NHL. Crosby: Nie jest mi przykro, jeśli połamałem mu nadgarstki

Zawdzięczam to Sidney'owi Crosby'emu - stwierdził hokeista Philadelphii Flyers Claude Giroux mówiąc o konieczności operacji obu nadgarstków. Co odpowiedział najsłynniejszy hokeista świata? - Jeśli tak jest rzeczywiście, nie jest mi przykro

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?

Philadelphia Flyers zmierzyli się z Pittsburgh Penguins w pierwszej rundzie play-off ostatniego sezonu. Lepsi okazali się "Lotnicy", ale rywalizacja obfitowała w wiele emocjonujących starć. O jednym z nich opowiedział Giroux - trzeci najlepiej punktujący gracz ligi i gwiazda Flyers. Kiedy kanadyjski dziennikarz zaraz po zakończeniu rozgrywek zapytał go, dlaczego musiał poddać się operacji obu nadgarstków, Giroux odparł:

- To od Sidneya Crosby'ego. Za każdym razem, gdy podczas wznowienia walczyliśmy ze sobą w buliku o krążek, Crosby, zamiast skupić się na krążku, koncentrował się na tym, by uderzać mnie kijem w nadgarstki. W następnej serii, przeciwko New Jersey Devils, grałem już ze złamanym jednym nadgarstkiem, a po zakończeniu sezonu musiał poddać się operacji obu.

W środę o komentarz do wypowiedzi Giroux został poproszony sam zainteresowany.

- Ja tylko chciałem wygrywać wznowienia, nie stawałem w buliku po to, by łamać mu nadgarstki - powiedział Crosby w rozmowie z "Pittsburgh Post-Gazzette". - Ale jeśli tak się stało, to nie jest mi przykro.

- To śmieszne, że słyszę to od gościa z Flyers. Dla mnie to komedia. Oni prawdopodobnie grają najbardziej nieczysto ze wszystkich drużyn ligi i zawsze mają największe pretensje. Nie będę przepraszał. Chciałem tylko wywalczyć krążek, a jeśli uderzyłem go w nadgarstki, to uderzyłem. Wyglądało na to, że wszystko z nim w porządku więc chyba nie skrzywdziłem go aż tak bardzo?

Giroux w serii z "Pingwinami" strzelił 6 goli i zaliczył 8 asyst.

Bitwa o Pensylwanię

Rywalizacja Flyers i Penguins, zwana "bitwą o Pensylwanię" jest jedną z najbardziej zaciętych w lidze. Kibice z obu miast szczerze się nie znoszą. Mieszkańcy Filadelfii nazywają przeciwników "beksami" ("Ostatnią rzeczą, jakiej boi się filadelfijczyk, to wejście w bluzie Flyers do hali "Pingwinów" - to cytat z jednego z forów). W Pittsburghu z lubością nucą " Flyers Suck Song" (na melodię "Blitzkrieg Bop" grupy Ramones), i nie oszczędzają nawet Jaromira Jagra - legendarnego gwiazdora Penguins, który pomógł klubowi wywalczyć dwa Puchary Stanleya, ale przed poprzednim sezonem, wracając do NHL po trzech latach nieobecności, podpisał kontrakt z Flyers (dziś gra już w Dallas Stars).

- My się po prostu nie lubimy. Zanalizujcie to sobie, jak chcecie, ale tak już jest - przyznał kiedyś Giroux.

Przykład? Choćby trzeci mecz play-offs z ubiegłego sezonu. Bójek, przepychanek i nieczystych zagrań było tyle, że sędziowie odgwizdali 38 kar na łączną sumę 158 minut.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.