Polska - Węgry 2:1. Mierzejewski odpowiedział trenerowi

Wtorkowy sparing pokazał piłkarzom Franciszka Smudy, że ani przez chwilę nie wolno im lekceważyć żadnego rywala. Inaczej mogą zapomnieć o zwycięstwach

Euro tuż tuż! Bądź w najwyższej formie - Facebook Polska biało-czerwoni ?

Dopóki po murawie poznańskiego stadionu biegało dziewięciu rezerwowych z piątkowego meczu z Włochami, przewaga Polaków nad Węgrami - 36. drużyną rankingu FIFA - nie podlegała dyskusji. Po przerwie selekcjoner zaczął wprowadzać pewniaków, a ci poczuli się na tyle dobrze, że niespełna kwadrans przed końcem pozwolili rywalom strzelić gola. Wydawało się, że tym razem lepszy zespół nie zdoła wygrać. Jednak w 85. min Jakub Błaszczykowski chwiejąc się na nogach w polu karnym, zdołał kopnąć piłkę i jeden z rywali wbił ją do swojej bramki.

W ten sposób kadra wygrała ostatni w tym roku sparing będąc w najmocniejszym zestawieniu. Przed majowym zgrupowaniem poprzedzającym Euro 2012 trener Smuda tylko w lutym, na inaugurację Stadionu Narodowego w Warszawie, będzie miał do dyspozycji zawodników z klubów zagranicznych.

Niewykluczone, że wtedy miejsce w podstawowej jedenastce odzyska Adrian Mierzejewski, który we wtorek - dopóki miał siłę - czyli przez ponad godzinę był najlepszy na boisku.

A przecież dzień przed meczem Smuda mówił o nim: - Nie wiem, co się dzieje z Adrianem. Ostatnio stracił atuty, którymi imponował na poprzednich zgrupowaniach. Boi się indywidualnych pojedynków i dryblingów. Brakuje mu przebojowości.

Smuda zamierzał nie wystawiać pomocnika Trabzonsporu w podstawowej jedenastce, choć przyszykował do niej przede wszystkim rezerwowych z meczu przeciwko Włochom. Kiedy okazało się, że wytypowanego do gry Eugena Polańskiego boli ścięgno Achillesa i nie może zagrać, trener wahał się czy nie dać szansy Tomaszowi Jodłowcowi. Ostatecznie wybrał wariant ofensywny, z Mierzejewskim. Po meczu obaj mogli być zadowoleni. Do pełni szczęścia zabrakło bramki 25-letniego pomocnika. A miał dwie znakomite okazje. Zaraz po przerwie trafił piłką w nogę węgierskiego bramkarza, a potem kopnął wysoko nad bramką. Musiał więc zadowolić się asystą przy golu Pawła Brożka w 37. min.

Dopóki był na boisku, wyglądało, że trener Smuda bardzo mocno zagrał mu na ambicji i zmobilizował go do dobrej gry. Nic mu nie przeszkadzało: ani cisza na pustych trybunach, ani beznadziejna murawa poznańskiego stadionu na której piłka podskakiwała jak kauczukowa kulka.

Przed przerwą Mierzejewski starał się uczestniczyć niemal w każdej akcji ofensywnej zespołu, wychodził na pozycję, pokazywał się do gry, zawsze był do dyspozycji kolegi z piłką. Za wszelką cenę chciał odpowiedzieć selekcjonerowi, że pomylił się w jego ocenie i zrobił to w najlepszy sposób. Dopóki miał siłę, kopał celniej niż ostatnio Ludovic Obraniak i Sławomir Peszko z którymi jesiennymi występami przegrał rywalizację o miejsce w jedenastce Smudy na Euro 2012.

A przecież to u tego selekcjonera - w czerwcu ubiegłego roku przeciwko Finlandii - debiutował w narodowym zespole. Z każdym meczu rósł, grał lepiej i z każdą chwilą w biało-czerwonej koszulce na boisku przekonywał do siebie niezdecydowanego początkowo selekcjonera. Kiedy w czerwcowym sparingu strzelił gola Argentynie, zaczął uchodzić za pewniaka Smudy.

Dudka: nie pamiętam gry w Polsce przy mniejszej publiczności

Był najlepszym piłkarzem Polonii Warszawa, na nim wszystko się kończyło i od niego zaczynało w drużynie. Zachwycił się nim wicemistrz Turcji i trener Senol Gunes uparł się na transfer. Tak się uparł, że żeby dopiąć swego zespół z Trabzonu musiał zapłacić 5,25 mln euro - droższy od niego był tylko Jerzy Dudek, kiedy przechodził z Feyenoordu do Liverpoolu. Więcej nigdy nie kosztował żaden zawodnik z polskiej ligi. Wyjazd na drugi koniec Europy zbiegł się ze ślubem, niedawno urodziło mu się dziecko - miał w głowie ważniejsze sprawy niż futbol i tym można tłumaczyć słabszą formę w ostatnich tygodniach. W debiucie w Trabzonsporze dostał czerwoną kartkę w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.

Mecz z Węgrami pokazał, że wszystko, co najtrudniejsze już chyba poza nim. Chwila jak najbardziej odpowiednia, bo Obraniak i Peszko grali ostatnio w kadrze bardzo słabo i w ofensywie Polacy zależeli wyłącznie od duetu Jakub Błaszczykowski - Robert Lewandowski, którzy między siebie dzielili niemal wszystkie gole i asysty w jesiennych sparingach. Peszko głównie kopał piłkę obok bramki, a rezerwowy Lille Obraniak - ze stałych fragmentów - do przeciwnika.

Do Mierzejewskiego, poza tym że nie trafił do bramki, ciężko mieć pretensje. Z wolnego strzelił celnie, dośrodkowania docierały do kolegów w tych samych koszulkach. Był zadziorny w odbiorze piłki i dał Smudzie do myślenia przed sparingami kończącymi przygotowania do Euro 2012.

Na nie drużyny klasy Węgrów nie przyjadą. Każdy punkt trzeba będzie rywalom wydrzeć. W listopadzie ubieglego roku Polska pokonała w Poznaniu Wybrzeże Kości Słoniowej 3:1. Skończyła się passa ośmiu spotkań bez wygranej, a Smuda zaczął wreszcie widzieć swoją jedenastkę na Euro. Listopad tego roku pokazał, że paru rezerwowych nie zrezygnowało z walki o miejsce.

Polacy pokonali Węgrów, kibice nie dopisali [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA