Bundesliga. Gra Borussii nigdy tak bardzo nie zależała od trzech Polaków

Lewandowski wciąż gra dobrze. Bez niego i Jakuba Błaszczykowskiego Borussia nie pokonałaby w sobotę Herthy, a trener zespołu z Dortmundu twierdzi, że najlepszy na boisku był Łukasz Piszczek. Gra mistrzów Niemiec nigdy tak bardzo nie zależała od trzech Polaków

Zobacz bramkę Borussii po akcji Polaków ?

- Błaszczykowski? Super. Lewandowski? Świetnie się ustawiał. Po kontuzjach Götzego i Kagawy potrzebowaliśmy rozgrywającego, a on znakomicie wywiązał się z zadania. Piszczek? Szkoda, że nabił sobie guza i w przerwie musiałem go zmienić. To on był najlepszy - mówił uśmiechnięty od ucha do ucha trener Borussii Jürgen Klopp.

Pewnie nawet on nie zdawał sobie sprawy, jak dużo w jego zespole będą znaczyć reprezentanci Polski.

Poprzedni sezon wszyscy zaczęli na ławce rezerwowych i mieli tak małe szanse na jej opuszczenie, jak Borussia na zdobycie tytułu. Miejsce Piszczka zajmował Patrick Owomoyela, po ulubionym prawym skrzydle Błaszczykowskiego kursował Mario Götze, a Lewandowski przyglądał się, jak Lucas Barrios drugi raz z rzędu zostaje najlepszym strzelcem drużyny. W dodatku ani Lewandowski, ani Piszczek nie wystartowali tak spektakularnie jak kupiony z nimi Shinji Kagawa. Japoński rozgrywający uchodził za najlepszego obcokrajowca, który zawitał do Bundesligi, najznakomitszym młodym Niemcem okrzyknięto Götzego.

Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Borussii Dortmund z Herthą Berlin ?

Dziś niemieccy dziennikarze mają coraz mniejsze problemy z wymówieniem nazwisk Polaków, bo nie sposób ich nie zauważyć. W sobotę najbardziej efektownie Borussia wpadała w pole karne po wymianie podań między Błaszczykowskim i Piszczkiem. To ich zagrania powodowały, że żółty sektor kibiców z Dortmundu stawał się jeszcze bardziej żółty, kibice wyli głośniej i mocniej machali flagami.

Fetowali też Lewandowskiego, choć ten nie strzelił gola w czwartym kolejnym ligowym meczu. Taka seria nie zdarzyła mu się od poprzedniej wiosny. Twierdzenie jednak, że 24-letni napastnik wpadł w kryzys, byłoby szaleństwem. Rok temu, gdy drużynie nie szło, wszyscy patrzyli na skutecznego Barriosa. Na Polaka nikt nie liczył, bo ten seryjnie marnował szanse na gole.

Dziś Lewandowski jest piłkarzem bardziej wszechstronnym i pracowitym. Lepszym. W Berlinie po jego strzale głową (dośrodkowywał Błaszczykowski) piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od bramkarza, a do bramki wbił ją Kevin Großkreutz. - Robert w pierwszej połowie miał jakiś problem. Po przerwie był już niewiarygodnie mocny - chwalił Klopp, a tak naprawdę powinien pochwalić siebie. To on stworzył w Dortmundzie niespotykane na tym poziomie środowisko, w którym piłkarze, choć rywalizują o największe trofea, z presją się nie stykają. Latem Piszczek opowiadał, że działacze wymagają od Borusii zakwalifikowania się do Ligi Europejskiej.

Gdyby Bayern rok po mistrzostwie zajął piąte miejsce, ogłoszono by koniec świata, a bawarskie kury przestałyby znosić jajka.

Błaszczykowski i Klopp mówili w sobotę, że ich myśli nie wykraczają poza następny pojedynek w lidze i nikt nie zastanawia się nad kwietniowym serialu ze szlagierami rodem niemal z Ligi Mistrzów. Borussia zmierzy się wówczas z Bayernem, Schalke i Mönchengladbach.

I pewnie będą tak mówić przez następne półtora miesiąca, bo metody Kloppa świetnie się sprawdzają. Borusia nie przegrała w lidze 16 meczów z rzędu i jest liderem. 21 marca zagra z drugoligowym Greuther Fürth o finał Pucharu Niemiec. Dziś w Monachium kombinują, jak sprawić, aby rywale choć trochę się zestresowali. Franz Beckenbauer ogłosił niedawno, że faworytem ligi jest Borussia.

Zobacz wideo

W poprzednim sezonie Polacy z ławki schodzili po kolei. Najszybciej gościem w pierwszej jedenastce przestał być Piszczek, po kontuzji Kagawy do gry za napastnikiem przyuczano Lewandowskiego. Jesień obaj zaczęli już w pierwszej jedenastce, ale Błaszczykowski wydawał się przywrzeć do ławki na stałe. Zastanawiał się na odejściem, przez chwilę mecze oglądał nawet z trybun. - Piłka jest przewrotna, prawda? Kiedyś po mojej kontuzji do składu wskoczyli Kagawa i Mario. Dziś ja ich zastępuję, ale w takim klubie jak Borussia to normalne. Rezerwowi nie mogą być słabsi od tych z pierwszej jedenastki. W tym roku wygraliśmy pięć meczów, strzeliłem dwa gole, miałem trzy asysty i dzisiaj też było blisko. Jest super - mówił Błaszczykowski.

Biało-czerwoni z Borussii nigdy tak często nie grali razem, od dwóch Polaków nigdy nie zależały ataki tak silnej zagranicznej drużyny, nigdy klub, w którym występowało tylu reprezentantów Polski, nie walczył o podwójną koronę w tak silnej lidze.

Czy jeszcze ktoś się dziwi, że selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda uważa się za szczęściarza?

Kuba był super, prawda? - Klopp o Błaszczykowskim ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.