Euro 2016. Reprezentacja Polski. Remigiusz Rzepka: Turniej zmęczonych gwiazd? Tak, ale gwiazd nadal niezbędnych

- Na wielkich turniejach nie ma czasu na pracę ogólną. Trzeba działać trochę jak snajper. Trafiać w konkretne potrzeby. Po to Adam Nawałka zebrał w sztabie specjalistów. Żeby było jak w przemowie Ala Pacino z "Any Given Sunday": "Inch by inch", cal po calu, trzeba wyrywać małe przewagi nad rywalami. Z nich się bierze różnica między zwycięstwem a porażką - mówi Sport.pl o Euro 2016 Remigiusz Rzepka, odpowiadający za przygotowanie fizyczne reprezentacji

Paweł Wilkowicz: Kadra wróciła z wielkiego turnieju i nikt nie dyskutuje, czy piłkarze byli zajechani czy nie. Klątwa przygotowania fizycznego wreszcie zdjęta?

Remigiusz Rzepka : Każdy z piłkarzy był prowadzony indywidualnie, według potrzeb. Na podstawie wiedzy i doświadczeń sztab reprezentacji stworzył plan który uwzględniał równowagę pomiędzy pracą jaką można wykonać po sezonie ligowym, a niezbędną regeneracją. Na zgrupowanie przyjechali zawodnicy którzy rozegrali bardzo dużo spotkań ligowych jak również tacy którzy grali znacznie mniej np. Thiago Cionek czy Kuba Błaszczykowski. Mieliśmy też sytuacje gdy zawodnicy pod koniec sezonu ligowego leczyli kontuzje, jak Krzysiek Mączyński, Karol Linetty, Michał Pazdan czy Tomek Jodłowiec. Mecze na poziomie międzynarodowym bardzo obciążają fizycznie ale również mentalnie. To wiąże się jedno z drugim w przygotowaniach, bo zawodnik dobrze przygotowany fizycznie, który wie, że poradzi sobie z zadaniami taktycznymi, technicznymi, ma poczucie pewności na boisku. Dlatego podczas przygotowań działamy kompleksowo, aby m.in. poprzez przygotowanie fizyczne zbudować u zawodników poczucie pewności: jestem mocny, mogę wiele.

Kuba Błaszczykowski mówił kilka tygodni przed turniejem: nabraliśmy doświadczenia, już wiemy, że do takiego turnieju nie przygotowujesz się na zgrupowaniu przed mistrzostwami. Przygotowujesz się od poprzedniego lata, przez cały rok. To była najważniejsza zmiana?

To jest bardzo ważne. Piłkarze znają swoje organizmy na tyle, że wiedzą już że nie da się nadrobić na zgrupowaniu zaległości z sezonu. Wiedzą, jaką pracę muszą wykonać w klubie jeśli nie grają systematycznie. Sytuacja Kuby była jeszcze bardziej złożona, bo on leczył kontuzję. Ale trafił we Florencji na świetnych fachowców. Byłem tam z wizytą w lutym, rozmawiałem ze specjalistą od przygotowania motorycznego, wymieniliśmy spostrzeżenia, bo Kubę znam z poprzednich lat. On mimo że nie grał, cały czas pracował bardzo ciężko nad tym aby być optymalnie przygotowanym po sezonie. Turniej zniósł bardzo dobrze, wszystko się świetnie złożyło. Byliśmy też w stałym kontakcie z innymi kadrowiczami. Z niektórymi pracuję indywidualnie jak np. Arkiem Milikiem czy Bartkiem Kapustką, rozmawiamy co tydzień o tym jak się czują, nad czym i jak mogą pracować. Pracowaliśmy np. z Krzyśkiem Mączyńskim, gdy wracał do pełnej dyspozycji po urazie. Podpowiadamy rozwiązania, odwiedzamy kadrowiczów, monitorujemy. Grając w klubach są pod doskonałą opieką fachowców. O każdym zbieramy informacje i wiemy, w jakiej jest dyspozycji, gdy przyjeżdża na zgrupowanie.

Dziesięć lat temu Juergen Klinsmann przejął niemiecką kadrę i zaczął wprowadzać nowe standardy jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Zatrudnił amerykańskich specjalistów, którzy piłkarzom zadawali prace domowe między zgrupowaniami, nadzorowali wszystko na bieżąco. Wtedy traktowano to jako coś nietypowego. Dziś, jak wynika z tego co mówią piłkarze, i u nas jest to standardem.

Tak. Z korzyścią dla zawodników. Bardzo ważny jest dobry kontakt z trenerami w klubie. Rozmawiamy z nimi, z piłkarzami, żeby na bazie naszych wspólnych obserwacji ustalić, co udoskonalać w przygotowaniu motorycznym.

Widzieliśmy już w eliminacjach, że kadra lepiej niż kiedyś wytrzymuje granie co trzy, cztery dni, że stała się reprezentacją drugich połów, że wystarcza jej sił do końca. Takie też były trzy mecze grupowe we Francji. W rundzie pucharowej sił wystarczało, ale to już nie była drużyna drugich połów, pierwsze udawały jej się lepiej, po przerwie miała ze Szwajcarią i Portugalią kłopoty. Dlaczego?

Pamiętajmy, żebyśmy też nie przesadzili: przygotowanie fizyczne jest ważne, ale o tym co najważniejsze decydują aspekty techniczno-taktyczne. Trzeba umieć kontrolować tempo gry, wysiłek - zależnie od własnej strategii gry jak i strategii gry przeciwnika. W meczu z Niemcami więcej biegaliśmy za piłką, ale wytrzymaliśmy to i potem mieliśmy siły by narzucić swój pomysł na grę. Mieliśmy w innych meczach siły żeby zaatakować, potem wytrzymać uderzenie rywala i jeszcze zaatakować. Wytrzymaliśmy fizycznie dwa mecze z dogrywkami, nie ustępując przeciwnikowi. Ze Szwajcarią, w upale, było bardzo trudno. Ale ci którzy byli blisko boiska widzieli, że Szwajcarzy też mieli problemy. Ich również łapały skurcze, choć odpoczywali dwa dni dłużej. Z Portugalią utrzymaliśmy wysoką dyspozycję do końca meczu. Jeszcze raz powtórzę: bardzo ważnym elementem sukcesu w eliminacjach ME oraz podczas samego turnieju we Francji była odpowiednia regeneracja.

To nie upał przeszkodził ze Szwajcarią?

Gdyby mecz ze Szwajcarią nie toczył się w upale, w decydujących momentach meczu z Portugalią piłkarze mieliby więcej sił na to szaleństwo, którego, jak mówili po spotkaniu Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski, zabrakło, by rozstrzygnąć awans przed karnymi?

Moim zdaniem, trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do wypowiedzi tuż po meczach. Dogłębna analiza przychodzi później, zawodnikowi jest bardzo trudno ocenić obiektywnie grę na gorąco. Polega tylko na odczuciach, a potem ogląda mecz, analizę przygotowaną przez sztab, otrzymuje dane statystyczne i może mieć już inne zdanie. Mieliśmy czas żeby odpocząć przed meczem z Portugalią. Parametry zawodników, sprawdzane codziennie, też podpowiadały, że odpoczęli. Ale jest jeszcze coś takiego jak zmęczenie ogólne, mentalne. To jest coś normalnego, gdy się gra kolejne mecze w turnieju. Nie widziałem w mistrzostwach zespołu, który nie byłby w którymś momencie zmęczony. A akurat Robert Lewandowski miał prawo być zmęczony w trakcie EURO jak mało kto. Zdziwiłbym się, gdyby nie był. Po tak wyczerpującym sezonie w klubie, po wymagających fizycznie meczach eliminacyjnych do EURO 2016. Był najczęściej faulowanym piłkarzem turnieju aż do ćwierćfinałów, często faulowanym bardzo ostro.

Dla niego mecz ze Szwajcarią był tym kryzysowym, najsłabszym w turnieju. A potem na Portugalię wrócił mocno odmieniony. Nawet piłka bardziej się go słuchała. Co się stało?

Pozwolę sobie się nie zgodzić w kwestii słabszego meczu Roberta ze Szwajcarią. Podobnie jak w całym turnieju wykonywał ogromną pracę na boisku. Z naszych obserwacji wiemy, że Robert jest typowym zawodnikiem meczowym. Wie, kiedy sobie odpuścić, żeby w meczu być w najlepszej formie. Zresztą, nie tylko Robert. To jest reprezentacja piłkarzy bardzo świadomych i pewnych siebie. Wiemy, że gdy zacznie się rywalizacja, dołożą 20-30 procent do tego, co mierzymy im na treningach. To nas bardzo cieszy: bo poziom treningów ciągle się podnosi, a oni i tak w meczach są jeszcze w stanie wydobyć z siebie te 20-30 procent więcej. Rozmawialiśmy z Robertem, jak się z tym wszystkim czuje, tak jak rozmawiamy ze wszystkimi. Dobrze się odbudował po meczu ze Szwajcarią. Był na rywalizację z Portugalią przygotowany najlepiej jak to było możliwe w jego sytuacji.

"W jego sytuacji" czyli w sytuacji piłkarza płacącego cenę za dobrą grę w całym sezonie. W tej sytuacji było w Euro więcej gwiazd. Thomas Mueller, czy nawet Cristiano Ronaldo. To było Euro wyjątkowo zmęczonych piłkarzy.

To zbyt złożona sprawa, żeby tak wyrokować. Wpływ na to może też mieć taktyka dominująca podczas turnieju: ostrożność w grze aby nie stracić gola. Piłkarze ofensywni mieli we Francji trudne życie. Ale jakkolwiek by gwiazdy nie były zmęczone, zawsze stać je na moment, w którym potrafią rozstrzygnąć mecz. Jak ta sytuacja, gdy Cristiano Ronaldo uderzeniem głową zdobywa pierwszą bramkę dla Portugalii w półfinale z Walią. Przygotowanie fizyczne powinno być dostosowane do taktyki, do stylu gry zespołu. Tak żeby się jak najbardziej uniezależnić od formy jednej gwiazdy. Bo to się już niestety staje żelazną zasadą, że gwiazdy w wielkich turniejach są zmęczone. Robert dał z siebie bardzo wiele, otwierał innym piłkarzom drogę do bramki, ściągał na siebie uwagę rywali. Patrząc na to, jak był obciążony, jego wkład w wynik drużyny był ogromny. Jestem pewny, że Robert chciałby strzelić więcej bramek. Ale czy będziemy umniejszać jego rolę w zwycięstwie 2:0 z Niemcami w eliminacjach, bo nie on strzelał gole? Pamiętajmy, że to on torował drogę innym. Spójrzmy na statystykę biegania Cristiano Ronaldo i Roberta w Euro 2016. Robert biega dużo więcej.

Klinsmann i "szkoła amerykańska"

Juergen Klinsmann przed meczem Amerykanów z Argentyną w ostatnim Copa America pytany o Leo Messiego powiedział, że jest piłkarzem tak dobrym w ataku również dlatego, że tak bardzo oszczędza się w obronie.

Każda drużyna wybiera optymalną dla siebie strategię gry. W naszym zespole wszyscy pracują w defensywie, każdy musi dołożyć coś w obronie. Widać to np. na podstawie statystyk biegania Arka Milika, który wykonał podczas turnieju tytaniczną pracę. Z meczu ze Szwajcarią ma niebywałe statystyki, był kluczem do ograniczenia siły ofensywnej Szwajcarów.

Siłą Polski było to, że ci piłkarze o których się najbardziej obawialiśmy, podczas turnieju wchodzili na wyższym poziom gry. Z drugiego planu wyszli na pierwszy. To nie był turniej polskich gwiazd, tylko turniej zespołu jako całości.

Ani przez moment nie mieliśmy obawy, że ktoś z tej drużyny nie wytrzyma fizycznie. Widzieliśmy też ich motywację. Jak bardzo im zależy na sukcesie. A to jest decydujące.

Dyrektor kadry Tomasz Iwan mówił o waszym sprzęcie do przygotowania fizycznego i monitorowania wysiłku: mamy tu najlepsze zabawki na świecie.

Tak. Staramy się śledzić, co się dzieje na świecie i korzystać z najlepszych rozwiązań. Do monitoringu używaliśmy systemu GPS Statsports, z którego korzystają najlepsze kluby na świecie (podczas mistrzostw korzystało z niego 10 reprezentacji - pw). To są te "pudełeczka" - nadajniki, które wkładamy piłkarzom do kieszonek specjalnych kamizelek treningowych. Każdy trening jest monitorowany, z meczów dostajemy analizy kinematyczne (prędkości, dystans, przyspieszenia itd.). Każdy mecz reprezentacji jest analizowany pod kątem lokomocji: ile kto przebiegł i w jaki sposób. Zbieramy raporty z klubowych meczów piłkarzy. Do tego jesteśmy cały czas w kontakcie z kadrowiczami, żeby znać ich dyspozycję i samopoczucie. Jeśli chodzi o sprzęt, to mieliśmy też na zgrupowaniach trenażery do treningu mocy Keiser, te które od 2008r. w reprezentacji Niemiec wprowadził właśnie Juergen Klinsmann. Ten sprzęt jeździł razem z nami, od Juraty, przez Arłamów, do La Baule, żebyśmy mogli podtrzymywać i rozwijać u piłkarzy poziom mocy i siły eksplozywnej. W Juracie stworzyliśmy własną siłownię na tarasie hotelu, w Arłamowie zaadaptowaliśmy siłownię hotelu. A w La Baule stał przy boisku treningowym namiot, z zaplanowanym przez nas zestawem sprzętu do ukierunkowanego treningu motorycznego. W trakcie turnieju nie ma możliwości wykonania pracy o charakterze ogólnym, trzeba działać niemal jak snajper - w bardzo konkretnym celu i dla potrzeb zawodników.

To musiało kosztować krocie.

To jest już pytanie do Tomka Iwana albo sekretarza generalnego Macieja Sawickiego: czy warto było wydać tyle..

Finał Euro 2016. Nie działo się na boisku, działo się w sieci! [MEMY]

Nie wydawaliście natomiast na specjalistów z zagranicy. Przed Euro 2008 do sztabu Leo Beenhakkera dołączył holenderski specjalista od motoryki Mike Lindemann, przed Euro 2012 pan w sztabie Franciszka Smudy współpracował ze specjalistami z Athletes' Performance, czyli amerykańskiej firmy wprowadzonej do europejskiego futbolu przez Klinsmanna. A teraz wszystkim zajmowali się ci sami ludzie co w eliminacjach. Sami Polacy.

