Mathieu Valbuena ujawnia kulisy seksafery. "Benzema namawiał mnie do kłamania"

- Matt, co to, do diabła, jest? Nie mogę być zamieszany w taką sprawę, moje imię musi z niej zniknąć - miał powiedzieć Karim Benzema do Mathieu Valbueny, gdy sprawa szantażu wyszła na jaw. Pomocnik Olympique Lyon po raz pierwszy przedstawia sprawę ze swojego punktu widzenia.

Sprawą żyje cała piłkarska Francja oraz media na całym świecie. Valbuena miał być szantażowany przez grupę osób, które weszły w posiadanie sekstaśmy, którą nagrał ze swoją dziewczyną, Fanny Lafon.

We wszystko zamieszany jest kolega Valbueny z reprezentacji Francji Karim Benzema. Napastnik Realu Madryt został oskarżony 5. listopada o współudział przy próbie szantażu i udział w grupie przestępczej.

Osoby związane ze śledztwem ujawniły, że Benzema przyznał się do próby mediacji między kolegą z kadry a znajomym z dzieciństwa będącym w posiadaniu nagrania. Według śledczych piłkarz Realu wraz z innymi osobami próbował wymusić pieniądze, strasząc upublicznieniem nagrania.

Valbuena przemówił

Valbuena zgodził się porozmawiać z dziennikarzami "Le Monde" Gerardem Davetem i Fabricem Lhommem i przedstawić swoją wersję wydarzeń. Piłkarz przyznał, że Benzema nie groził mu, ani nie mówił wprost o pieniądzach.

- Nie był agresywny, nie mówił wprost o pieniądzach, ale nalegał, żebym się z kimś spotkał. Nie liczyłem na to, że ktoś zniszczy wideo tylko dlatego, że mnie lubi. Ludzie nie są idiotami - powiedział Valbuena "Le Monde".

Piłkarze w rozmowach poruszali podobny przypadek, który zdarzył się Djibrilowi Cisse'mu w 2008 roku. - Powiedziałem Karimowi: "Djibril był w takiej samej sytuacji". Odpowiedział: "I co, zapłacił?" Ja na to: "Tak, zapłacił". "I co, wyszło na jaw?" Odpowiedziałem: "Nie". Potem kilkukrotnie powtórzył, że mam do czynienia z poważnymi bandytami. I wciąż wracał do tego, że może mnie poznać ze swoim znajomym. Jestem więcej niż zawiedziony, to po prostu brak respektu. Na koniec spytał: "Co mam zrobić? Dać mu Twój numer, czy dać Ci jego numer?" - relacjonował Valbuena.

Jak powiedział dziennikarzom, nie skorzystał z propozycji, ale cała sprawa była dla niego jednoznaczna. - Te zachęty znaczyły "będziesz musiał zapłacić", choć nie mówił tego wprost - przyznał piłkarz Olympique Lyon.

Benzema przestraszył się

Po raz kolejny gdy Benzema skontaktował się z Valbueną był przerażony, bo dotarło do niego, że sprawą zajęła się policja i pojawi się w niej jego nazwisko . - Zadzwonił do Sankt Petersburga przed naszym meczem z Zenitem, nie do mnie, tylko do pracownika naszego klubu. Mówił mi: "Matt, co to, do diabła, jest? Nie mogę być zamieszany w taką sprawę, moje imię musi z niej zniknąć". Odpowiedziałem mu: "Karim, słuchaj, nic wielkiego się nie stało, nie mam nic do Ciebie, nie ma problemu". Potem namawiał mnie do kłamania w całej sprawie. Odpowiedziałem: "Karim, tu nie chodzi tylko o mnie. Jestem dobrym obywatelem, po prostu się poskarżyłem. Nie mogę Ci pomóc, jeśli Twoje nazwisko wielokrotnie pada w nagraniach z podsłuchów. Teraz nic nie mogę zrobić, poczekamy i zobaczymy".

Valbuena: Poczułem się jak głupek

Później francuskie radio Europa 1 opublikowało transkrypcję rozmowy Benzemy i jego przyjaciela , w której mężczyźni omawiali sprawę szantażowania Valbueny.

- Gdy je poznałem, byłem zawiedziony, nawet więcej niż zawiedziony. Okazał mi brak szacunku. Ja szanuję wszystkich, a teraz poczułem się jak głupek. To mój kolega z reprezentacji. Kiedy szedłem na pierwsze przesłuchanie nie wyobrażałem sobie, że Karim Benzema jest zamieszany w tę sprawę. Jednak śledczy szybko powiedzieli, że nasze rozmowy są istotne przy formułowaniu zarzutów. Przy czym zaznaczyli, że moje zeznania nie są im do tego niezbędne - powiedział dziennikarzom "Le Monde" Valbuena. - Jestem bardzo, bardzo zawiedziony, odkryłem, że nasza relacja nie była tak szczera, jak on to przedstawiał - dodał.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.