowiednim momencie. Jesteśmy w szóstce! Postaramy się powalczyć o dobrą pozycję i ugrać coś więcej w play-off - zapowiedział kapitan JKH Grzegorz Piekarski.

Po zwycięstwie nad Stoczniowcem Gdańsk szansę na finałową szóstkę zachował także Naprzód Janów.

Bramki: 1:0 Lipina - Zdrahal - Zdenek (9.), 2:0 Piekarski - Kowalówka - Urbanowicz (11.), 3:0 Kiełbasa - Pastryk - Radwan (14.), 3:1 Proszkiewicz (32.), 4:1 Zdenek - Zdrahal - Lipina (58.)

JKH GKS Jastrzębie: Kosowski - Wolf, Bryk; Lipina, Zdenek, Zdrahal - Piekarski, Dąbkowski; Urbanowicz, Kowalówka, Danieluk - Górny, Pastryk; Radwan, Kiełbasa (2), Kąkol (2) - Lerch, Labryga; Kulas, Bąkowski, Mackiewicz.

GKS Tychy: Witek - Gonera (2), Śmiełowski; Bacul (2), Bagiński, Paciga - Kotlorz (2), Jakes; Proszkiewicz, Galant, Woźnica - Sokół (2), Majkowski; Witecki, Krzak (2), Maćkowiak - Mejka, Krokosz; Banachewicz, Gurazda, Matczak.

Kary: 4-10. Widzów: 1000.

Pozostałe wyniki:

Akuna Naprzód Janów - Stoczniowiec Gdańsk 6:4 (2:2, 3:2, 1:0); bramki: 1:0 Słodczyk (1.), 1:1 Wróbel (2.), 1:2 Ziółkowski (3.), 2:2 Kubenko (14.), 2:3 Wróbel (21.), 3:3 Zatko (27.), 4:3 Kacir (29.), 5:3 Słodczyk (32.), 5:4 Rzeszutko (36.), 6:4 Jóźwik (57.).

Pol-Aqua Zagłębie Sosnowiec - Podhale Nowy Targ 4:5 po karnych (1:1, 1:1, 2:2, dogrywka 0:0, karne 1:3); bramki: 0:1 Kapica (5.), 1:1 Da Costa (15.), 1:2 Baranyk (25.), 2:2 Galvas (38.), 3:2 Bernat (41.), 4:2 Galvas (49.), 4:3 Baranyk (53.), 4:4 Gruszka (57.).

KH Sanok - Unia Oświęcim 1:4 (0:0, 0:4, 1:0), TKH Toruń - Cracovia 1:2 (0:1, 1:0, 0:0, d. 0:1)

Copyright © Agora SA