Michał Pazdan : To miłe. Ale ja najbardziej się cieszę z tego, że zagrałem z Gruzją w eliminacjach Euro 2016. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy wyjdę w pierwszej jedenastce, choć sporo na to wskazywało, bo trener Nawałka ustawiał mnie obok Łukasza Szukały. Jednak wciąż były roszady, widać było, że selekcjoner reaguje na naszą formę, na to, co robimy na treningach, nikt nie dostał miejsca za darmo. Było kilka opcji na środku obrony: mógł grać Thiago Cionek, Marcin Komorowski, zagrałem ja, jako jedyny piłkarz z ekstraklasy w wyjściowym składzie.
- Nie myślałem, że jak coś zawalę, to będzie, że gracze z ekstraklasy są za słabi na kadrę. Starałem się nastroić pozytywnie. Czułem, że fizycznie podołam, że jestem w formie. Myślałem, że dam radę, jeśli będę grał tak, jak potrafię. Żadnych fajerwerków, żadnych dodatków czy eksperymentów, nic ponad to, co umiem i robię w lidze, bo ryzyko pomyłki byłoby zbyt duże. Starałem się wyeliminować stres, uniknąć przemotywowania i grać swoje.
- Do września sporo się zdarzy. W piłce czas płynie szybko. Kilka dni temu część kibiców zachodziła w głowę, kto to jest Pazdan. Sam nie robiłem sobie przesadnych nadziei. Mundial w Brazylii oglądałem w domu, lecząc kontuzję, od wielkiej piłki oddzielał mnie ekran telewizora. Gdy Polacy pokonali Niemców, byłem jednym z milionów kibiców, którzy ściskali za nich kciuki. Kadra miała wielką jesień, dla mnie była ona stracona ze względu na urazy kolan. Dopiero od stycznia zacząłem grać. Poczułem, że znów jestem piłkarzem. Wracając do meczu we Frankfurcie: marzenia trzeba mieć, ale też stąpać po ziemi. Głowa w chmurach to nie dla mnie. Dlatego po krótkim urlopie wrócę do pracy, by zbudować na wrzesień formę, która da selekcjonerowi podstawy do zabrania mnie na kolejne zgrupowanie. I tyle.
- W jakimś stopniu. Sebastian Madera pauzował za kartki, więc zostałem wycofany do obrony, by go zastąpić. Wypadłem dobrze i trener uznał, że tak ma być nadal. Jagiellonia traciła mniej goli, więc już tego nie zmieniał. W ogóle zawsze czułem się bardziej stoperem niż defensywnym pomocnikiem. Częściej trenerzy przesuwali mnie z obrony do drugiej linii. Kiedy Nawałka na początku pracy powoływał mnie na sparingi ze Słowacją i Irlandią, widział we mnie raczej defensywnego pomocnika. Teraz było inaczej, czyli lepiej dla mnie.
- Wtedy miałem 20 lat, reagowałem trochę jak dziecko. Otoczka reprezentacji robiła na mnie takie wrażenie, że główny cel, czyli gra, gdzieś się w tym wszystkim gubił. Beenhakker zabrał mnie na Euro 2008, ale nie zagrałem ani minuty. Chciałbym doczekać okazji do rewanżu, takiej rehabilitacji. Dziś czuję się już piłkarzem dojrzałym.
- Takie porównania wolałbym sobie darować. Kuba to jeden z najlepszych polskich piłkarzy, zasłużonych dla kadry. Gra w wielkim klubie, odnosił poważne sukcesy. To wspaniała nowina, że wrócił. Wyszedł na pół godziny w meczu z Gruzją i odmienił mecz. Ja gram na innej pozycji, mam zupełnie inny status w kadrze. Nie widzę podobieństw.
- Oj, w sprawie kapitana to ja głosu zabierać nie chcę. I Robert, i Kuba to wspaniali piłkarze, z charyzmą i wielkim wpływem na zespół.
- Pomogli, choć nikt nie mógł wywalczyć miejsca w składzie za mnie. To nie przedszkole. Ale przyjęty zostałem super, bez żadnego dystansu, także przez tych graczy, którzy robią kariery w najlepszych ligach.
- To prezes Boniek w ogóle mnie zna? Już sam ten fakt jest dla mnie komplementem. Choć na początku zgrupowania podszedł do mnie i się przywitał, więc podejrzewałem, że może mnie trochę kojarzy.
- Każdy dojrzewa w innym momencie. Dotyczy to nie tylko piłkarzy. Może ja dojrzałem ostatnio? Lepiej późno niż wcale. Ale ja nie chcę, by po Pazdanie w kadrze zostało tylko wspomnienie solidnego występu z Gruzją. Mam apetyt na więcej i wiem, że trzeba o to walczyć. Szansa w kadrze, która wydawała się stracona, wróciła. Będę pracował, by się jej uchwycić.
źródło: Okazje.info