Przez lata nauki i pracy miałem okazję poznać różne szkoły i modele pracy motorycznej. Najwięcej czerpię z podejścia Amerykanów do przygotowania fizycznego. Amerykańscy trenerzy, którzy pracują z reprezentacją Niemiec, to moi przyjaciele od lat. Szkoliłem się w ich centrum edukacji, wielokrotnie odwiedzałem ich ośrodek, gdzie m.in. zdobywałem doświadczenie. Ja i współpracujący ze mną trenerzy zajmowaliśmy się przygotowaniem fizycznym w Górniku Zabrze, Piaście Gliwice, Zagłębiu Lubin, czy w reprezentacji od 2011 roku. Poważną pracę w futbolu klubowym zaczynałem w Górniku Zabrze pod okiem trenera Adama Nawałki. Wcześniej gdy współpracowałem z klubami w niższych klasach rozgrywkowych, często słyszałem, że te nowe metody to jakaś fanaberia. Zawsze tak jest gdy wprowadza się nowe metody czy koncepcje. Z czasem okazało się, że to podejście do przygotowania motorycznego przynosi efekty. W swojej pracy opieram się na wiedzy, a nie przekonaniach. Przez lata pracy w różnych klubach z różnymi trenerami miałem okazję tę wiedzę wprowadzać w życie. Od dwóch lat współpracuję z Piotrem Stokowcem w Zagłębiu Lubin. Rozpocząłem tam pracę gdy drużyna spadła z ekstraklasy. Koncepcja przygotowania motorycznego jest tam realizowana przez współpracującego ze mną od lat trenera Mariusza Szymkiewicza. Przez te lata zebrałem masę doświadczeń, którymi dzielę się z innymi trenerami organizując szkolenia, konferencje, warsztaty. Nie mamy żadnego powodu, żeby czuć kompleksy, rozwijamy się nadal. Trener Adam Nawałka zna doskonale wartość dobrego przygotowania fizycznego i tak dobierał sztab, żeby mieć ludzi którzy zadbają o szczegóły. Każdy z nas ma starać się zdobywać te cale z przemowy Ala Pacino w filmie "Any Given Sunday". "Inch by inch". Cal po calu, wyrywać małe przewagi nad rywalami, żeby się zsumowały w różnice między zwycięstwem a porażką.

Pan się identyfikuje właśnie z tą amerykańską szkołą przygotowania fizycznego?

W Stanach Zjednoczonych nacisk na przygotowanie atletyczne we wszystkich dyscyplinach sportowych jest ogromny. Dlatego Klinsmann wracając z Ameryki do pracy trenerskiej w Europie był przekonany, że tamtejsi specjaliści mogą wnieść świeży powiew do środowiska trenerów w Europie. Poznałem trenerów przygotowania fizycznego z reprezentacji Niemiec, zaprzyjaźniłem się z nimi. Jeden z nich, Darcy Norman, dziś pracuje w AS Romie, drugi - Shad Forsythe - w Arsenalu. Jesteśmy w kontakcie, odwiedzamy się, wymieniamy się doświadczeniami. Jeśli chodzi o różne szkoły, to mam wrażenie że wiedza i metody powoli dochodzą do zbliżonego standardu. Dzieje się tak ponieważ opieramy się na nauce. Oczywiście można mówić o różnych stylach, wiadomo, że np. trochę inaczej pracuje się na południu Europy. Południowcy bardzo mocno opierają przygotowanie na grach, na pracy z niewielkim obciążeniem a dużą intensywnością. Ale i południowcy zaczynają sięgać po inne metody. Odchodzi się już od przekonania, że całe przygotowanie motoryczne można oprzeć tylko na ćwiczeniach z piłkami. Gdy rozmawiamy na konferencjach ze specjalistami z całego świata, okazuje się, że pracujemy podobnie.

Guardiola i jego szkoła

Wszystko z piłką, bez biegania dla samego biegania - to się cały czas powtarza w książce "Herr Guardiola" o pierwszym sezonie Pepa Guardioli w Bayernie Monachium. To jest ten przeciwny biegun do szkoły amerykańskiej?

