Hokej w Izraelu przełamuje lody między młodymi Żydami i Arabami

Sport może budzić skrajne emocje, powodować burdy na stadionach, ale także godzić przedstawicieli dwóch zwaśnionych ze sobą narodów. Na północy Izraela żydowskie i arabskie nastolatki grają razem w drużynie hokejowej mimo dzielących je różnic - językowych, kulturowych i konfliktu ciągnącego się przez ponad pół wieku.

Jeszcze kilka lat temu istnienie takiej drużyny mogło się wydawać nieprawdopodobne. Na Bliskim Wschodzie hokej jest dyscypliną prawie nieznaną, a przeszkodą nie do przebycia mógłby się wydawać konflikt między Arabami i Żydami. Na pograniczu z Syrią i Libanem, wobec którego Izrael jeszcze kilka lat temu prowadził działania zbrojne wymierzone w terrorystów, wciąż czuć napięcie między trzema narodami.

Ewenementem jest to, że młodzi Arabowie, którzy grają w juniorskiej drużynie z Metulli, nie są nawet obywatelami Izraela. Pochodzą oni z kontrolowanych przez ten kraj Wzgórz Golan, które pozostają terenem spornym pomiędzy Izraelem, Libanem i Syrią.

Na powstanie drużyny złożyły się trzy czynniki - hojność żydowskich imigrantów z Kanady, ogromna pasja do hokeja lokalnego rolnika i jego znajomość z arabskim burmistrzem - sportowego zapaleńca. Dzięki temu powstała drużyna złożona z dwóch kategorii wiekowych, w których grają zarówno Żydzi jak i Arabowie.

- Gdy gramy razem, to zapominamy o swojej narodowości - mówi 12-letni napastnik Mayyas Sabag z wioski Majdal Sham. Jest on jednym z pięciu Arabów w 14-osobowym zespole, który jeszcze w tym miesiącu wyrusza do ojczyzny hokeja - Kanady.

To właśnie dzięki mieszkającym tam Żydom, w latach 90-tych w Metulli powstało "Canada Centre". Mieści ono jedyne w kraju lodowisko do hokeja o olimpijskich wymiarach. Wyjeżdżając na nie, jedynym napięciem jakie młodzi zawodnicy czują pomiędzy sobą, jest to związane ze sportową rywalizacją.

Dwie arabskie dziewczynki oraz trzech chłopców opowiada, że zanim trafili na treningi hokejowe, nigdy wcześniej nie poznali żadnych Żydów w ich wieku. To samo mówi druga strona. Mimo dzielących młodych ludzi różnic kulturowych i językowych stworzyli prawdziwy zespół. Przyznają, że nie wszyscy są wielkimi przyjaciółmi, ale dzięki wspólnym treningom zmienił się sposób, w jaki widzą siebie nawzajem.

- Musieliśmy się poznać w krótkim okresie czasu - mówi 14-letni Niv Weinberg. - Zrozumieliśmy, że nie jesteśmy jedynymi ludźmi mieszkającymi tutaj i ten kraj nie należy tylko do nas - dodaje.

Drużyna powstała, gdy 30-letni plantator zajmujący się uprawą jabłek, Levav Weinberg będący również entuzjastą hokeja, otworzył dwa lata temu kanadyjsko-izrealską szkołę o profilu hokejowym. Sprzęt ufundował filantrop z Kanady Sydney Greenberg, który marzył o tym, by wypromować ten sport w Izraelu.

Weinberg pomysłem zaraził swojego przyjaciela Dolana Abu-Saleha, który pełni funkcję burmistrza miasteczka Majdal Shams położonego na Wzgórzach Golan. Ten obiecał rodzicom, że zapewni dzieciom darmowy autobus do Metulli i mimo początkowych oporów, zgłoszonych zostało około setki młodych Arabów.

Z drugiej strony Weinberg też musiał przekonywać niechętnych pomysłowi rodziców mieszkających w Izraelu. Skusiła ich niska opłata za szkołę wynosząca tylko pięć dolarów, a także bogata oferta zajęć pozalekcyjnych. W efekcie ponad 200 żydowskich dzieci zostało zapisanych do szkoły.

Początkowo dzieci uczą się w odrębnych narodowo klasach, co ma pozwolić im na nabranie pewności siebie. Później w miarę postępów są grupowani w mieszane drużyny, gdzie uczą się współpracy. - Tam zaczynają rozumieć, że jedynym sposobem na wygrywanie meczów jest "granie razem do jednej bramki" - wyjaśnia Weinberg.

Drużyna radzi sobie coraz lepiej w izraelskiej lidze młodzieżowej, w której zajmuje obecnie czwarte miejsce. - W przyszłym roku jeśli nie zajmą pierwszego, to na pewno będą co najmniej na drugim - zapewnia pomysłodawca projektu. By poprawić ich umiejętności zorganizował 10-dniową wycieczkę do Kanady.

Młodzi hokeiści obejrzą tam mecz NHL pomiędzy Toronto Maple Leafs, a Ottawa Senators i spotkają się z zawodnikami obu drużyn. Odbędą także serie profesjonalnych treningów i rozegrają mecze ze swoimi rówieśnikami.

Przez cały ostatni trening wokół Weinberga non-stop "kręciło się" dwóch zawodników - Sabag oraz jego izraelski przyjaciel Lidor Bez. Naciskali na trenera, by w samolocie do Kanady mogli siedzieć obok siebie, a na miejscu mogli zamieszkać u tej samej żydowskiej rodziny goszczącej młodych sportowców.

- On jest moim przyjacielem i to bardzo dobrym - tłumaczy Bez. - Gdy gramy razem, jeden stoi za drugim. Nawet jeśli on pochodzi z Syrii, a ja z Izraela - dodaje. Weinberg podsumowuje to słowami: - Tak właśnie zaczyna się pojednanie. Od takich małych rzeczy.

Specjalny dział Sport.pl - wszystko o hokeju ?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.