El. Euro 2016. Niemcy - Polska. Niemiecka dziura systemowa

Widać ją gołym okiem, straszy na bokach obrony i w ataku. Także dzięki niej Polacy mogą w piątek sprawić niespodziankę. Mecz o 20.45, relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl

Znacie tę historię na pamięć: na początku XXI wieku niemiecki futbol wpadł w kryzys, a starzejąca się reprezentacja spektakularnie przerżnęła Euro 2000. Klęska zapoczątkowała zmiany w szkoleniu i mentalności trenerów - warunki fizyczne juniorów przestały mieć znaczenie, nowy niemiecki piłkarz miał być przede wszystkim zwinny i świetny technicznie. Efekty oglądaliśmy na mundialu w Brazylii, gdzie drużyna z Kroosem, Müllerem, Schürrlem i Götzem sięgnęła po złoto. Poza Hiszpanami nikt nie wychowuje tylu kreatywnych piłkarzy. Bogactwo najlepiej widać w środku pola. Niemcy nawet na bramce i środku obrony wystawiają zawodników z kompetencjami środkowych pomocników. Dyrektor sportowy niemieckiej federacji Robin Dutt żartuje nawet, że Mats Hummels na mundialu w 1982 r. nie grałby jako stoper, ale jako rozgrywający.

Ale w tym systemie jest dziura.

- Wielu twierdzi, że w Niemczech mamy mnóstwo utalentowanych piłkarzy. To nie do końca prawda. Reprezentacja potrzebuje zawodników klasy światowej, a nie solidnych ligowców - mówił Joachim Löw przed zgrupowaniem przed meczami z Polską i Szkocją. Szczegółów nie podał, ale wiadomo, że chodzi mu o boki obrony i atak.

W eliminacjach ostatnich MŚ nie wyglądało to jeszcze źle, bo po bokach obrony biegali Marcel Schmelzer i Philipp Lahm, a w ataku grał Miroslav Klose. Dwaj ostatni po MŚ zrezygnowali jednak z gry w kadrze, a Schmelzer ostatnio często leczy urazy. W kwalifikacjach Euro 2016 na prawej obronie zazwyczaj występuje Sebastian Rudy (z zawodu pomocnik), a na lewej - Erik Durm (kiedyś napastnik). Defensor Borussii rok temu popełnił błąd przy pierwszym golu Polaków, teraz przez kontuzję w ogóle nie dostał powołania. Zastąpi go pewnie Jonas Hector, czyli przeciętny piłkarz przeciętnego Köln - poprzedni sezon skończył ze średnią w "Kickerze" 3,5 (1 oznacza klasę światową, a 5 - występ beznadziejny), gorszą od Pawła Olkowskiego (3,42). Löw chwali go za zaangażowanie w atak, gani za defensywę.

W Bayernie, Wolfsburgu, Mönchengladbach i Bayerze - czterech najlepszych drużynach poprzedniego sezonu - na bokach obrony grywają Brazylijczyk, Austriak, Portugalczyk, Szwajcar, Szwed, dwóch Niemców po trzydziestce, którzy grę w reprezentacji mają za sobą, oraz przesunięty ze środka obrony Tony Jantschke. 25-letni stoper Mönchengladbach nigdy nie dostał zaproszenia do kadry. Ostatnio selekcjoner odpowiadał nawet na pytania, czy widziałby w kadrze Brazylijczyka Rafinhę z Bayernu, który stara się o niemieckie obywatelstwo. - Wychowaliśmy piłkarzy idealnych do futbolu totalnego. Wszechstronnych, ale niemających jednej konkretnej cechy, którą by się wyróżniali. Może mielibyśmy klasowych bocznych obrońców, gdybyśmy postawili na specjalizację? Jeśli junior jest świetnie wyszkolony technicznie, rozumie grę, to nie ustawiamy go na boku obrony, ale w pomocy. Ma rozgrywać, a nie przerywać akcje rywala. A przecież mógłby się stać genialnym bocznym obrońcą. Żeby to podejście się zmieniło, potrzeba chęci trenerów, piłkarzy, a nawet rodziców - mówi Christoph Biermann, autor książek o niemieckim systemie szkolenia.

W ataku jeszcze gorzej. W kadrze najczęściej na szpicy gra Götze, ostatnio tylko rezerwowy rozgrywający Bayernu. W poprzednim sezonie królem strzelców Bundesligi został 32-letni Alexander Meier (w kadrze nigdy nie zagrał), drugim najskuteczniejszym Niemcem był Müller. W to, że na napastnika światowej klasy wyrośnie powołany na mecz z Polską 27-letni Max Kruse, nikt już nie wierzy. Stefan Kiessling, najskuteczniejszy niemiecki piłkarz ostatnich lat, w styczniu skończy 32 lata, w dodatku nigdy nie był kompatybilny z pomysłem Löwa.

Kandydatów nie widać też wśród juniorów. W majowych ME do lat 17 najskuteczniejszym Niemcem był skrzydłowy Borussii Dortmund Felix Passlack. Davie Selke, król strzelców ubiegłorocznych ME do lat 19, zamienił natomiast latem Werder na drugoligowy RB Lipsk. - To największe zmartwienie. Źle pracowaliśmy ze snajperami? A może najbardziej utalentowani byli cofani do pomocy? Mogliśmy też popełnić błąd w założeniach - napastnik musi być samolubny, a trenerzy usiłują takie zachowania wypleniać - mówi Biermann.

Najlepiej o kryzysie świadczy to, że gdyby Lahm i Klose zmienili zdanie, to kapitan Bayernu odzyskałby miejsce w pierwszym składzie, a snajper Lazio byłby pierwszym rezerwowym. Dla Löwa najlepiej byłoby, gdyby Lahm się rozdwoił - by wystawić go i na prawej, i na lewej obronie.

Zobacz wideo

Super trafienia w stylu Zlatana, gol brata Ribery'ego! [STADIONY Z CZUBA]

Polska z Niemcami...
Więcej o:
Copyright © Agora SA