Odwołany mecz Niemcy - Holandia. Udaremniony wielki zamach? Czy fałszywy alarm?

Na stadionie meczu Niemcy - Holandia miały wybuchnąć trzy bomby, kolejne dwie - w mieście. A zamachem miał kierować islamista z niemieckim obywatelstwem - taką wersję wydarzeń które doprowadziły do odwołania wtorkowego meczu przedstawia ?Hannoversche Allgemeine Zeitung?.

Pięciu zamachowców, pięć bomb. Trzy na stadionie, przewiezione w samochodzie z przepustką, z obsługi meczu: w karetce, radiowozie, wozie strażackim lub wozie transmisyjnym telewizji. A gdyby uprowadzenie go się nie udało - wniesione na stadion przez zamachowca z biletem. Czwarta bomba miała wybuchnąć na którymś z przystanków komunikacji miejskiej. Piąta, ostatnia, miała być zdetonowana dopiero siedem godzin po pierwszych wybuchach, na dworcu kolejowym w Hanowerze. Tę ostatnią miała podłożyć i zdetonować jedyna w grupie zamachowców kobieta. Według informacji "HAZ", to nie miały być zamachy samobójcze.

Stadion ewakuowany 20 minut po otwarciu

Taki miał być plan wydarzeń, przekazany Niemcom przez francuski wywiad. Pierwsze sygnały, że coś może się podczas meczu zdarzyć, Niemcy dostali długo przed meczem. Ustalili, że w mieście ma się pojawić kilku napastników i szukać celów ataku. Ale konkretne informacje dostali na dwie godziny przed spotkaniem Niemcy-Holandia. I minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere, który niedługo wcześniej przyleciał na mecz w towarzystwie Angeli Merkel, polecił by mecz odwołać. Stadion został ewakuowany ledwie 20 minut po otwarciu bram. Przy ewakuacji policjanci instruowali kibiców, by nie podchodzili zbyt blisko do samochodów z przepustką na stadion. I przeszukiwali nawet wjeżdżające na stadion radiowozy.

Inżynier, a nie zamachowiec

Wciąż jednak nie ma pewności, czy nie był to fałszywy alarm. De Maiziere na konferencji po odwołaniu meczu nie chciał zdradzić, jakie informacje doprowadziły do takiej decyzji. Tłumaczył, że nie chce podgrzewać emocji, ale zapewnił, że były powody by działać zdecydowanie. Według Hannoversche Allgemeine Zeitung", władze wciąż nie mają pewności, czy terroryści chcieli realizować we wtorek opisany przez Francuzów plan. Alarm bombowy, ogłoszony tamtego wieczoru na dworcu w Hanowerze okazał się fałszywy: pakunek, w którym były kable, telefon komórkowy i części elektroniczne, okazał się zgubą inżyniera z Zagłębia Ruhry, który zapomniał o pudełku gdy w pośpiechu przesiadał się do innego pociągu. Nie znaleziono w mieście żadnego ładunku wybuchowego, nikogo nie zatrzymano. Ale prokurator generalny wszczął dochodzenie w sprawie podejrzeń o utworzenie zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze terrorystycznym.

Mecze zaczynającej się w piątek kolejki Bundesligi mają zostać rozegrane zgodnie z planem, ale przy większej niż zazwyczaj ochronie. Kluby ostrzegły kibiców, by przyszli na stadion wcześniej, bo kontrole będą dokładniejsze i mogą tworzyć się kolejki. Kibice są też proszeni o umiar w stosowaniu pirotechniki, bo nawet wybuch petardy może wywołać panikę w tłumie. Szef rady nadzorczej Schalke Clemens Tönnies wezwał kluby Bundesligi by wprowadziły na stadionach takie bramki kontrolne, jakie działają na lotniskach.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA