Euro 2016. Czego dowiedzieliśmy się z eliminacji?

Czego dowiedzieliśmy się z eliminacji Euro 2016? Pomimo znacznego rozszerzenia turnieju i tak doszło do kilku ogromnych sensacji. Anglia jako jedyna wygrała wszystkie mecze, ale czy to znaczy, że we Francji będą walczyć o medale? Co oznaczały eksperymenty w składach Niemców i Włochów? Jak niektóre reprezentacje wykorzystały reformę Michela Platiniego? Jak Polacy wypadli w statystykach?

Historyczny wyczyn Greków

Mimo że na Euro jedzie niemal pół Europy (24 z 54 reprezentacji) nie zabrakło mniejszych i większych rozczarowań. O Holandii piszemy oczywiście osobno, bo to byłaby sensacja nawet gdyby nie rozszerzano mistrzostw Europy. Najbardziej sensacyjny jest upadek Grecji. Ćwierćfinalista ostatniego Euro był również blisko 1/4 mistrzostw świata (porażka z Kostaryką po rzutach karnych). Grecy losowani byli z pierwszego koszyka i zostali pierwszą taką drużyną w historii, która zajęła ostatnie miejsce w grupie. Sensacja tym większa, że wylosowali niezwykle łatwą grupę, być może najłatwiejszą w historii eliminacji. Zwolniony po czterech miesiącach pracy Claudio Ranieri osiąga teraz nadspodziewanie dobre wyniki z Leicesterem. Po sensacyjnej porażce z Wyspami Owczymi - pierwszej z dwóch jak się okazało! - grecka prasa pisała o "Titanicu XXI w." Atmosfera wokół kadry była tak fatalna, że pomimo darmowych biletów na ostatni mecz eliminacji na stadion przyszło mniej niż 10 tys. ludzi. Popularny dziennikarz napisał wręcz: ktokolwiek pójdzie na mecz, jest wrogiem reprezentacji.

Kolejna katastrofa Serbów

Na całej linii zawiedli również Serbowie, ale czy to nadal niespodzianka? W ostatnich latach chyba przyzwyczaili wszystkich do tego, że odnoszą wyniki znacznie poniżej oczekiwań. Ostatnie dwie wielkie imprezy to MŚ 2010 i MŚ 2006, jeszcze jako Serbia i Czarnogóra. Na Euro po raz ostatni grali jeszcze jako Jugosławia w 2000 roku. Jak to możliwe, że reprezentacja z takimi piłkarzami jak Branislav Ivanović (zapominając na chwilę o jego formie w tym sezonie), Aleksandar Kolarov, Nemanja Matić, Adem Ljajić czy Aleksandar Mitrović cały czas zawodzi? Pomimo nieudanych eliminacji trenerem pozostanie Radovan Curcić, który prowadził drużynę w sześciu meczach o punkty - wygrał dwa (z Armenią i Albanią) i przegrał trzy (dwukrotnie z Portugalią oraz Danią). Serbowie uważają, że za fatalnymi eliminacjami stoi walkower z Albanią. - Straciliśmy trzy punkty przy zielonym stoliku, to podcięło skrzydła zespołowi. To był początek końca - uważa Curcić. Przed Serbami eliminacje MŚ, gdzie rywalami będą Walijczycy, Austriacy, Irlandczycy, Gruzini i Mołdawianie. Przyszłość Serbów i tak wydaje się jasna; w czerwcu piłkarze do lat 20 wygrali mundial pokonując w finale Brazylię.

Pogoń za barażami

Nie najlepiej te eliminacje będą pamiętać również Bośniacy. Choć zagrają w barażach, to oczekiwano od nich przynajmniej nawiązania walki o bezpośredni awans z Belgią i Walią. Nic takiego się nie stało, Bośniacy w pierwszych czterech meczach zdobyli zaledwie punkty i drżeli o to, by w ogóle wystąpić w barażach. Zwolnili trenera Safeta Susicia - na swój ostatni mecz nie powołał ani jednego napastnika! - i zatrudnili Mehmeda Bazdarevicia.Od tej pory zdobyli 15 na 18 pkt możliwych. Ale to nie znaczy, że problemy zniknęły. Tamtejszy dziennikarz Sasa Ibrulj nawet po zwycięstwie 2-0 z Walią narzekał na to, że Bośniacy grali głównie długą piłką. - Begović miał prawdopodobnie najwięcej podań w ofensywnej tercji - ironizował. Po wygranej z Cyprem (3-2) napisał, że "zwycięstwo jest jedynym pozytywem", bo nadal "brakuje pomysłów i kreatywności".

Co naprawdę może Anglia?

