GKS Tychy chce zorganizować finał Pucharu Kontynentalnego. "Chcemy Ligi Mistrzów!" [WYWIAD]

GKS Tychy zagra w finale Pucharu Kontynentalnego, ale celem śląskiego klubu są dużo bardziej prestiżowe rozgrywki, czyli hokejowa Liga Mistrzów. - Sukces GKS-u może być kołem zamachowym dla całego polskiego hokeja - mówi Andrzej Dziuba, prezydent Tychów.

Facebook?  | A może Twitter? 

Mistrz Polski wywalczył awans na lodowisku w Rouen. Ślązacy przegrali tylko z gospodarzami imprezy (3:5), ale potem ograli białoruski Szachtior Soligorsk (2:1) i ukraińskie HK Kremenczuk (3:1).

Teraz czas na finał, który odbędzie się prawdopodobnie w dniach 8-10 stycznia. Oprócz GKS-u zagrają w nim włoskie Asiago Hockey, Dragons de Rouen i duński Herning.

Triumf w Pucharze Kontynentalnym da przepustkę do udziału w hokejowej Lidze Mistrzów.

Wojciech Todur: Awans GKS-u Tychy to dowód, że nad Wisłą jednak potrafią grać w hokeja...

Andrzej Dziuba: - Jestem dumny z GKS-u. Nie jechaliśmy do Francji w roli faworyta, a jednak pokazaliśmy jakość i wolę walki na miarę awansu do wielkiego finału. Sukces GKS-u to ważna sprawa dla całego polskiego hokeja. Wiele mówi się o tym, że dyscyplina potrzebuje impulsu do rozwoju. W tym kontekście najczęściej myśli się o wynikach reprezentacji Polski. Tyle, że sukces w hokeju klubowym może zadziałać podobnie. Jesteśmy więc w finale i... chcemy więcej.

O tym, jak wartościowe i niecodzienne to osiągnięcie świadczy fakt, że ostatnią polską drużyną, która zagrała w finale europejskiego pucharu była Unia Oświęcim, a działo się to w 1993 roku.

- Czyli wieki temu. Tamta Unia to była wielka drużyna. Mieli pakę! Dziś powiedzielibyśmy "dream team". Ale GKS też nie ma się czego wstydzić. Tak naprawdę sądzę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa! W finale ponownie zagramy z Francuzami, o których dziś już wiemy, że są spokojnie do ogrania. Szanujemy Duńczyków i Włochów, ale na pewno przystąpimy do tych spotkań bez jakichkolwiek kompleksów.

Czy to prawda, że finał odbędzie się w Danii?

- Dochodzą do nas takie głosy, ale to jeszcze nic przesądzonego. Tychy też będą aplikować o organizację tego turnieju. Taka szansa może się drugi raz nie powtórzyć.

Wygrana w finale da przepustkę do hokejowej Ligi Mistrzów.

- Bardzo chcieli byśmy znaleźć się w niedalekiej przyszłości w tym elitarnym gronie. Przed tym sezonem władze IIHF zapewniały nas, że mistrz Polski od przyszłego sezonu zostanie zaproszony do tych rozgrywek. Można więc znaleźć się w Lidze Mistrzów wygrywając ekstraligę lub Puchar Kontynentalny. Żadna droga nie jest łatwa, ale drzwi są uchylone.

Jak Pan sobie wyobraża rywalizację GKS-u w Lidze Mistrzów?

- Nie tak dawno zadzwonił do mnie Andrzej Frysztacki z JKH GKS-u Jastrzębie. Czeskie Vitkowice - zaprzyjaźniony z JKH klub - wybierał się na mecz w Lidze Mistrzów do fińskiego Tampere. To był lot czarterowy, a na pokładzie wolne miejsca. Wykupiłem bilet i poleciałem. Na miejscu oglądaliśmy ciekawy mecz i sporo dyskutowaliśmy. Wnioski były takie, że aż tak wielkiej przepaści nie ma. Na dziesięć meczów Vitkowice pewnie wygrałyby z nam sześć, siedem razy... Ale zapewniam, że my też mielibyśmy swoje szanse. Przed tym sezonem ogrywaliśmy zespoły ze słowackiej ekstraligi. Teraz - w Rouen - wygraliśmy z Białorusinami, którzy mieli być dla nas nieosiągalni. Rok temu Puchar Kontynentalny zdobył Nioman Grodno - kolejny białoruski zespół. Jeżeli my teraz jesteśmy lepsi od Szachtiora, to dlaczego nie mamy sięgać wysoko?

Mamy ciekawy skład, a w nim indywidualności. Jarek Rzeszutko został przecież najskuteczniejszym zawodnikiem turnieju we Francji. Za drużyną stoi bardzo mocny sztab szkoleniowy. Naprawdę są powody do optymizmu.

Awans do finału oznacza, że znowu będzie konflikt z interesami polskiej reprezentacji. Już przed turniejem w Rouen apelowaliście, żeby nie powoływać waszych graczy do kadry. Teraz będzie podobnie?

- Wolelibyśmy, że zostali w Tychach. Zdaję sobie rzecz jasna sprawę, że reprezentacja jest najważniejsza. Cieszę się i czuję dumę, gdy widzę, że skład kadry opiera się na naszych zawodnikach.

Wszystko będzie zależało do rozmów z Jackiem Płachtą, selekcjonerem reprezentacji. Jacka Płachta nieraz mówił, że w orbicie jego zainteresowań jest około 50 graczy. Jeżeli więc podczas grudniowego turnieju EIHC nie zobaczy na lodzie - po raz kolejny dodajmy - ośmiu, czy dziewięciu zawodników z Tychów, to świat się przecież nie zawali. Cyrków jednak na pewno robić nie będziemy. Musimy się dogadać, porozmawiać o priorytetach. Tak jak mówiłem sukces GKS-u również może być kołem zamachowym dla polskiego hokeja.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.