Nie chcę komentować ogólnych wypowiedzi. Nie wiemy wszystkiego o tym jak pracuje trener Guardiola i jego specjaliści. Dziś wiemy, że nie da się w przygotowaniu fizycznym wszystkiego oprzeć na treningu z piłką. Moim zdaniem podsumowanie jednego roku pracy to za mało, żeby wyciągać daleko idące wnioski. W takim klubie jak Bayern trener dostaje piłkarzy gotowych, bardzo starannie wyselekcjonowanych do gry na najwyższym poziomie. Z nimi pracuje się inaczej. Rok to za mało, żeby ocenić choćby to czy plaga kontuzji w Bayernie to efekt tego, że biegali z piłkami za dużo, czy nie. Tu trzeba mieć bardzo dużo danych, być w środku i mieć dane o zespole by móc wyciągać jakieś wnioski. Widzimy jaka plaga kontuzji w pewnym momencie dopadła Borussię Dortmund i jak ta sytuacja dopiero teraz powoli zaczyna się stabilizować. Każdy zespół jest inny, wymaga indywidualnego podejścia. Wiemy że za zbyt intensywny trening natura zawsze wystawi rachunek. Cała sztuka w tym aby ten rachunek był jak najniższy. Zobaczymy, jaki będzie efekt Euro dla organizmów piłkarzy. Widzieliśmy, jaka była cena sukcesu w przypadku Niemców po turnieju w Brazylii. Po zdobyciu mistrzostwa świata niektórzy piłkarze nie mogli szybko wrócić do optymalnej formy w klubach, niektórzy skończyli kariery reprezentacyjne, bo nie wytrzymywali fizycznie łączenia obowiązków w klubie i kadrze. Potrzebowali więcej regeneracji. Sukces podczas EURO też może spowodować trudniejszy start dla niektórych zawodników w nadchodzącym sezonie.

Wspominał pan o wizycie w Arsenalu: nadal pracuje tam Barry Solan, czyli Irlandczyk z Athlete's Performance, z którym przygotowywaliście drużynę Franciszka Smudy do Euro 2012?

Tak. Ale nie dam się namówić na żadne porównania: Euro 2012 i Euro 2016. Zajmujemy się teraźniejszością i przyszłością, a nie tym co było. A wracając do różnych szkół przygotowania fizycznego: tak, identyfikuję się z amerykańską. Amerykanie są bardzo pragmatyczni. Opierają się na wiedzy, a nie na modach. Biorą wszystko, co może im się przydać, śledzą wszystkie nowinki i rozsądnie adaptują do swoich potrzeb. Pragmatyczni są do tego stopnia, że zaczerpnęli bardzo dużo zarówno z innych dyscyplin jak i z dorobku dawnego bloku wschodniego. Modyfikując to oczywiście w miarę rozwoju nauki i wiedzy. Ja też cały czas na bazie doświadczeń i wiedzy doskonalę swój warsztat. Futbol się zmienia. Przez ostatnich dziesięć lat dystans jaki pokonuje średnio piłkarz w meczu zmienił się niewiele. Różne statystki mówią o wzroście dystansu o ok. 10%. Natomiast intensywność biegania wzrosła o ponad 50%. Trzeba umieć przygotować piłkarzy na przetrwanie takiej dawki. Widzę, że już i w ekstraklasie jest coraz większa świadomość, jak to jest ważne: przygotowanie, regeneracja, suplementacja, monitoring, zapobieganie kontuzjom. Piłka wymaga coraz więcej. My cały czas śledzimy, co w futbolu idzie w górę: organizacja gry, motoryka, taktyka, średni poziom umiejętności drużyny. Mundial w Brazylii pokazał na przykład, jaki skok miał miejsce w motoryce: bardzo wzrosła intensywność gry. Dzisiejsze obciążenia są nieporównywalne z tymi z dawnych lat. Futbol lat 80. to zupełnie inny świat.

Nawałka i nowa Polska

Kiedyś, jeszcze w latach 80., Polacy wyjeżdżający do lig zagranicznych byli liderami jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. A potem ta polska szkoła straciła kontakt ze światem i to właśnie przygotowanie fizyczne stało się największym wyzwaniem dla tych którzy wybierają zagraniczny klub.