Roy Hodgson po ostatnim meczu eliminacji robił wszystko, by w kraju nie lekceważono osiągnięcia jego reprezentacji. Anglia wygrała wszystkie dziesięć spotkań w fazie grupowej, strzeliła 31 goli tracąc ledwie trzy i jako pierwsza zakwalifikowała się do mistrzostw Europy we Francji. - Nigdy nie jest łatwo tak przejść przez eliminacje i trochę jesteśmy z tego dumni - dodawał Hodgson. Faktycznie, kilka pozytywów było - Raheem Sterling wreszcie zdaje się być zadomowiony w drużynie, podobnie jak Harry Kane, którego forma w kadrze obecnie jest lepsza niż w klubie. Okazało się też, że Hodgson mógł przetestować wielu nowych piłkarzy, wprowadzić młodych (w ostatnim meczu z Litwą średnia wieku drużyny nie przekroczyła 25 lat) i dać kibicom nadzieję, że w coraz większym zalewie obcokrajowców w Premier League wciąż da się odnaleźć jakościowych zawodników dla Anglii.

Właśnie - nadzieja. To największy wróg tej reprezentacji. Rozdmuchiwana do granic absurdu przed wielkimi turniejami, rzucana w kąt po kolejnym rozczarowaniu. Tylko tym razem jest inaczej. Angielskie media były znudzone tymi eliminacjami, stroniły od poważnych wniosków, ze sporą rezerwą podchodząc do zespołu Hodgsona. Dostrzegając więcej wad niż zalet. Barney Ronay z "Guardiana" pisał wprost, że nawet kibicom Anglia się znudziła. Ich mecze z Estonią, Słowenią, Litwą i San Marino może przyciągały tłumy na Wembley, ale nie ekscytowały publiczności. Gole przyjmowano jako formalność, zespół chwalono wyłącznie za próby kombinacyjnej gry. Dostrzega to sam Hodgson, mówiąc: - Najbliższe sparingi wykorzystamy jako formę nauki, także by zobaczyć, gdzie jesteśmy - tłumaczył. Anglia zagra z Hiszpanią (13.11), Francją (17.11) i Niemcami (25.03.2016). Na razie nikt nie wie na co zespół stać.

Niektórzy mówią, że gra jest lepsza bez Wayne'a Rooneya, inni twierdzą, że obrona jest dziurawa, a w środku pomocy nie ma stabilizacji. Faktycznie - Jack Wilshere, Jordan Henderson i James Milner nie byli obecni zawsze, żaden z nich nie zagrał więcej niż połowy minut w tych eliminacjach. Swoje role odegrali również np. Fabian Delph, Jonjo Shelvey. Wychodzi na to, że o Anglii wciąż wiemy tyle, co nic. I także dlatego póki co mało kto się nią pasjonuje. Zmienić to mogą dopiero sparingi z silnymi rywalami, wtedy może znów obudzi się nadzieja na osiągnięcie we Francji sukcesu. Na razie jest skutecznie przygaszana - większość tamtejszych gazet informuje, że w historii eliminacji do Euro maksymalny wynik rzadko oznaczał triumf na imprezie. Tak naprawdę udało się jedynie Hiszpanii, trzy lata temu.

Marios Antoniades i Gareth Bale Marios Antoniades i Gareth Bale TOBY MELVILLE/REUTERS

Jak wykorzystać reformę Platiniego?

Aż trzy drużyny losowane do eliminacji z piątego koszyka pojadą na mistrzostwa Europy, a dwóm udało się nawet wygrać swoje grupy. To są efekty reformy Michela Platiniego, który rozszerzył Euro i tym samym dał szansę reprezentacjom o mniejszym potencjale piłkarskim na awans do turnieju głównego. Pomysły na wykorzystanie tej okazji były różne. Taka Walia od początku do końca opierała się na jakości Garetha Bale'a. Piłkarz Realu Madryt swoimi golami zagwarantował im zwycięstwa z Andorrą, Belgią, Izraelem i Cyprem - mówiąc krócej, gdy on nie strzelał, Walijczycy raczej nie wygrywali. Nawet Aaron Ramsey nie dobił do jego poziomu, poza Balem tylko trzech innych strzelało gole. Statystyka strzałów celnych mówi wszystko - Bale miał 20 trafień, tyle, co reszta zespołu.

Inną drogę do sukcesu obrali Albańczycy - u nich żaden z piłkarzy nie strzelił więcej niż jednego gola. Selekcjoner Giovanni De Biasi za to starał się wyłowić w lepszych ligach piłkarzy, których rodzinne korzenie pozwalałyby im zagrać dla tej kadry. Udało się z Migjenem Bashą i Mergimem Mavrają. W eliminacjach pokonali Portugalię, nie dali się pokonać Danii, w kontrowersyjnych okolicznościach wyrwali punkty Serbii i jadą na Euro.

Podobnie jak Irlandczycy z Północy. Ich grupa była najciekawsza, bo... najbardziej wyrównana. Jednak reprezentację Michaela O'Neilla traktowano i tak jako outsiderów. Czy można się dziwić? Gdy przejmował kadrę, ta była na 129. miejscu w rankingu FIFA, a pośród dwóch milionów obywateli trudno było znaleźć przyzwoitego piłkarza. Nadal tak jest - ich najlepszy strzelec (7 goli) Kyle Lafferty w obecnym sezonie Premier League zagrał w barwach Norwich City trzynaście minut. Defensywę opierają na parze West Bromwich Albion, 35-letnim Garethcie McAuleyu i Jonnym Evansie. Największą nadzieją jest Paddy McNair, który w poprzednim sezonie przebijał się w Manchesterze United, ale teraz wrócił do roli rezerwowego. Inni w większości grają w niższych ligach, np. w Fleetwood Town. To jeszcze mocniej świadczy o ich osiągnięciu. - Jesteśmy bardzo efektywni, wiemy jak mamy grać i te rzeczy na boisku robimy - chwalił swoich zawodników O'Neill.

Niezbyt przesadnie, ale z odważną deklaracją, że może im się to przydać we Francji. Równie wstrzemięźliwie o sukcesie reprezentacji Islandii wypowiadał się Lars Lagerback. - Dla niektórych jest to bajka, dla innych nie. Dla mnie to efekt ciężkiej pracy wielu, wielu osób. Każdy stał się lepszy - tłumaczył szwedzki szkoleniowiec. Jednak w osiągnięciu Islandczyków przypadku nie ma. Na wyspach zdają sobie sprawę, że potencjał ludzki jest mocno ograniczony, muszą więc pracować podwójnie z dostępnym i chętnym "materiałem". Dlatego asystent Lagerbacka, Heimir Hallgrimsson chwalił trenerów młodzieży i im dedykował to osiągnięcie. Zresztą wystarczy spojrzeć na Gylfiego Sigurdssona ze Swansea City, by dostrzec zalety ich szkolenia. To inteligentny rozgrywający o nienagannej technice i wizji gry, a także chętnie ciężko pracujący. Miał swój udział w zwycięstwach nad Turcją, Łotwą, strzelił trzy gole Holandii. Na Euro 2016 warto będzie mu się przyglądać, jak i każdej z tych reprezentacji.

Progres amatorów

Te eliminacje były wyjątkowe również pod innym względem. Tylko dwie drużyny - debiutujący w eliminacjach Gibraltar oraz Andora - nie zdobyły żadnego punktu. W trzech poprzednich eliminacjach wielkich turniejów zawsze były dwie takie ekipy, a w el. Euro 2008 aż trzy. Jeszcze raz podkreślam, że wtedy meczów o punkty nie rozgrywała reprezentacja Gibraltaru. Każda ekipa w el. Euro 2016 strzeliła przynajmniej jednego gola; Andora aż cztery (Belgii, Cyprowi, Izraelowi i Walii), Gibraltar dwa (Szkocji i Polsce), San Marino Litwie (stracili remis w tym meczu w doliczonym czasie gry). To pierwsza taka sytuacja od el. Euro 2008, w których rozgrywano jednak aż o dwa mecze więcej. San Marino remisując 0-0 z Estonią zdobyło pierwszy punkt w historii eliminacji mistrzostw Europy i dopiero piąty w ogóle. Piłkarze cieszyli się jakby właśnie zostali mistrzami świata. Malta zremisowała 2-2 z Azerbejdżanem. Największą sensację i tak sprawiły Wyspy Owcze, które zajęły w grupie F piąte miejsce dwukrotnie pokonując Greków. Ich radości nie było końca. W innych meczach Farerzy też nie byli chłopcami do bicia, tylko w ostatnim meczu z Rumunią przegrali więcej niż dwoma golami. Jeśli za najgorsze drużyny uznamy San Marino, Andorę, Luksemburg, Liechtenstein, Wyspy Owcze oraz Maltą to ich progres jest widoczny również w golach straconych. Tych sześć reprezentacji w tych eliminacjach strzeliło 22 goli - przy 21 w el. MŚ 2014, więc progres jest niemal niezauważalny - ale straciło "tylko" 158 bramek przy 192 wcześniej. Teraz te ekipy zdobyły 18 punktów, w poprzednich eliminacjach tylko 12.

