Euro 2016. Co przed turniejem pozmienia Nawałka

Rewolucji nie będzie ani w składzie, ani w taktyce, selekcjoner skupi się na udoskonalaniu tego, co dało sukces w eliminacjach. Ale drużynę czekają korekty.

Mistrzostwa są za chwilę. Za dwa zgrupowania (teraz i w marcu), cztery sparingi, osiem treningów albo 14 dni. W listopadzie Polska zagra z Islandią (piątek, Warszawa) i Czechami (wtorek, Wrocław), wiosną - z Irlandią Płn. (23 marca, Poznań) i Chorwacją (26 marca, Kraków). Potem wszystko potoczy się błyskawicznie: piłkarze zbiorą się po sezonie ligowym (ekstraklasa finiszuje 22 maja), ale czasu już niemal nie będzie. Francuskie ME rozpoczną 10 czerwca, najpóźniej dziesięć dni przed swoim pierwszym spotkaniem trzeba ogłosić 23-osobową kadrę na turniej (przed startem Euro selekcjoner chce zagrać jeszcze dwa sparingi).

Listopadowe zgrupowanie ma łączyć stare z nowym. Strategia się nie zmieni, losowanie ME dopiero 12 grudnia, Adam Nawałka nie może więc jeszcze przygotowywać zespołu do konkretnego rywala. Nie będzie też uczył drużyny nowych schematów, bo - często to powtarza - "wszędzie są jeszcze rezerwy". Reprezentacja wywalczyła awans w ustawieniu 4-4-2, ewentualnie 4-2-3-1 lub 4-3-3, teraz trener chce je polerować. Świadczy o tym także kalendarz - przez ostatnie półtora roku do minimum ograniczył sparingi (nie wykorzystał terminu w marcu i rok temu we wrześniu), bo najważniejsze były eliminacje. Teraz wiosną zaplanował dwa mecze, by udoskonalać schematy.

Nie oznacza to, że niczym już nie zaskoczy. Rok temu ćwiczył system z trójką obrońców i nie zawaha się go użyć - choćby przez chwilę - jeśli będzie chciał zaskoczyć rywali. To wariant awaryjny, nie ma mowy, by 3-5-2 stało się podstawowym ustawieniem. W eliminacjach Nawałka miewał nawet problemy ze znalezieniem dwóch stoperów, niewielu jego zawodników gra w ten sposób w klubach, więc trudno byłoby im się na stałe przestawić.

Kadra pewnie trochę się zmieni, ale bez przesady. Wiadomo, że selekcjoner przywiązuje się do piłkarzy, których sprawdził i którzy go nie zawiedli.

Jego gracze już w listopadzie mają poczuć, że Euro za pasem. Pewnych wyjazdu do Francji jest może kilkunastu, pewnych miejsca w jedenastce da się policzyć na palcach jednej ręki. A na rozpoczęte wczoraj zgrupowanie trener zaprosił 28 zawodników.

Dla niektórych to ostatni dzwonek. Może nawet nie powinno ich tu być, bo ostatnio nie dawali powodów, by ich powoływać, ale przecież dołożyli nogi do awansu i zdaniem trenera zasłużyli na jeszcze jedną szansę. Trudno się jednak spodziewać, by droga na Euro prowadziła przez rezerwę Lechii Gdańsk. Sebastian Mila od sierpnia nie zapracował na miejsce w pierwszej jedenastce, Sławomir Peszko od początku października zagrał w niej ledwie dwa razy (w sobotę został zmieniony w przerwie). Jeszcze niedawno do tej wyliczanki dodalibyśmy Łukasza Szukałę, ale on chyba odbudowuje się po powrocie z Arabii Saudyjskiej. Zagrał w Osmanlisporze cztery razy z rzędu i najgorsze ma chyba za sobą. Najważniejszy będzie jednak przełom roku. Kto przezimuje w rezerwie, na marcowe sparingi już zaproszony nie będzie.

Są też dobijający się do pierwszej jedenastki. Zawsze na zgrupowaniach, niby blisko boiska, ale zazwyczaj kończący w rezerwie. Jak Piotr Zieliński, który w eliminacjach zagrał ledwie 24 minuty, a w sparingach z Grecją i Szwajcarią zrobił niewiele, by dostać więcej. Ale, po pierwsze, to dobry - i chyba jedyny - kandydat do gry za napastnikiem w ustawieniu 4-2-3-1, a po drugie - ostatnio coś się ruszyło w Empoli. 21-letni Polak gra regularnie, niedawno strzelił gola i miał asystę. Dlatego w listopadzie dostanie kolejną szansę.

Są wreszcie walczący o miejsce w kadrze. Piłkarze jutra, którzy mają się uczyć. Selekcjoner nawet na ważne mecze eliminacji zabierał nastolatków (Kownacki, Kapustka), pokazywał, że kadra nie jest zamknięta, a za pracę w lidze czeka nagroda. Teraz też zaprosił 19-letniego Kapustkę i o rok starszych Pawła Dawidowicza i Mariusza Stępińskiego. Dla żółtodziobów, którzy przydadzą się najwcześniej w eliminacjach mundialu w Rosji, też jest miejsce w kadrze na ME.

Do tego dochodzą pozycje, na których nie ma zdecydowanego lidera. Jakub Wawrzyniak mówi, że razem z Arturem Jędrzejczykiem i Maciejem Rybusem szukają lewego obrońcy, i jest bliski prawdy. Na finiszu eliminacji grał ten ostatni, ale selekcjoner nie zdecydował, że na stałe cofnie go ze skrzydła. Poszukiwany wciąż jest też partner Grzegorza Krychowiaka w środku pola. Tu rywalizują Tomasz Jodłowiec, Krzysztof Mączyński i Karol Linetty.

To sytuacja optymalna: przed Euro trener skupia się na szlifowaniu schematów i wyborze najlepszych graczy. W złym scenariuszu okoliczności zmuszą go do szukania zastępców liderów. Siła reprezentacji w eliminacjach brała się także stąd, że najważniejsi piłkarze przeżyli je bez żadnych kontuzji.

Sami Khedira spotyka się z byłą żoną van der Vaarta? [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.