Reprezentacja. Pazdan: To pan Boniek mnie zna?

- Do niedawna od wielkiej piłki oddzielał mnie zawsze ekran telewizora. Dziś zaświtała nadzieja, by być kimś więcej niż tylko widzem - mówi Sport.pl Michał Pazdan, obrońca reprezentacji Polski.

Dariusz Wołowski: Na konferencji po sparingu z Grecją jeden z dziennikarzy stwierdził, że indywidualnie największym wygranym zgrupowania jest Michał Pazdan. Adam Nawałka nie zaprzeczył, przeciwnie - wyglądało na to, że jest podobnego zdania.

Michał Pazdan : To miłe. Ale ja najbardziej się cieszę z tego, że zagrałem z Gruzją w eliminacjach Euro 2016. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy wyjdę w pierwszej jedenastce, choć sporo na to wskazywało, bo trener Nawałka ustawiał mnie obok Łukasza Szukały. Jednak wciąż były roszady, widać było, że selekcjoner reaguje na naszą formę, na to, co robimy na treningach, nikt nie dostał miejsca za darmo. Było kilka opcji na środku obrony: mógł grać Thiago Cionek, Marcin Komorowski, zagrałem ja, jako jedyny piłkarz z ekstraklasy w wyjściowym składzie.

Od lat, gdy trenerzy kadry sięgają po gracza z ekstraklasy, kibice przyjmują to nieufnie. Jako coś w rodzaju zła koniecznego.

- Nie myślałem, że jak coś zawalę, to będzie, że gracze z ekstraklasy są za słabi na kadrę. Starałem się nastroić pozytywnie. Czułem, że fizycznie podołam, że jestem w formie. Myślałem, że dam radę, jeśli będę grał tak, jak potrafię. Żadnych fajerwerków, żadnych dodatków czy eksperymentów, nic ponad to, co umiem i robię w lidze, bo ryzyko pomyłki byłoby zbyt duże. Starałem się wyeliminować stres, uniknąć przemotywowania i grać swoje.

Wypadł pan tak, że dziś część kibiców widzi pana jako partnera Kamila Glika w meczu z Niemcami we Frankfurcie.

- Do września sporo się zdarzy. W piłce czas płynie szybko. Kilka dni temu część kibiców zachodziła w głowę, kto to jest Pazdan. Sam nie robiłem sobie przesadnych nadziei. Mundial w Brazylii oglądałem w domu, lecząc kontuzję, od wielkiej piłki oddzielał mnie ekran telewizora. Gdy Polacy pokonali Niemców, byłem jednym z milionów kibiców, którzy ściskali za nich kciuki. Kadra miała wielką jesień, dla mnie była ona stracona ze względu na urazy kolan. Dopiero od stycznia zacząłem grać. Poczułem, że znów jestem piłkarzem. Wracając do meczu we Frankfurcie: marzenia trzeba mieć, ale też stąpać po ziemi. Głowa w chmurach to nie dla mnie. Dlatego po krótkim urlopie wrócę do pracy, by zbudować na wrzesień formę, która da selekcjonerowi podstawy do zabrania mnie na kolejne zgrupowanie. I tyle.

Trener Jagiellonii Michał Probierz przesunął pana wiosną na środek obrony przypadkowo.

- W jakimś stopniu. Sebastian Madera pauzował za kartki, więc zostałem wycofany do obrony, by go zastąpić. Wypadłem dobrze i trener uznał, że tak ma być nadal. Jagiellonia traciła mniej goli, więc już tego nie zmieniał. W ogóle zawsze czułem się bardziej stoperem niż defensywnym pomocnikiem. Częściej trenerzy przesuwali mnie z obrony do drugiej linii. Kiedy Nawałka na początku pracy powoływał mnie na sparingi ze Słowacją i Irlandią, widział we mnie raczej defensywnego pomocnika. Teraz było inaczej, czyli lepiej dla mnie.

Wracał pan myślami do powołań od Leo Beenhakkera?

- Wtedy miałem 20 lat, reagowałem trochę jak dziecko. Otoczka reprezentacji robiła na mnie takie wrażenie, że główny cel, czyli gra, gdzieś się w tym wszystkim gubił. Beenhakker zabrał mnie na Euro 2008, ale nie zagrałem ani minuty. Chciałbym doczekać okazji do rewanżu, takiej rehabilitacji. Dziś czuję się już piłkarzem dojrzałym.

Zgrupowanie przed meczami z Gruzją i Grecją miało przebiegać pod hasłem: "Powrót Kuby Błaszczykowskiego". Dołączył się do tego powrót Pazdana.

- Takie porównania wolałbym sobie darować. Kuba to jeden z najlepszych polskich piłkarzy, zasłużonych dla kadry. Gra w wielkim klubie, odnosił poważne sukcesy. To wspaniała nowina, że wrócił. Wyszedł na pół godziny w meczu z Gruzją i odmienił mecz. Ja gram na innej pozycji, mam zupełnie inny status w kadrze. Nie widzę podobieństw.

Jakim kapitanem jest Robert Lewandowski?

- Oj, w sprawie kapitana to ja głosu zabierać nie chcę. I Robert, i Kuba to wspaniali piłkarze, z charyzmą i wielkim wpływem na zespół.

Chodzi mi nie o porównanie, tylko o to, czy Lewandowski i inni liderzy kadry pomogli panu do niej wejść.

- Pomogli, choć nikt nie mógł wywalczyć miejsca w składzie za mnie. To nie przedszkole. Ale przyjęty zostałem super, bez żadnego dystansu, także przez tych graczy, którzy robią kariery w najlepszych ligach.

Zbigniew Boniek twierdzi, że śledzi pana grę od dawna i zawsze pana cenił, choć długo uważał, że nie wykorzystuje pan potencjału.

- To prezes Boniek w ogóle mnie zna? Już sam ten fakt jest dla mnie komplementem. Choć na początku zgrupowania podszedł do mnie i się przywitał, więc podejrzewałem, że może mnie trochę kojarzy.

A co z wykorzystywaniem potencjału?

- Każdy dojrzewa w innym momencie. Dotyczy to nie tylko piłkarzy. Może ja dojrzałem ostatnio? Lepiej późno niż wcale. Ale ja nie chcę, by po Pazdanie w kadrze zostało tylko wspomnienie solidnego występu z Gruzją. Mam apetyt na więcej i wiem, że trzeba o to walczyć. Szansa w kadrze, która wydawała się stracona, wróciła. Będę pracował, by się jej uchwycić.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.