Joahim Loew Joahim Loew INA FASSBENDER/REUTERS

Uwaga, plac budowy

Łatwiejsze eliminacje były dla Niemiec oraz Włoch sygnałem do eksperymentowania ze składem. Joachimowi Loewowi te dziesięć spotkań miało dać odpowiedzi na kilka pytań. Najważniejsze z nich to kto powinien występować na bokach obrony?

Problem stał się poważny zwłaszcza wobec zakończenia kariery reprezentacyjnej przez Philippa Lahma. I Loew kombinował. Na Szkocję posłał Erika Durma oraz Sebastiana Rudy'ego, na Polskę i Irlandia Durma oraz Antonio Ruedigera. Próbowany był też Emre Can. Ale żaden z nich nie przekonał do siebie niemieckiego selekcjonera. Ten próbował nawet gry trójką obrońców z Gibraltarem. Wtedy kilkanaście minut zagrał debiutant Jonas Hector. I wychodził w składzie na kolejne mecze, a z Polską (3-1) zaliczył dwie asysty. Na dziś wydaje się pewniakiem do gry na Euro.

Na drugiej stronie problem poniekąd rozwiązał się sam. Wobec kontuzji Łukasza Piszczka Thomas Tuchel - selekcjoner Borussii Dortmund - postanowił wypróbować na tej pozycji Matthiasa Gintera. I ten od początku spisywał się świetnie, strzelał gole, asystował. A w teorii lepszy jest w defensywie, bo grał na środku obrony oraz jako defensywny pomocnik. Największe dziury zostały już załatane.

Niemcom brakuje też typowego snajpera, ale po co taki, skoro sam Thomas Mueller strzelił w tych eliminacjach dziewięć goli? Mueller nie zawodził w najważniejszych momentach. Jako fałszywa dziewiątka grywa też Mario Goetze (choć z powodu kontuzji wyleciał z gry do końca roku, a w Bayernie i tak miał problemy z regularną grą), podobną rolę może przejąć Marco Reus. Joachim Loew wie, że Niemcy nie spisali się najlepiej w eliminacjach - zwłaszcza w ostatnich dwóch meczach, gdzie nawet Gruzini napędzili im sporego stracha - ale zapowiada, że "prawdziwe Niemcy zobaczymy na Euro". I na razie nie ma powodu, by mu nie wierzyć.

Włoskie eksperymenty

Jeszcze większy plac budowy zafundował Włochom Antonio Conte. Dwóch bramkarzy, dwunastu obrońców, dwunastu pomocników i dziewięciu napastników. Łącznie 35 zawodników zagrało co najmniej minutę w tych eliminacjach. Dla porównania, dla Polski zagrało 27 piłkarzy, ale istnieje i tak jeszcze większa różnica pomiędzy obiema reprezentacjami. W polskiej ekipie byli zdecydowani liderzy i widoczny kręgosłup. We Włoszech nie ma o tym mowy. W dziesięciu meczach zagrał tylko Matteo Darmian, w dziewięciu Gianluigi Buffon, Leonardo Bonucci i Antonio Candreva. Selekcja nadal trwa i prawdopodobnie będzie prowadzona aż do Euro 2016. Zdaniem "La Gazzetty dello Sport" pewnych wyjazdu do Francji jest 18 piłkarzy.

Ale w tych eliminacjach ani minuty nie zagrał chociażby Mario Balotelli. Podobnie jest z Lorenzo Insigne, którego po ostatnich świetnych występach niektórzy uważają za najlepszego obecnie włoskiego piłkarza. W ataku będzie spora rywalizacja, ale ta formacja wygląda najgorzej od lat. Najlepszym strzelcem został Graziano Pelle z trzema golami. Dalej znaleźli się Eder, Antonio Candreva i... Giorgio Chiellini z dwoma bramkami. Włosi dopiero w przedostatnim meczu eliminacji zdobyli więcej niż dwie bramki. Nie przegrali żadnego spotkania, ale z najtrudniejszym rywalem - Chorwatami - dwukrotnie remisowali. W żadnym ze spotkań nie zachwycili i wyglądają dość przeciętnie. Pomimo to ich celem na Euro jest półfinał. Przygotowaniom nie będzie sprzyjała również nerwowa atmosfera wokół Antonio Conte. Nie wiadomo, czy przedłuży kontrakt do MŚ w Rosji, wśród potencjalnych następców już wymienia się Massimiliano Allegriego, Fabio Capello a nawet duet Marcello Lippi i Fabio Cannavaro.

