Euro 2016. Hugo Lloris: cichy kapitan

Podczas meczu ze Szwajcarią był kapitanem Trójkolorowych po raz pięćdziesiąty czwarty, wyrównując tym samym rekord obecnego trenera drużyny, Didiera Deschampsa. A przecież na pierwszy rzut oka w ogóle nie wydaje się materiałem na kapitana - o Hugo Llorisie, który w niedzielę awansował ze swoją drużyną do fazy pucharowej mistrzostw Europy, pisze Michał Okoński, dziennikarz ?Tygodnika Powszechnego? i komentator Sport.pl.

W meczu ze Szwajcarami był właściwie bezrobotny: w 15. minucie ratował drużynę przed rzutem rożnym po rykoszecie, w 56. minucie musiał wystartować do zbyt krótkiego podania głową od obrońcy, w 64. asekurował piłkę, wkręcaną przez Shaqiriego z rogu. Ale swoją obecność na Euro zaznaczył już w pierwszych minutach meczu otwarcia - broniąc strzał Bogdana Stancu, zapomnianego przez francuskich obrońców przy drugim słupku podczas rzutu wolnego dla Rumunii. W tamtym meczu pokonany jedynie z karnego, poza tym w trakcie turnieju nie miał dotąd wiele pracy - przynajmniej na boisku, bo poza nim bycie kapitanem reprezentacji Francji wiąże się przecież z mnóstwem niełatwych obowiązków.

Francuskie niepokoje

Kraj będący gospodarzem mistrzostw Europy jeszcze przed ich rozpoczęciem wstrząsany był niepokojami; niektóre z nich silnie wiązały się z futbolem. Jednym z celów listopadowych zamachów w Paryżu był również Stade de France, na którym odbywał się wówczas mecz Francja-Niemcy - a kilka dni później piłkarze znaleźli się w centrum debaty na temat sensowności rozgrywania towarzyskiego spotkania z Anglikami na Wembley. Reprezentacją wstrząsnął skandal obyczajowy, związany z sekstaśmą Matthieu Valbueny i pośrednictwem Karima Benzemy między szantażowanym kolegą a przestępcami. Później słynny przed laty napastnik Francuzów Eric Cantona zarzucił trenerowi Deschampsowi rasistowskie pobudki w związku z niepowołaniem do kadry Benzemy, Hatema ben Arfy i Samira Nasriego.

Jako kapitan Hugo Lloris próbował łagodzić sytuację - w przypadku afery ze skandalem tłumaczył najpierw, że póki nie ma orzeczenia sądu, Benzemę należy traktować jak niewinnego, i wyrażał przekonanie, że dla dobra drużyny koledzy się pogodzą, później uszanował jednak decyzję o niepowoływaniu napastnika Realu do reprezentacji - podobnie zresztą, jak pominięcie przy ustalaniu składu na Euro Valbueny. Pytany przez dziennikarzy o zawodników zostawionych poza kadrą mówił, że są świetnymi piłkarzami, których reprezentacja będzie wspierać i o których będzie myśleć, i że bardzo żałuje z powodu ich nieobecności, ale potem kierował uwagę na pozostałych.

W chwili, gdy krajem, znajdującym się de facto w sytuacji stanu wyjątkowego, wstrząsały strajki, gdy na ulicach Paryża zalegały tony śmieci, a media pełne były doniesień na temat kolejnych zagrożeń, wywołanych już bezpośrednio przez wydarzenia związane z mistrzostwami Europy - np. o rozróbach rosyjskich kibiców - na barkach reprezentantów Francji spoczęło rzeczywiście wiele. Wielu publicystów wyraża nadzieję, że ewentualny sukces gospodarzy na Euro pozwoli wrócić do atmosfery z 1998 roku, kiedy zwycięstwo "tęczowej", wielokulturowej drużyny Francuzów w mistrzostwach świata odmieniło choć na jakiś czas atmosferę w kraju ("Trudno oczekiwać od piłkarzy, żeby zmieniali świat na lepsze, ale chyba właśnie coś podobnego przydarzyło się nam 18 lat temu" - mówi jeden z najlepszych piłkarzy tamtej ekipy, urodzony w Gwadelupie obrońca Lilian Thuram).

