To był mecz godny ćwierćfinału wielkiej imprezy. Belgowie od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli do ataku, a Walijczycy mieli duże problemy z wybiciem piłki z własnego pola karnego. Pod bramką Wayne'a Hennessey'a kotłowało się od pierwszych minut, ale dopiero fenomenalny strzał z dystansu Radji Nainggolana dał faworyzowanym Belgom prowadzenie. Pomocnik Romy idealnie trafił piłkę prawą stopą, a atomowe uderzenie przełamało ręce walijskiego bramkarza. Z całą pewnością był to jeden z najładniejszych goli turnieju we Francji. Uderzenie, którym przez najbliższe godziny będzie zachwycać się cała piłkarska Europa. Drużyna Marca Wilmotsa kontrolowała grę, dłużej utrzymywała się przy piłce, a Walijczycy nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu.
Wszystko odmienił jeden stały fragment gry. Aaron Ramsey idealnie wrzucił piłkę na głowę Ashley'a Williamsa, a kapitan Walijczyków nie miał problemów z wpakowaniem piłki do siatki. Obrońca Swansea, klubowy kolega Łukasza Fabiańskiego podarował swojej drużynie nadzieję na półfinał mistrzostw Europy.
Belgowie byli tak zaskoczeni straconą bramką, że kompletnie zapomnieli jak skutecznie grać w piłkę, a Walijczycy w swoim stylu. Walczyli, biegali i strzelali kolejne gole. Szał radości w sektor walijskich kibiców wlał Hal Robson-Kanu. Piłkarz Reading fantastycznie przyjął piłkę w polu karnym Belgów, odwrócił się i uderzył nie do obrony.
Belgowie ruszyli do ataku, ale popełniali proste błędy. Atak pozycyjny nie był ich atutem w ćwierćfinałowym spotkaniu z drużyną Chrisa Colemana. Reprezentacja Walii skupiła się na defensywie, ale potrafiła jeszcze wyprowadzić jeden zabójczy kontratak. Szybką akcję prawą stroną wykończył sprytnym strzałem głową Sam Vokes i wprowadził Walię do półfinału. Tam na drużynę Chrisa Colemana czeka Portugalia. A przecież mogła Polska...
Dramat reprezentacji Polski, ale jesteśmy z nich dumni! Łzy na boisku [ZDJĘCIA]