Radość piłkarzy Islandii Radość piłkarzy Islandii PETER DEJONG/AP

Holandia kolejną ofiarą klątwy

To, że Holandia nie pojedzie na Euro 2016, nie powinno być zaskoczeniem dla ludzi wierzących w klątwy, fatum. 1966 rok - Portugalia zajmuje trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Na Euro 1968 nie jedzie. 1974 i 1982 rok - Polska jest brązowym medalistą MŚ, ale na Euro nie zdołała się zakwalifikować. To samo w kolejnych latach działo się w przypadku Francji, Włoch, Szwecji, Chorwacji, Turcji. Ale kiedyś na Euro grały cztery drużyny, potem osiem, a szesnaście po raz pierwszy 19 lat temu. Więc przynajmniej część poprzednich wpadek była wytłumaczalna. A teraz na mistrzostwa zaprasza się 24 drużyny, czyli prawie połowę kontynentu.

Odporni na tę klątwę - jeśli tak nazwiemy tę sytuację - są wyłącznie Niemcy. Zdobywali brązowe medale na mundialach w 1972, 2006 oraz 2010 roku, a na Euro i tak się kwalifikowali.

Jak inaczej wytłumaczyć klęskę Holandii? - W meczach ze słabszymi rywalami nie możemy atakować, bo nie umiemy budować akcji. Nie wyciągnęliśmy odpowiednich wniosków z poprzedniego mundialu. Ludzie nie zastanowili się dlaczego zaszliśmy tak daleko w Brazylii. Wszystko wróciło do normy dla większości po tym niespodziewanym medalu. I teraz muszą mierzyć się z konsekwencjami - mówi Johan Cruyff. W ostatnich meczach Holendrom nie mógł pomóc kontuzjowany Arjen Robben, ale jego ewentualny popis tylko zaciemniłby obraz klęski Holendrów.

Ze swoich 13 punktów aż 12 zdobyli w meczach z Kazachstanem i Łotwą. Jeden u siebie z Turcją, z Islandią i Czechami zanotowali po dwie porażki. Guusa Hiddinka krytykowano za dziwne wybory i to, że zbytnio ufa wielkim nazwiskom. Danny Blind, jego następca, nie zdołał naprawić sytuacji. Problemem jest przepaść pomiędzy dwiema generacjami. Z jednej strony jest sporo zawodników powyżej 30. roku życia - jak van Persie, Robben, Vlaar, Huntelaar, de Jong czy Sneijder - a z drugiej sporo talentów w wieku 20-25 lat. Odpowiednich piłkarzy w wieku 26-30 lat jest niewielu.

Co dalej? Trudno powiedzieć, kto poprowadzi drużynę w el. MŚ 2018. Czy na stanowisku pozostanie Danny Blind, który pierwotnie miał objąć pracę dopiero po Euro 2016. Na horyzoncie nie za bardzo widać żadnego następcy. Wydaje się, że każdy dobry holenderski trener już co najmniej raz prowadził tę kadrę. A młodzi - jak Frank de Boer (Ajax) czy Phillip Cocu (PSV) - chyba będą woleli poczekać zanim rzucą się na tak głęboką wodę. Selekcjonerami jeszcze zdążą zostać. Wybór kogokolwiek spoza Holandii byłby z pewnością kontrowersyjny. Ostatnim zagranicznym trenerem był wielki Ernst Happel w 1978 roku. Zajął z Holandią drugie miejsce na mundialu.

Milik Milik KUBA ATYS

Jak wypadli Polacy?

Jeśli zastanawiacie się, ile na siebie musiał przyjąć w tych eliminacjach Robert Lewandowski, to mamy odpowiedź - kapitan reprezentacji Polski stoczył 273 pojedynki z zawodnikami przeciwnika, czyli prawie 100 więcej niż następny w tej klasyfikacji Robert Krychowiak. Średnia napastnika jest imponująca, zwłaszcza, że co dziesiąty raz był faulowany. Z kolei pomocnik Sevilli miał najwięcej podań - o 200 więcej niż następny w reprezentacji... Łukasz Szukała. Oczywiście Krychowiak najlepiej i najczęściej odbierał (37 razy), ale wcale nie tak daleko od niego był Krzysztof Mączyński (31 prób, 58 proc. udanych). Skutecznością zaimponował Kamil Glik - 18 z 22 odbiorów było udanych. Łatwo zgadnąć, że Robert Lewandowski strzelał najczęściej (39), ale drugi był Kamil Grosicki (35), a nie Arkadiusz Milik (19). Tych dwóch pierwszych uzbierało zresztą ponad połowę wszystkich prób Polaków.

Więcej o:
Copyright © Agora SA