Jak być liderem

Obecny trener Francuzów Didier Deschamps był wówczas kapitanem drużyny. On jednak grał w środku pola, był więc zawsze w sercu wydarzeń - czy to przerywając akcje rywali wślizgiem, czy to rozpoczynając atak własnej drużyny jednym celnym podaniem, czy to podrywając kolegów do pressingu. Deschamps był przywódcą widocznym i głośnym, świetnie czytającym grę, rozumiejącym i mającym wpływ na taktykę drużyny - trudno się dziwić, że zaraz po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem.

Lloris to zupełnie inny typ. Jako bramkarz z natury rzeczy pozostaje z dala od wielu boiskowych incydentów - trudno mu biec do sędziego kilkadziesiąt metrów, by interweniować w sprawie jakiejś kontrowersji. W dodatku jako bramkarz nie należy do tych mistrzów tego fachu, którzy - jak np. legendarny Peter Schmeichel - wrzeszczą na całe gardło, dyrygując kolegami w polu karnym, a nawet poza nim. Jeśli jest liderem, to raczej przez to, że zawsze można na niego liczyć. Internet pełen jest filmów z jego spektakularnymi interwencjami. Doskonały na linii, obdarzony bajecznym refleksem, nieprawdopodobnie zwinny (przy 188 cm wzrostu waży zaledwie 73 kilo) i bardzo szybki - przez trenerów klubowych często obsadzany jest w związku z tym w roli bramkarza-libero, a u Mauricio Pochettino w Tottenhamie jest w gruncie rzeczy jedenastym zawodnikiem uczestniczącym w rozgrywaniu piłki. Tylko Kaspar Schmeichel z Leicester podawał piłkę częściej od Francuza w zakończonym przed miesiącem sezonie Premier League (822 podania przy 800 Llorisa, ale żaden z bramkarzy angielskiej ekstraklasy nie miał lepszej średniej celnych podań (66,1 proc. - statystyki powyżej 60 proc. mieli jeszcze Simon Mignolet i nasz Łukasz Fabiański; na Euro średnia celnych podań kapitana Francuzów wynosi 70 proc.).

Elegancki jak Sampras

Może są zresztą i inne powody powierzenia mu opaski. Lloris zostawał kapitanem w 2010 roku, niedługo po fatalnych z perspektywy wizerunku tej drużyny mistrzostwach świata w RPA, kiedy trener Domenech usunął z kadry Nicolasa Anelkę, a pozostali piłkarze w geście solidarności z kolegą zamiast wyjść na trening siedzieli w autobusie, nazwanym później przez transmitujące wszystko media "autobusem wstydu". Podobnych kryzysów w kadrze było za czasów jego kadencji więcej - w 2012 roku na przykład Alou Diarra i Samir Nasri mieli się szarpać w szatni, nawet już podczas tego turnieju media podzieliły się w kwestii gestu Paula Pogby po golu w meczu z Albanią: czy był to bras d'honneur ("gest Kozakiewicza"), czy fragment radosnego tańca piłkarza, tradycyjnej sarabandy.

Za każdym razem jednak Lloris - syn prawniczki i bankiera z Monte Carlo, może z racji swojego pochodzenia klasowego w młodości grający równie chętnie w piłkę, co w tenisa - nie dostarczał trenerom i federacji powodów do dodatkowych zmartwień. Siła spokoju, żadnych kontrowersyjnych wypowiedzi, żadnych niedyskrecji z szatni, ujmujący uśmiech i uderzająca skromność, wręcz niechęć do brylowania w mediach - jakże potrzebne tej drużynie i temu krajowi. Co ciekawe: wśród swoich sportowych idoli Lloris wymienia słynącego z elegancji tenisistę Pete'a Samprasa. Porównania narzucają się same.

A na tym Euro zdąży się jeszcze napracować, spokojna głowa. Pod nieobecność kontuzjowanych Varane'a i Matthieu, obrona francuska daleka jest od solidności.

Zobacz wideo

Portugalskie i węgierskie fanki mocno trzymały kciuki za piłkarzy [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.