Większość wiedzy, na której opiera się współczesne przygotowanie fizyczne na całym świecie, wywodzi się z bloku wschodniego. Tacy trenerzy i naukowcy jak profesorowie Jurij Wierchoszański, Władimir Zaciorski, Władimir Issurin, Tudor Bompa - to oni stworzyli podwaliny teorii sportu, teorii treningu. Dziś te podręczniki i wiedza, z którą zapoznawałem się w trakcie studiów, są wydawane po angielsku i rozchwytywane. Jednym z moich przyjaciół w świecie trenerów jest Randy Huntington, trener który doprowadził Mike'a Powella do rekordu świata w skoku w dal. Trener Huntington kiedyś przyjechał do Polski na moje zaproszenie na wykład. Był bardzo zdziwiony, że my go zapraszamy. "Przecież z Polski wywodzą się najlepsi specjaliści od treningu atletycznego!" - mówił. I wymieniał nazwiska tych których poznał w swojej karierze trenerskiej. Gdy tłumaczyłem mu że niewiele osób w Polsce o tym wie, był bardzo zdziwiony. Dzisiaj wszyscy wzorują się na tym, co ktoś napisze po angielsku albo niemiecku, nawet jeśli jest to taka sama wiedza, która już została spisana po polsku. Nie doceniamy tego, co sami stworzyliśmy lub po prostu nie umieliśmy tej wiedzy dobrze sprzedać.

Mówi pan, że świadomość w klubach ekstraklasy rośnie, że polscy specjaliści od przygotowania fizycznego nie muszą mieć żadnych kompleksów. Ale największym problemem polskiego sportu nadal pozostaje wuef w szkołach. Słyszałem od trenerów, że trafiają im się młodzi piłkarze, których trzeba uczyć biegać.

Tu nie chodzi tylko o wuef. Chodzi o jakość edukacji ogólnej. Nie będziemy mieć mądrzejszych dzieci, jeśli nie będzie pasji i wiedzy na poziomie podstawowej edukacji. Sam jestem nie tylko trenerem ale również ojcem trójki dzieci, w tym dwójki w wieku szkolnym. Zgadzam się w stu procentach: im lepszy wuef, tym lepsza selekcja do sportu. Kiedyś wuef prowadzili nauczyciele ze świetnym przygotowaniem akademickim. Pamiętam to z moich doświadczeń. Dzisiaj mamy orliki, mamy sprzęt, ale z wuefem i aktywnością fizyczną bywa różnie. To nie jest tylko problem nauczycieli. Wszyscy poza nauczycielami jesteśmy za to odpowiedzialni: rodzice, samorządy, ministerstwo. Trzeba tworzyć nowoczesne programy zajęć. Atrakcyjne zajęcia i treningi uwzględniające wymogi zmian cywilizacyjnych są ważniejsze niż sama infrastruktura. Dzieci uwielbiają być zaangażowane w aktywność ruchową, znakomicie odnajdują się w dobrze zorganizowanych zajęciach.

Musiał pan dostać na ten wywiad zgodę Adama Nawałki. Żaden jego pracownik nie może bez pozwolenia rozmawiać z mediami. Tego jeszcze w polskiej kadrze nie było. Jakim szefem jest Adam Nawałka?

Wybitnym. Typ lidera, który ustala standardy. Dla siebie takie same jak dla innych. Ma szacunek do swoich współpracowników. Ma wizję, która rozwija zespół jak również nam współpracownikom pozwala się realizować. Pamiętam swój podręcznik psychologii sportu i jeden z pierwszych cytatów: w sporcie nie ma demokracji. Nie ma. Jest demokracja pozorna, musi być ktoś kto weźmie odpowiedzialność. Tutaj wszyscy mamy mówić jednym językiem, iść w tym samym kierunku. Najgorsze to mieć w pracy poczucie, że się wszystko rozjeżdża w różnych kierunkach. Pamiętacie pierwsze zgrupowanie gdy wielu dziennikarzy się zastanawiało czy nasze gwiazdy odnajdą się w stylu pracy trenera Nawałki, podporządkują rygorom? A gwiazdy się odnalazły bez najmniejszego problemu. Bo wiedziały, że to jest jedyna droga do sukcesu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.