Sprawą żyje cała piłkarska Francja oraz media na całym świecie. Valbuena miał być szantażowany przez grupę osób, które weszły w posiadanie sekstaśmy, którą nagrał ze swoją dziewczyną, Fanny Lafon.
We wszystko zamieszany jest kolega Valbueny z reprezentacji Francji Karim Benzema. Napastnik Realu Madryt został oskarżony 5. listopada o współudział przy próbie szantażu i udział w grupie przestępczej.
Osoby związane ze śledztwem ujawniły, że Benzema przyznał się do próby mediacji między kolegą z kadry a znajomym z dzieciństwa będącym w posiadaniu nagrania. Według śledczych piłkarz Realu wraz z innymi osobami próbował wymusić pieniądze, strasząc upublicznieniem nagrania.
Valbuena zgodził się porozmawiać z dziennikarzami "Le Monde" Gerardem Davetem i Fabricem Lhommem i przedstawić swoją wersję wydarzeń. Piłkarz przyznał, że Benzema nie groził mu, ani nie mówił wprost o pieniądzach.
- Nie był agresywny, nie mówił wprost o pieniądzach, ale nalegał, żebym się z kimś spotkał. Nie liczyłem na to, że ktoś zniszczy wideo tylko dlatego, że mnie lubi. Ludzie nie są idiotami - powiedział Valbuena "Le Monde".
Piłkarze w rozmowach poruszali podobny przypadek, który zdarzył się Djibrilowi Cisse'mu w 2008 roku. - Powiedziałem Karimowi: "Djibril był w takiej samej sytuacji". Odpowiedział: "I co, zapłacił?" Ja na to: "Tak, zapłacił". "I co, wyszło na jaw?" Odpowiedziałem: "Nie". Potem kilkukrotnie powtórzył, że mam do czynienia z poważnymi bandytami. I wciąż wracał do tego, że może mnie poznać ze swoim znajomym. Jestem więcej niż zawiedziony, to po prostu brak respektu. Na koniec spytał: "Co mam zrobić? Dać mu Twój numer, czy dać Ci jego numer?" - relacjonował Valbuena.
Jak powiedział dziennikarzom, nie skorzystał z propozycji, ale cała sprawa była dla niego jednoznaczna. - Te zachęty znaczyły "będziesz musiał zapłacić", choć nie mówił tego wprost - przyznał piłkarz Olympique Lyon.
Po raz kolejny gdy Benzema skontaktował się z Valbueną był przerażony, bo dotarło do niego, że sprawą zajęła się policja i pojawi się w niej jego nazwisko . - Zadzwonił do Sankt Petersburga przed naszym meczem z Zenitem, nie do mnie, tylko do pracownika naszego klubu. Mówił mi: "Matt, co to, do diabła, jest? Nie mogę być zamieszany w taką sprawę, moje imię musi z niej zniknąć". Odpowiedziałem mu: "Karim, słuchaj, nic wielkiego się nie stało, nie mam nic do Ciebie, nie ma problemu". Potem namawiał mnie do kłamania w całej sprawie. Odpowiedziałem: "Karim, tu nie chodzi tylko o mnie. Jestem dobrym obywatelem, po prostu się poskarżyłem. Nie mogę Ci pomóc, jeśli Twoje nazwisko wielokrotnie pada w nagraniach z podsłuchów. Teraz nic nie mogę zrobić, poczekamy i zobaczymy".
Później francuskie radio Europa 1 opublikowało transkrypcję rozmowy Benzemy i jego przyjaciela , w której mężczyźni omawiali sprawę szantażowania Valbueny.
- Gdy je poznałem, byłem zawiedziony, nawet więcej niż zawiedziony. Okazał mi brak szacunku. Ja szanuję wszystkich, a teraz poczułem się jak głupek. To mój kolega z reprezentacji. Kiedy szedłem na pierwsze przesłuchanie nie wyobrażałem sobie, że Karim Benzema jest zamieszany w tę sprawę. Jednak śledczy szybko powiedzieli, że nasze rozmowy są istotne przy formułowaniu zarzutów. Przy czym zaznaczyli, że moje zeznania nie są im do tego niezbędne - powiedział dziennikarzom "Le Monde" Valbuena. - Jestem bardzo, bardzo zawiedziony, odkryłem, że nasza relacja nie była tak szczera, jak on to przedstawiał - dodał.