Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?
Powiedzieć, że trener się myli, to nic nie powiedzieć, Smuda myli się skandalicznie. Niemcy medialnie torturowali swoją kadrę każdego dnia. Franz Beckenbauer wyzywał ją od najsłabszej w historii; Lothar Matthäus wymachiwał słowem "katastrofa"; trenera Jürgena Klinsmanna atakowano notorycznie i brutalnie, wypominając mu, że zbyt wiele czasu spędza w Kalifornii, a szatnię zaśmieca obcymi ciałami - amerykańskimi specami od przygotowania fizycznego. Kraj wrzał, jeszcze w przededniu turnieju piłkarze wysłuchiwali, że przyniosą wstyd. I czytali w gazetach, że "cały świat się z nich śmieje".
Owszem, entuzjazmem Niemcy eksplodowali. Już w trakcie mistrzostw - porwał ich publicznymi przemowami Klinsmann, który wraz z podwładnymi obiecywał atak non stop, bo "inaczej grać gospodarzom nie wypada". Porwali ich wreszcie piłkarze, którzy dotrzymali słowa i nie dość, że zwyciężali, to jeszcze uwodzili futbolem bezkompromisowym i efektownym.
Nasz selekcjoner słowem nikogo nie urzeknie - jak walczy ze swoimi komunikacyjnymi ograniczeniami, to wywołuje raczej litość - więc zainspirować kibiców reprezentacja może tylko na boisku. Jeśli na inaugurację Euro 2012 urządzi rywalom tragedię grecką, to Polacy też oszaleją, jak kiedyś Niemcy. Jeśli w lutym spektakularnie obije sparingowo Portugalię, to też zrobi się wokół niej cieplej. Jak sobie na boisku pościele, tak się przed mistrzostwami wyśpi.
Smuda bajdurzy nie po raz pierwszy. W czerwcu lamentował, że kiedy "Austria organizowała Euro 2008, to wszyscy mówili tam jednym głosem", dlatego dziwił się, że my, Polacy, "nie tworzymy jedności".
A jak było naprawdę? Gospodarze poprzedniego Euro myśleli o turnieju z przerażeniem. Jak reprezentacja po towarzyskich klęskach wypadła z czołowej setki rankingu FIFA, to kibice zorganizowali akcję nawołującą do tego, aby wycofać piłkarzy z imprezy, bo to jedyny sposób na uniknięcie kompromitacji.
Tak, panie trenerze, Austriacy mówili jednym głosem. Jednogłośnie okładali kadrę miażdżącą krytyką. Jeśli koniecznie chce pan porównywać swoją sytuację z sytuacją selekcjonerów Josefa Hickersbergera i Klinsmanna, to niech pan wie, że pracuje w pełnym komforcie, by nie powiedzieć - sielance.
Podyskutuj o felietonie na blogu Rafała Steca
Szczęsny gwiazdą internetu. Nie tylko ze względu na grę (WIDEO)