Euro 2016. Najważniejsza zmiana Francuzów? W głowie Deschampsa

Kiedy wydawało się, że najważniejszym wyzwaniem dla Francuzów będzie opanowanie chęci Didiera Deschampsa do ciągłych zmian w składzie, selekcjoner gospodarzy sam pokazał, że może być konsekwentny oraz cierpliwy. To przeniosło się na zespół i dzięki temu Francja zagra w niedzielnym finale.

Didier Deschamps to trener, którego na ławce nosi. Wyskakuje po bramkach, rzuca się przy decyzjach sędziego, napędza zespół i pobudza kibiców. Do ćwierćfinału tego wszystkiego było dużo, a najwięcej - myśli w jego głowie. W pierwszym meczu zdjął Pogbę i Griezmanna, dwóch najbardziej utalentowanych piłkarzy w drużynie, jego decyzje uratowały w końcówce ten trzeci, Dimitri Payet. W drugim spotkaniu z Albanią rzucił dwóch młodych skrzydłowych, Anthony'ego Martiala i Kingsleya Comana, pierwszego ściągał już w przerwie, tak zły był to wybór. A na trzeci mecz rotacji było jeszcze więcej, zagrali m.in. Yohan Cabaye i Andre-Pierre Gignac. W bezbramkowym remisie Francja nie tyle nie zachwyciła, ile dała się zdominować.

Kolejnej zmiany w przerwie Deschamps dokonał w 1/8 finału, bo nie działało ustawienie, na bardzo defensywnie grających Irlandczyków nie potrzebował dwóch defensywnych pomocników. Ale to był też pierwszy moment w którym można było powiedzieć, że stawiając sobie pytania wreszcie dostał odpowiedź na jaką czekał. Ustawił Antoine'a Griezmanna obok Olivera Giroud i wreszcie gra chwyciła. Lepiej poczuł się Payet, a napastnik Atletico Madryt w trzy minuty strzelił dwa gole. Jeszcze nie było imponująco, ale wreszcie konkretniej.

Z Islandią miał dylemat, kogo wybrać w miejsce zawieszonego za żółte kartki N'Golo Kante. We francuskiej prasie zaczęły się podpowiedzi: Coman, Martial, może znów dać na skrzydło Griezmanna. Nie miał łatwo, nawet nie chodzi o to, ile było głosów, ale do kogo one należały. Nawet w trakcie spotkań kilkanaście metrów od jego ławki rozstawia się studio jednej z francuskich telewizji a tam same tuzy: Arsene Wenger, Marcel Desailly. Jego koledzy, ale i autorytety. Może potencjalni selekcjonerzy.

On wytrzymał, na dwa dni przed meczem już było wiadomo, że wskaże na Moussę Sissoko. Zadaniowca, który sprawdzi się w każdej roli, pomoże w ataku i będzie bardziej odpowiedzialnie zachowywał się w obronie. A trio Payet-Griezmann-Giroud związał ze sobą jeszcze mocniej, tak, że Islandczycy na przerwę schodzili z bagażem czterech goli.

Przed półfinałem pokusa po raz kolejny była spora. Weź człowieku wymyśl, jak zatrzymać najbardziej uniwersalnie grający zespół, z osłabionym brakiem Samiego Khediry środkiem pola, ale dyrygującym pięknie Tonim Kroosem. Jeszcze godzinę przed pierwszym gwizdkiem Deschamps mógł kombinować: bo zobaczył rywali ustawionych w 4-3-3, z przewagą w środku pola.

Nie zmienił. Czekał i przez pierwszą połowę patrzył, jak Niemcy rosną w siłę. Wykorzystują brak koordynacji między Paulem Pogbą i Blaisem Matuidim, odnajdują siebie z piłką w miejscach, które Francuzi powinni mieć zabezpieczone. Sytuacji było coraz więcej, nie stuprocentowych, ale rywale wchodzili z łatwością w pole karne Hugo Llorisa.

Deschamps zwlekał, ale się opłaciło. Rzut karny w 45 minucie był zasługą głupstwa Bastiana Schweinsteigera, ale kluczowy był kwadrans przerwy. Reagować? Znany ze zmian w przerwie trener znów odpuścił, oddał mecz swoim piłkarzom. I oni bronili naprawdę świetnie, poprawili przemieszczanie się, z pełnym poświęceniem blokując Niemcom drogę do własnej bramki. Groźnie zrobiło się tak naprawdę dopiero w ostatnich pięciu minutach: Joshua Kimmich uderzył z dystansu w słupek, Lloris popisał się piękną interwencją.

Trener swojej drużynie pomagał. Gdy Joachim Loew wzmacniał atak, Deschamps dodał piłkarza do środka pola (Kante). Zmienił napastnika, gdy dostrzegł, że Giroud już więcej nie będzie w stanie nękać obrońców rywali kontrami. A za bohatera wieczoru Griezmanna dodał jeszcze jedną cegiełkę (Cabaye) do muru, który przed Niemcami postawili Francuzi. Drugim został Samuel Umtiti, którego do kadry Deschamps wciągnął bez debiutu i przez kontuzje innych stoperów. Pierwszy występ w kadrze młody stoper zaliczył w ćwierćfinale, popełnił małe błędy, ale już z Niemcami zagrał kapitalnie. Miał dziewięć wybić, bardzo dobrze się ustawiał, zablokował strzał przy jednej z groźniejszych akcji rywali.

Wszystko działało, Francja była zespołem cierpliwym i zorganizowanym. W bodaj najtrudniejszym meczu turnieju, gdy przy takim rywalu każdy brak koncentracji mógł się zemścić podwójnie. Ale jeśli to był test z jednego stylu gry, w finale Francję czeka zupełnie inne wyzwanie. I znów Deschamps musi udowodnić, że z trenera chaotycznie szukającego najlepszej jedenastki i ustawienia stał się trenerem opoką. Na razie najważniejszą zmianą we Francji jest ta, która zaszła u trenera reprezentacji gospodarzy.

Finałowe inne wyzwanie oznacza skupienie się na prowadzeniu gry, nie bronieniu. Portugalia oddała piłkę Walii, to odda i Francji. Role się odwrócą, ale Deschamps znów musi być cierpliwy. Musi wiedzieć, że finał to nie czas na eksperymenty. A jeśli zmian dokona, to ich konsekwencje będzie musiał wziąć na siebie. Zwłaszcza, że po zwycięstwie z Niemcami nie ma wątpliwości, jaką ma najlepszą jedenastkę.

Zobacz wideo

Dla kogo oni grają. Graziano Pelle i Viktoria Varga [ZOBACZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.